Tego nie wie nikt. W przyszłorocznym budżecie miasta nie ma zarezerwowanych pieniędzy na budowę hali sportowej przy Gimnazjum nr 7. Inwestycja stoi pod ogromnym znakiem zapytania.
W 2015 r. w głosowaniu w ramach budżetu obywatelskiego projekt „Budowa hali namiotowej na Zatorzu jako pełnowymiarowej sali sportowej” zdobył poparcie 3191 elblążan – niewiele mniej oddało głosy w tegorocznej edycji BO (3214 osób). Czy te głosy się zmarnują?
W projekcie przyszłorocznego budżetu Elbląga nie ma zarezerwowanych pieniędzy na tę inwestycję. Hala nie została także ujęta w projekcie uchwały „w sprawie ustalenia wykazu wydatków zamieszczonych w budżecie miasta Elbląg, które nie wygasają z upływem roku budżetowego oraz ustalenia planu finansowego wydatków”.
- Aby zarezerwować pieniądze w tej uchwale musielibyśmy mieć podpisaną umowę z wykonawcą – wyjaśnia Łukasz Mierzejewski z biura prasowego elbląskiego ratusza.
Umowy nie ma, bo jedyny przetarg jaki miasto ogłosiło w sprawie budowy hali (dopiero w listopadzie) został unieważniony z powodu rozminięcia się (dość dużego trzeba zauważyć) oczekiwań finansowych miasta i potencjalnego wykonawcy. Swoją ofertę złożyła tylko jedna firma, która swoje usługi wyceniła na 1,75 mln zł. Miasto zamierzało wydać... 433 tys. zł.
Nie wiadomo jaki będzie dalszy los inwestycji na Zatorzu. Projekt hali nie jest uwzględniony ani w przyszłorocznym projekcie budżetu, ani w projekcie Wieloletniej Prognozy Finansowej na lata 2017 – 2029.
- Musimy spiąć budżet. Na razie nie ma decyzji w sprawie hali na Zatorzu – dodaje Łukasz Mierzejewski.
Czyli wiemy, że nic nie wiemy. Miasto wydało już pieniądze na program funkcjonalno – użytkowy. Jest to konieczne do ogłoszenia przetargu w formule „zaprojektuj i wybuduj”. Tylko jak się okazało po otwarciu ofert – koszty szacowane przez urzędników mają się nijak do ceny zaoferowanej przez potencjalnego wykonawcę.
Trudno w tej chwili pisać o tym, czy będą rozpisane kolejne przetargi, czy inwestycja zostanie rozłożona na etapy, gdyż nie ma pieniędzy. Głosowanie nad budżetem odbędzie się 29 grudnia – i wtedy jest teoretyczna możliwość zarezerwowania środków na budowę hali. W wyniku nacisku opinii publicznej znalazły się pieniądze na wkład własny dla elbląskiego muzeum. Czy i tam razem potrzeba nacisku elektoratu?
Inwestycja od początku nie miała szczęścia do realizacji. Przy akceptacji wniosku do poddania go pod głosowanie Budżetu Obywatelskiego źle oszacowano jego wartość. I już po zwycięstwie, kiedy okazało się, że halę trzeba będzie zbudować, urzędnicy zorientowali się, że koszt inwestycji będzie większy niż zakładane 480 tys. zł (na taką sumę oszacowano koszt budowy). Mieszkańcy jednak twierdzili, że halę da się zbudować w tej cenie. Propozycja wiceprezydenta Janusza Nowaka o etapowaniu inwestycji nie spotkała się z uznaniem mieszkańców dzielnicy.
Na razie na Zatorzu króluje czarny humor: „Prędzej z powrotem przywrócą gimnazja niż wybudują halę”.
W projekcie przyszłorocznego budżetu Elbląga nie ma zarezerwowanych pieniędzy na tę inwestycję. Hala nie została także ujęta w projekcie uchwały „w sprawie ustalenia wykazu wydatków zamieszczonych w budżecie miasta Elbląg, które nie wygasają z upływem roku budżetowego oraz ustalenia planu finansowego wydatków”.
- Aby zarezerwować pieniądze w tej uchwale musielibyśmy mieć podpisaną umowę z wykonawcą – wyjaśnia Łukasz Mierzejewski z biura prasowego elbląskiego ratusza.
Umowy nie ma, bo jedyny przetarg jaki miasto ogłosiło w sprawie budowy hali (dopiero w listopadzie) został unieważniony z powodu rozminięcia się (dość dużego trzeba zauważyć) oczekiwań finansowych miasta i potencjalnego wykonawcy. Swoją ofertę złożyła tylko jedna firma, która swoje usługi wyceniła na 1,75 mln zł. Miasto zamierzało wydać... 433 tys. zł.
Nie wiadomo jaki będzie dalszy los inwestycji na Zatorzu. Projekt hali nie jest uwzględniony ani w przyszłorocznym projekcie budżetu, ani w projekcie Wieloletniej Prognozy Finansowej na lata 2017 – 2029.
- Musimy spiąć budżet. Na razie nie ma decyzji w sprawie hali na Zatorzu – dodaje Łukasz Mierzejewski.
Czyli wiemy, że nic nie wiemy. Miasto wydało już pieniądze na program funkcjonalno – użytkowy. Jest to konieczne do ogłoszenia przetargu w formule „zaprojektuj i wybuduj”. Tylko jak się okazało po otwarciu ofert – koszty szacowane przez urzędników mają się nijak do ceny zaoferowanej przez potencjalnego wykonawcę.
Trudno w tej chwili pisać o tym, czy będą rozpisane kolejne przetargi, czy inwestycja zostanie rozłożona na etapy, gdyż nie ma pieniędzy. Głosowanie nad budżetem odbędzie się 29 grudnia – i wtedy jest teoretyczna możliwość zarezerwowania środków na budowę hali. W wyniku nacisku opinii publicznej znalazły się pieniądze na wkład własny dla elbląskiego muzeum. Czy i tam razem potrzeba nacisku elektoratu?
Inwestycja od początku nie miała szczęścia do realizacji. Przy akceptacji wniosku do poddania go pod głosowanie Budżetu Obywatelskiego źle oszacowano jego wartość. I już po zwycięstwie, kiedy okazało się, że halę trzeba będzie zbudować, urzędnicy zorientowali się, że koszt inwestycji będzie większy niż zakładane 480 tys. zł (na taką sumę oszacowano koszt budowy). Mieszkańcy jednak twierdzili, że halę da się zbudować w tej cenie. Propozycja wiceprezydenta Janusza Nowaka o etapowaniu inwestycji nie spotkała się z uznaniem mieszkańców dzielnicy.
Na razie na Zatorzu króluje czarny humor: „Prędzej z powrotem przywrócą gimnazja niż wybudują halę”.
Sebastian Malicki