Rozmowa z Witoldem Ładą, radnym sejmiku województwa warmińsko - mazurskiego oraz liderem Ligi Polskich Rodzin w Elblągu.
W ubiegłą sobotę LPR pikietowała przeciwko Unii Europejskiej. Dlaczego protestujecie?
Chcemy uświadomić mieszkańcom zagrożenia związane z wejściem Polski do Unii Europejskiej. Mówi się bardzo dużo o pozytywnych tego aspektach, o zagrożeniach nie mówi się nic.
Jakie są - według was - te zagrożenia?
Jest ich wiele. Wchodząc do Unii naród polski utraci suwerenność, ponieważ prawodawstwo unijne będzie miało wyższość nad polską Konstytucją. Po akcesji dojdzie do niekontrolowanego przez nikogo wykupu ziemi przez obcokrajowców. Deficyt w wymianie handlowej między Polską a Unią już sięga dziewięciu mld dolarów i dalej wzrośnie. Rolnicy polscy przez następne 10 lat będą dyskryminowani w temacie dopłat bezpośrednich. Integracja z Unią oznacza także ograniczenie możliwości współpracy z USA i innymi krajami na świecie, zaś na wschodniej granicy Polski powstanie nowa żelazna kurtyna, co utrudni wymianę gospodarczą i kontakty z Polakami ze wschodu. I w końcu, Polska przez 10 lat straciła na przygotowaniu się do wejścia do Unii 595 mld dolarów. Zyskaliśmy tylko 30,5 mld - można to sobie porównać. I tak mamy wchodzić do Unii? Trzeba przeczekać ten okres, zagłosować w referendum na "nie" i rozpocząć nowe rozmowy, wynegocjować nowe warunki.
Czy później będziemy w stanie wynegocjować lepsze warunki? Za kilka lat będziemy musieli przecież przekonywać dużo więcej krajów.
W tej chwili najbardziej zależy Unii Europejskiej, a szczególnie Niemcom, na tym, aby Polska została wchłonięta przez Unię. Nie zależy im tak mocno na Czechach czy na Litwie i Estonii. Po odrzuceniu referendum na pewno warunki stworzą nam lepsze, bo będą dalej chcieli Polskę wchłonąć. I wtedy możemy dalej negocjować.
Ale będziemy musieli się także liczyć z głosem tych krajów, które teraz wejdą do Unii.
Oni będą nas prosić, nie my ich. Bo w tej chwili to nie my chcemy do Unii. To oni nas chcą. Oni chcą tutaj wejść. Tam jest dużo pieniędzy. Chcą tu przyjść z kapitałem i nas po prostu wykupić. To jest tak samo, jak w 1939 roku. Wtedy była wojna, a teraz nikt jej nie chce. Gdyby na nas napadli, to wszystko tu byłoby zniszczone, zatrute. I po co mieliby wejść na takie ziemie? To będzie natomiast ekonomiczna likwidacja państwa polskiego.
Widzi pan jakąś alternatywę dla Unii?
Oczywiście, że tak. Jest to po prostu suwerenne państwo polskie, niepodległe. To jest dla nas alternatywa. Możemy przecież współpracować i konkurować z innymi państwami. Jeżeli wejdziemy do Unii, to nas zamkną, zablokują.
Nie lepiej jednak trzymać się silniejszych i korzystać z ich doświadczeń i technologii?
Oni nam nie dadzą żadnych technologii. Dla nich tu jest rynek zbytu. Tu przyjdą unijne towary i nie będzie mowy o konkurencji. Rolnicy nie wytrzymają. Tym bardziej, że teraz jest około dwóch milionów gospodarstw rolnych, a ma być 300 tysięcy. Gdzie ci ludzie pójdą? Będą budować sobie slumsy na obrzeżach miast? To jest przerażające. Gdzie będą pracować? Jeżeli jest dużo bezrobocie w Unii, to przecież Polacy też tam pracy nie znajdą. Kiedy już powiemy Unii "nie", to wtedy trzeba będzie stworzyć nowy rząd, wybrać nowy parlament i wziąć się do roboty. I odbudować naszą gospodarkę, a wtedy praca będzie. Po wojnie nic nie było, było wszystko zniszczone i była praca? Była.
Chcemy uświadomić mieszkańcom zagrożenia związane z wejściem Polski do Unii Europejskiej. Mówi się bardzo dużo o pozytywnych tego aspektach, o zagrożeniach nie mówi się nic.
Jakie są - według was - te zagrożenia?
Jest ich wiele. Wchodząc do Unii naród polski utraci suwerenność, ponieważ prawodawstwo unijne będzie miało wyższość nad polską Konstytucją. Po akcesji dojdzie do niekontrolowanego przez nikogo wykupu ziemi przez obcokrajowców. Deficyt w wymianie handlowej między Polską a Unią już sięga dziewięciu mld dolarów i dalej wzrośnie. Rolnicy polscy przez następne 10 lat będą dyskryminowani w temacie dopłat bezpośrednich. Integracja z Unią oznacza także ograniczenie możliwości współpracy z USA i innymi krajami na świecie, zaś na wschodniej granicy Polski powstanie nowa żelazna kurtyna, co utrudni wymianę gospodarczą i kontakty z Polakami ze wschodu. I w końcu, Polska przez 10 lat straciła na przygotowaniu się do wejścia do Unii 595 mld dolarów. Zyskaliśmy tylko 30,5 mld - można to sobie porównać. I tak mamy wchodzić do Unii? Trzeba przeczekać ten okres, zagłosować w referendum na "nie" i rozpocząć nowe rozmowy, wynegocjować nowe warunki.
Czy później będziemy w stanie wynegocjować lepsze warunki? Za kilka lat będziemy musieli przecież przekonywać dużo więcej krajów.
W tej chwili najbardziej zależy Unii Europejskiej, a szczególnie Niemcom, na tym, aby Polska została wchłonięta przez Unię. Nie zależy im tak mocno na Czechach czy na Litwie i Estonii. Po odrzuceniu referendum na pewno warunki stworzą nam lepsze, bo będą dalej chcieli Polskę wchłonąć. I wtedy możemy dalej negocjować.
Ale będziemy musieli się także liczyć z głosem tych krajów, które teraz wejdą do Unii.
Oni będą nas prosić, nie my ich. Bo w tej chwili to nie my chcemy do Unii. To oni nas chcą. Oni chcą tutaj wejść. Tam jest dużo pieniędzy. Chcą tu przyjść z kapitałem i nas po prostu wykupić. To jest tak samo, jak w 1939 roku. Wtedy była wojna, a teraz nikt jej nie chce. Gdyby na nas napadli, to wszystko tu byłoby zniszczone, zatrute. I po co mieliby wejść na takie ziemie? To będzie natomiast ekonomiczna likwidacja państwa polskiego.
Widzi pan jakąś alternatywę dla Unii?
Oczywiście, że tak. Jest to po prostu suwerenne państwo polskie, niepodległe. To jest dla nas alternatywa. Możemy przecież współpracować i konkurować z innymi państwami. Jeżeli wejdziemy do Unii, to nas zamkną, zablokują.
Nie lepiej jednak trzymać się silniejszych i korzystać z ich doświadczeń i technologii?
Oni nam nie dadzą żadnych technologii. Dla nich tu jest rynek zbytu. Tu przyjdą unijne towary i nie będzie mowy o konkurencji. Rolnicy nie wytrzymają. Tym bardziej, że teraz jest około dwóch milionów gospodarstw rolnych, a ma być 300 tysięcy. Gdzie ci ludzie pójdą? Będą budować sobie slumsy na obrzeżach miast? To jest przerażające. Gdzie będą pracować? Jeżeli jest dużo bezrobocie w Unii, to przecież Polacy też tam pracy nie znajdą. Kiedy już powiemy Unii "nie", to wtedy trzeba będzie stworzyć nowy rząd, wybrać nowy parlament i wziąć się do roboty. I odbudować naszą gospodarkę, a wtedy praca będzie. Po wojnie nic nie było, było wszystko zniszczone i była praca? Była.
rozm. op