
Z wykształcenia jest chemikiem i informatykiem, a książki zaczął pisać, gdy złapała go depresja wieku średniego. Jego pierwsza książka stała się bestsellerem. Zdobył sławę, a powieść doczekała się ekranizacji. W ramach trzeciej edycji Festiwalu Literatury z elblążanami spotkał się Janusz L. Wiśniewski, autor „Samotności w sieci”.
Jak sam przyznał, pisać zaczął z tego samego powodu, dla którego za pióro chwyta polonista czy teatrolog, ale także dlatego, że złapał go kryzys wieku średniego. Tak powstała „Samotność w sieci”. Na początku nie było łatwo. Autor na próżno szukał wydawnictwa, które byłoby zainteresowane wydaniem powieści. Wysłał manuskrypt do piętnastu wydawnictw, odpowiedziały tylko dwa. Książka trafiła do czytelników 19 krajów łącznie z Wietnamem, Chinami i Albanią. Jej sprzedaż sięga 600 tysięcy egzemplarzy w Polsce i milion w Rosji.
– Zacząłem pisać, ponieważ zrobiło się w moim życiu smutno – opowiada pisarz. - Byłem w trakcie habilitacji. Strasznie trudny okres. Dąży się do tego momentu bardzo długo, a potem, gdy się go osiąga, jest się na tym szczycie dwie minuty i nagle nic się nie zmienia i przychodzi tzw. depresja po sukcesie. Właśnie wtedy zrobiło mi się jakoś smutno, dodatkowo chwycił mnie kryzys wieku średniego.
Pisanie dla autora stało się czymś w rodzaju psychoterapii, refleksji nad samym sobą, rodzajem rozmowy z samym sobą, pisał ze smutku i przeciwko smutkowi. W ślad za pierwszym sukcesem powstały następne powieści. Jedna z nich rozgrywa się w sopockim Grand Hotelu, miejscu pełnym tajemnic. To tu we wrześniu 1939 roku trzy pokoje zajmował sam Hitler, to tu czas z kochankami spędzał Cyrankiewicz, to tu dochodziło do wielu samobójstw, ponieważ nieopodal znajdowało się kasyno, a Grand Hotel dla bankrutów stawał się doskonałym miejscem na dokonanie tego desperackiego czynu. Właśnie Grand Hotel Wiśniewski wybiera na miejsce swojej kolejnej powieści. Tu weekend spędza warszawska dziennikarka i bezdomny.
– Osobiście uwielbiam spędzać czas z bezdomnymi – mówi Janusz L. Wiśniewski. - Przysiadam się często do nich, opróżniam swoją sakiewkę, zostawiam im pieniądze. A oni mają mi do opowiedzenia niezwykłe historie. Ta historia od jakiegoś sukcesu życiowego, od stabilizacji do bezdomności jest zazwyczaj strasznie ciekawa. A wielu bezdomnych jest bezdomnymi z własnego wyboru.
Cechą stylu pisarskiego Wiśniewskiego jest skrupulatność, z jaką autor opisuje pewne zjawiska i zamiłowanie szczegółu.
- Wynika to z naukowego świata, z którym na co dzień miałem kontakt – mówi pisarz. - Ta literatura przydarzyła mi się w małżeństwie z nauką, jak romans z pewną kochanką, który trwa do dzisiaj. Szczegóły są dla mnie bardzo ważne. Zanim cokolwiek napiszę sprawdzam to dokładnie. Gdy w swojej książce napisałem, że na jakiejś ulicy słychać było dzwony kościoła, ja rzeczywiście sprawdziłem, czy na tej ulicy te dzwony słychać.
– Zacząłem pisać, ponieważ zrobiło się w moim życiu smutno – opowiada pisarz. - Byłem w trakcie habilitacji. Strasznie trudny okres. Dąży się do tego momentu bardzo długo, a potem, gdy się go osiąga, jest się na tym szczycie dwie minuty i nagle nic się nie zmienia i przychodzi tzw. depresja po sukcesie. Właśnie wtedy zrobiło mi się jakoś smutno, dodatkowo chwycił mnie kryzys wieku średniego.
Pisanie dla autora stało się czymś w rodzaju psychoterapii, refleksji nad samym sobą, rodzajem rozmowy z samym sobą, pisał ze smutku i przeciwko smutkowi. W ślad za pierwszym sukcesem powstały następne powieści. Jedna z nich rozgrywa się w sopockim Grand Hotelu, miejscu pełnym tajemnic. To tu we wrześniu 1939 roku trzy pokoje zajmował sam Hitler, to tu czas z kochankami spędzał Cyrankiewicz, to tu dochodziło do wielu samobójstw, ponieważ nieopodal znajdowało się kasyno, a Grand Hotel dla bankrutów stawał się doskonałym miejscem na dokonanie tego desperackiego czynu. Właśnie Grand Hotel Wiśniewski wybiera na miejsce swojej kolejnej powieści. Tu weekend spędza warszawska dziennikarka i bezdomny.
– Osobiście uwielbiam spędzać czas z bezdomnymi – mówi Janusz L. Wiśniewski. - Przysiadam się często do nich, opróżniam swoją sakiewkę, zostawiam im pieniądze. A oni mają mi do opowiedzenia niezwykłe historie. Ta historia od jakiegoś sukcesu życiowego, od stabilizacji do bezdomności jest zazwyczaj strasznie ciekawa. A wielu bezdomnych jest bezdomnymi z własnego wyboru.
Cechą stylu pisarskiego Wiśniewskiego jest skrupulatność, z jaką autor opisuje pewne zjawiska i zamiłowanie szczegółu.
- Wynika to z naukowego świata, z którym na co dzień miałem kontakt – mówi pisarz. - Ta literatura przydarzyła mi się w małżeństwie z nauką, jak romans z pewną kochanką, który trwa do dzisiaj. Szczegóły są dla mnie bardzo ważne. Zanim cokolwiek napiszę sprawdzam to dokładnie. Gdy w swojej książce napisałem, że na jakiejś ulicy słychać było dzwony kościoła, ja rzeczywiście sprawdziłem, czy na tej ulicy te dzwony słychać.
dk