
Od 15 do 20 milionów złotych chce pod Pasłękiem zainwestować największa polska firma produkująca pasze dla zwierząt. Dzisiaj podczas debaty w pasłęckim ratuszu przedstawiciele przedsiębiorstwa opowiedzieli o szczegółach tej inwestycji. Nie wszyscy są z niej zadowoleni.
Laboratorium na powierzchni 11 tysięcy metrów
- Strategia naszej firmy nie przewiduje budowy wielkopowierzchniowych ferm ani pod Pasłękiem, ani nigdzie w kraju. Dostosowaliśmy ją do potrzeb rynku i chcemy się skupić na udoskonalaniu metod żywienia drobiu i trzody chlewnej – przekonywał podczas debaty Szymon Kuprian, dyrektor finansowy Wipaszu.
- Musimy postawić na innowację i naukę, by po pierwsze nie dać się wyprzedzić innym krajom w hodowli drobiu, w której jesteśmy liderem w Europie. A po drugie zrobić wszystko, by poprawić sytuację w produkcji trzody chlewnej, bo obecnie jedna trzecia mięsa wieprzowego, która trafia do polskich sklepów, pochodzi z zagranicy – dodawał Dariusz Hinz, doradca ds. żywienia drobiu z Wipaszu.
Jak przekonywali przedstawiciele firmy, instytut badawczy pod Pasłękiem ma składać się z dwóch laboratoriów: produkcji prosiąt oraz zdrowia i żywienia kurczaka. Mają zajmować około 11 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni. Pieczę nad działalnością instytutu ma objąć Uniwersytet Warmińsko-Mazurski, który już podpisał z Wipaszem list intencyjny w sprawie współpracy. Ma być to miejsce nie tylko hodowli i badań, ale także seminariów i konferencji dla rolników, studentów i specjalistów z tej dziedziny. W pobliżu, na bazie starego młyna w Krośnie, ma powstać hotel i zaplecze gastronomiczne. Łączny koszt inwestycji jest planowany na kwotę 15-20 milionów złotych.
Ile sztuk zwierząt? Nie wiadomo
Niektórzy mieszkańcy uważają jednak, że instytut ma być tylko przykrywką dla szerszej działalności hodowlanej. Obaj przedstawiciele firmy nie potrafili powiedzieć, ile sztuk drobiu i trzody chlewnej będzie w instytucie hodowanych. Obiecali, że uzupełnią tę informację w przyszłości.
- Sądząc po powierzchni obu budynków, to może się tam zmieścić nawet 90 tysięcy kurczaków – mówiła podczas spotkania Zofia Leszczyńska, mieszkanka powiatu żuromińskiego, które jest zagłębiem kurzych ferm. Przyjechała do Pasłęka, by przestrzec mieszkańców. - Nie jestem przeciwniczką ferm, ale niech one nie będą planowane tak blisko miejsc, gdzie mieszkają ludzie. W naszym powiecie są takie miejscowości, gdzie na 200 mieszkańców przypadają dwa miliony kurczaków. Nie dopuście do takiej sytuacji u siebie, żebyście nie musieli później żyć w takich warunkach, w jakich my żyjemy. W jednym wielkim fetorze.

Racje i emocje
Dyskusja momentami była emocjonująca. Plany firmy Wipasz w pełni poparli rolnicy i sołtysi obecnie na spotkaniu, za są także przedstawiciele Izby Rolniczej. Inwestycji obawiają się właściciele pola golfowego i właścicielka sąsiedniej działki.
- Proszę pana, panie burmistrzu, byście wyłączyli naszą działkę spod tego planu. My z tego tytułu będziemy mieli tylko same straty – apelowała właścicielka 10-hektarowego pola. Zaproponowała, by gmina odkupiła od niej działkę.
- Gmina odkupić nie może, ale proszę dać ogłoszenie, na pewno kupiec się znajdzie, bo w gminie jest deficyt wolnej ziemi – odpowiedział burmistrz Wiesław Śniecikowski.
- Skoro firma Wipasz zmieniła koncepcję inwestycji, to czy nadal zapisy planu są aktualne i czy są zgodne ze studium wykonalności? Przecież teraz mówimy o działalności naukowej, a o tym w projekcie planu zagospodarowania przestrzennego nie ma mowy – dopytywała jedna z protestujących przeciw inwestycji osób.
- Musimy te prawne wątpliwości wyjaśnić. Potrzebne są też kolejne rozmowy z projektantem planu, firmą Wipasz i osobami protestującymi, by znaleźć kompromis w tej sprawie – zapowiedział burmistrz Pasłęka na zakończenie wtorkowego spotkania
Projekt planu zagospodarowania przestrzennego jest wyłożony w pasłęckim Urzędzie Miejskim do 22 września. Do 6 października mieszkańcy mogą zgłaszać do niego uwagi. Jest ich wiele, kolejne zaprotokołowano podczas wtorkowej dyskusji.