
Na Zalewie Wiślanym doszło do tragedii. Z niewyjaśnionych jeszcze przyczyn jacht, którym z Nadbrzeża do Krynicy Morskiej płynął ojciec z synem, przewrócił się. Ratownicy znaleźli ciało nastolatka, trwają poszukiwania starszego mężczyzny. Obaj żeglarze przyjechali do naszego regionu aż z Wrocławia.
- W poniedziałek około godz. 23 otrzymaliśmy zgłoszenie o zaginęciu łódki klasy finn z dwiema osobami na pokładzie. Mężczyźni mieli dopłynąć do Krynicy Morskiej. Natychmiast rozpoczęliśmy poszukiwania, w których uczestniczą dwie jednostki ratownicze ze Sztutowa i Tolkmicka oraz zamiennie śmigłowiec i samolot poszukiwawczy - informuje Mirosława Więckowska, rzecznik prasowy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Gdyni. - Około godz. 5.50 rano odnalezione zostało ciało jednej z poszukiwanych osób - nastolatka. Trwają poszukiwania starszego mężczyzny.
Ciało nastolatka znaleziono niedaleko Krynicy Morskiej, chłopiec miał na sobie kapok. Dryfującą łódkę odnaleziono niedaleko Piasków. - W tej chwili trwają czynności prokuratorskie z udziałem policji w miejscu odnalezienia zwłok, ustalamy tożsamość ofiary - powiedziała nam mł. asp. Paulina Grzesiowska, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Nowym Dworze Gdańskim.
W poniedziałek, gdy doszło do tragedii, na Zalewie Wiślanym panowały złe warunki do żeglowania, wiał bardzo silny wiatr. Wielu żeglarzy zostało w portach. - Z Zalewem nie ma żartów, szczególnie przy takiej pogodzie, jaka była wczoraj. Na brzegu było niebezpiecznie, a co dopiero na wodzie - powiedział nam Bogdan Justyński, doświadczony elbląski żeglarz.
Aktualizacja: Jak nam powiedział Jakub Sawicki z Zespołu Prasowego Komendy Miejskiej Policji w Elblągu, policjanci z Tolkmicka przesłuchali bosmana stanicy w Nadbrzeżu, skąd wypłynęli żeglarze, i ich rodzinę. - Cała rodzina - rodzice i dwójka dzieci - przyjechała z Wrocławia, jeździli po Polsce żukiem z łódką typu finn, zwiedzając kraj - informuje Jakub Sawicki. - W poniedziałek po południu przyjechali do Nadbrzeża, 49-letni ojciec z 14-letnim synem zwodowali łódkę. Jak zeznał bosman, mówili że chcą zrobić małe kółko łódką na zalewie. Bosman przestrzegał ich przed trudnymi warunkami atmosferycznymi - dodaje Jakub Sawicki. - W tym czasie mama z córką pojechały rowerami do Elbląga. Gdy wróciły wieczorem, zauważyły, że żuk jest zaparkowany, a obu żeglarzy nie ma. Powiadomiły o tym bosmana, który wszczął alarm.
Jak informuje policja, obaj żeglarze mieli odpowiednie patenty, 49-latek był doświadczonym sternikiem. Wypływając w rejs mieli ze sobą kapoki i charakterystyczne pomarańczowe kurtki... Ich rodzina przebywa obecnie w młodzieżowym ośrodku w Kamienicy Elbląskiej. Jest pod opieką psychologa.
Zobacz materiał Telewizji Elbląskiej
Ciało nastolatka znaleziono niedaleko Krynicy Morskiej, chłopiec miał na sobie kapok. Dryfującą łódkę odnaleziono niedaleko Piasków. - W tej chwili trwają czynności prokuratorskie z udziałem policji w miejscu odnalezienia zwłok, ustalamy tożsamość ofiary - powiedziała nam mł. asp. Paulina Grzesiowska, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Nowym Dworze Gdańskim.
W poniedziałek, gdy doszło do tragedii, na Zalewie Wiślanym panowały złe warunki do żeglowania, wiał bardzo silny wiatr. Wielu żeglarzy zostało w portach. - Z Zalewem nie ma żartów, szczególnie przy takiej pogodzie, jaka była wczoraj. Na brzegu było niebezpiecznie, a co dopiero na wodzie - powiedział nam Bogdan Justyński, doświadczony elbląski żeglarz.
Aktualizacja: Jak nam powiedział Jakub Sawicki z Zespołu Prasowego Komendy Miejskiej Policji w Elblągu, policjanci z Tolkmicka przesłuchali bosmana stanicy w Nadbrzeżu, skąd wypłynęli żeglarze, i ich rodzinę. - Cała rodzina - rodzice i dwójka dzieci - przyjechała z Wrocławia, jeździli po Polsce żukiem z łódką typu finn, zwiedzając kraj - informuje Jakub Sawicki. - W poniedziałek po południu przyjechali do Nadbrzeża, 49-letni ojciec z 14-letnim synem zwodowali łódkę. Jak zeznał bosman, mówili że chcą zrobić małe kółko łódką na zalewie. Bosman przestrzegał ich przed trudnymi warunkami atmosferycznymi - dodaje Jakub Sawicki. - W tym czasie mama z córką pojechały rowerami do Elbląga. Gdy wróciły wieczorem, zauważyły, że żuk jest zaparkowany, a obu żeglarzy nie ma. Powiadomiły o tym bosmana, który wszczął alarm.
Jak informuje policja, obaj żeglarze mieli odpowiednie patenty, 49-latek był doświadczonym sternikiem. Wypływając w rejs mieli ze sobą kapoki i charakterystyczne pomarańczowe kurtki... Ich rodzina przebywa obecnie w młodzieżowym ośrodku w Kamienicy Elbląskiej. Jest pod opieką psychologa.
Zobacz materiał Telewizji Elbląskiej
RG