UWAGA!

To wszystko przez Chopina

 Elbląg, Brygida Gawron Strazzer (po prawej) przyjechala do Polski 14 lat temu
Brygida Gawron Strazzer (po prawej) przyjechala do Polski 14 lat temu (fot. WS)

Jak sama mówi, w życiu zawsze płynie pod prąd. My emigrujemy do bogatszych krajów za chlebem - ona przyjechała z bogatej Szwajcarii i osiedliła się w Polsce, bo się w niej zakochała. O fascynacji Polską, trudnościach w uczeniu się naszego języka i miłości do książek rozmawiamy z Brygidą Gawron-Strazzer, przewodniczką elbląskiego PTTK, która była kolejnym gościem portEl caffe.

- Dominika Kiejdo: - Od 14 lat mieszka Pani w Elblągu. Szwajcarka w Polsce to coś egzotycznego i niespotykanego. Wielu Polaków od lat emigruje w poszukiwaniu lepszego życia za granicę. Pani przyjechała z kraju, w którym niejeden z nas chciałby mieszkać. Jak trafiła Pani do Elbląga?
       - Brygida Gawron – Strazzer: - Wszystkiemu winien jest Fryderyk Chopin. Czytałam jego życiorys i dowiedziałam się, że gdy był w Paryżu, zawsze tęsknił za Polską. Pojechałam śladem Chopina do Paryża, ale stwierdziłam, że nie jest to miejsce dla mnie. W 1991 roku po raz pierwszy przyjechałam do Polski i tak bardzo się w niej zakochałam, że przez dziesięć lat co roku ją odwiedzałam. Warszawa to moja wielka miłość. Na początku trafiałam na Śląsk, dwa razy na zaproszenie zaprzyjaźnionych rodzin. W końcu trafiłam na północ. Pewnego dnia wzięłam mapę, zamknęłam oczy i wybrałam palcem miejsce, wypadło na Tolkmicko. Postanowiłam tam pojechać. W Szwajcarii mieliśmy polskie biuro podróży, poszłam tam i powiedziałam, że chcę wybrać się do Tolkmicka. Powiedziano mi, że nie ma tam żadnego hotelu. Szwajcarzy będąc w podróży zamawiają zawsze noclegi w czterogwiazdkowych hotelach. Ja takich wymagań nie mam, zawsze chciałam przebywać z Polakami a nie z obcokrajowcami w jakimś drogim hotelu.
      
       - W końcu trafiła Pani do Elbląga.
       - Odwiedziłam Elbląg i poznałam tu mojego męża, który był lokalnym przewodnikiem i bardzo dobrze zna język niemiecki. Obecnie pracuje w jednym z elbląskich hoteli. Tak zostałam w Elblągu. Na początku nie miałam pracy i w końcu w 2005 roku chciałam dowiedzieć się czegoś o miejscu, w którym mieszkam. Zrobiłam kurs przewodnika. Była to dla mnie trudna sprawa, bo kurs był po polsku, a pięć lat przebywania w Polsce to za mało, by dobrze nauczyć się języka. Chciałam pójść na jakiś kurs, ale w Elblągu nie ma żadnej szkoły języka polskiego dla obcokrajowców. Nie udało mi się zdać egzaminu za pierwszym podejściem. W 2007 roku, po dwóch latach nauki w domu zdałam i od tej pory mogę pracować jako przewodnik. Najwięcej pracy mam w sezonie, poza sezonem jest mało chętnych. Moją pracę traktuję raczej jako hobby, bo z tego nie da się utrzymać.
      
       - W ten sposób może się Pani porozumiewać się w swoim ojczystym języku.
       - Dzięki temu mogę pielęgnować mój niemiecki, bo przecież na co dzień mało go używam.
      
       - Jak wspomina Pani Polskę dwadzieścia lat temu?
       - Po raz pierwszy przyjechałam tu na wycieczkę objazdową: Warszawa, Kraków, Poznań, Zakopane. Każde miasto w dwie godziny. Mi to nie wystarczało. Za szybko i po łebkach. Potem robiłam wycieczki na własną rękę. Podróżowałam sama. Leciałam np. do Wrocławia, gdzie spędzałam cały tydzień, po czym jechałam pociągiem np. do Tarnowa i spędzałam tam trochę czasu itd. Była to dla mnie fascynująca przygoda, bo nie umiałam nic po polsku, znałam tylko trochę rosyjski i tak sukcesywnie zwiedzałam Polskę. Bardzo ciekawe były dla mnie następujące w Polsce przemiany, które obserwowałam przez lata moich wizyt w kraju. Widziałam, jak kraj wychodził z komunizmu. Pamiętam jeszcze stare pieniądze, gdy kiełbasa kosztowała 20 tysięcy złotych. Tyle samo kosztowała wycieczka powozem konnym w centrum Warszawy. Pomyślałam wtedy, jak mało zarabia ten pan na wozie, skoro jedna przejażdżka wystarcza mu na tę kiełbasę. Gdy osiadłam w Polsce na stałe w 2000 roku, jeszcze czuć było echa komunizmu. Czasami nadal się to czuje. Jest to związane z historią Polski. To jakby taki zabytek, który objawia się w architekturze czy literaturze. Nadal jest to obecne.
      
       - Nie tęskni Pani za Szwajcarią? Polacy wyjeżdżają za granicę za chlebem. A w Pani przypadku było odwrotnie. Pani opuściła bogaty kraj i przyjechała do biednej Polski.

       - Ja zawsze płynęłam trochę pod prąd. Pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Żyjąc w Szwajcarii, miałam takie poczucie, że muszę coś zmienić. Pracowałam jako ogrodnik, bo z zawodu jestem ogrodnikiem. Miałam już dość wdychania trucizn, którymi codziennie spryskiwałam rośliny. Pracowałam między innymi w hotelu, gdzie pielęgnowałam kwiaty w szklarniach hotelowych. Nie chciałam więcej tracić zdrowia. Szukałam czegoś innego.
      
       - Co ma Pani ze Szwajcarki?

       - Punktualność oraz słowność. Gdy coś komuś obiecuję, to na sto procent się z tego wywiązuję. A gdy coś nagłego mi wypadnie, to dzwonię i przepraszam, że się spóźnię. W Polsce z tą słownością jest różnie. Staram się też być zawsze życzliwa i serdeczna w stosunku do ludzi.
      
       - Co dobrego dało Pani życie w Polsce?
       - Bardzo wiele. Poznałam wspaniałych ludzi. Mam dużo przyjaciół, więcej niż w Szwajcarii. Wszędzie jestem mile widziana. Ważne jest chyba to, że jestem Szwajcarką a nie Niemką, bo Polacy nadal mają dystans do Niemców ze względu na wojnę. A Szwajcarię traktują neutralnie.
      
       - Często widuję Panią na różnych kulturalnych imprezach. Najczęściej na wieczorach literackich.

       - Książki to moja choroba. Uwielbiam je. W Szwajcarii miałam ich tak dużo, że nie wiedziałam, gdzie je postawić. Kocham książki, dlatego też bardzo często chodzę na wieczorki autorskie. Czasami mogę dowiedzieć się tam czegoś nowego na temat naszego miasta i jego historii. Potrzebne mi to do mojej pracy jako przewodnika.
      
       - Miała Pani trudności z nauką języka polskiego?

       - Całego życia mi nie starczy na nauczenie się tego języka. Jest bardzo trudny. Zmorą są dla mnie wszelkie odmiany, końcówki. W nauce języka polskiego języka pomógł mi trochę język rosyjski, którego uczyłam się przez dziewięć lat w Szwajcarii. Gramatyka obu języków jest bardzo podobna.
      
       - Pochodzi Pani z Baden koło Zurychu. Kogo zostawiła Pani w Szwajcarii?

       - Jestem jedynaczką, więc tylko rodziców. Ojciec umarł w 2009 roku i została mi tylko mama. Odwiedzam ją zawsze raz w roku na wiosnę. Miejscowość, z której pochodzę to mały kurort. Znajduje się tam gorące źródło. Woda ma tam 80 stopni Celsjusza. To miejsce lecznicze, bo woda zawiera dużo siarki. Kanton, w którym mieszkam jest katolicki. Inaczej niż nieopodal leżący Zurych, który jest ewangelicki. Cieszę się, że tutaj trafiłam, bo Polska też jest katolicka.
      

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Pani Brygida nawiązuje w ten sposób do pięknych osiągnięć Szwajcarów zamieszkałych kiedyś w Elblągu i na Żuławach. W Elblągu mieli swój konsulat, który po 1938 roku reprezentował także Szwajcarów z Okręgu Kłajpedy i Wolnego Miasta Gdańska. Czy władze miasta Elbląga pomyślały o tym, by ten budynek jakoś oznaczyć? Nie. W dodatku wygląda on fatalnie. Pani Brygida zrobiła tak jak rodzice kanclerz Niemiec A. Merkel - w 1957 roku przenieśli się z Hamburga do DDR. Jak widać pani Brygidzie wyszło to na dobre a Kanclerz A. Merkel również. Jest dzisiaj najważniejszą kobieta na naszym globie!
  • Pani Brygida pięknie maluje. Bardzo lubimy Ją wszyscy. Pozdrawiam serdecznie. B.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    11
    0
    Członkini PTTK(2014-08-03)
  • Brygittka (pozwalam sobie na tą poufałość bo to moja koleżanka) jest wspaniała i mimo trudności z naszym językiem ma duże wiadomości i chęci. Poza tym jak tu wspomniał jeden z dyskutant ów a duże talent malarski, a także inne zdolności rękodzielnicze. Jest także zakonach na szyj mieście.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    9
    0
    KarolWyszyński(2014-08-03)
Reklama