Kto pragnął wyładować się przy solidnej dawce punkowej energii ten doskonale wiedział co robi, przybywając w niedzielny (23 września) wieczór do Mjazzgi. Koncert Farben Lehre okazał się być doskonałą ku temu okazją. Zobacz fotoreportaż.
Nim jednak na scenie pojawił się - obchodzący w ubiegłym roku ćwierćwiecze - zespół, trochę nieoczekiwanie (ponoć również dla nich samych), wystąpił bydgoski Wirus. Powstały w 2009 roku zespół złożony z trzech niemłodych już panów i jednej całkiem młodej wokalistki uraczył zebranych energetycznym i bardzo dobrze brzmiącym kawałkiem punkrockowej energii. Niestety, jak dla mnie, muzyka Wirusa nie niosła ze sobą nic interesującego, będąc niekiedy tak do bólu prostą, że aż dziw, że tworzoną przez ludzi z pewnym muzycznym stażem. Jasnym światełkiem była tutaj wokalistka – Ola – która nadrabiała za całą ekipę radością bycia na scenie i uśmiechem. A przy okazji całkiem nieźle śpiewała. Mimo moich obiekcji, ekipie udało się rozruszać zebraną pod sceną młodzież.
Farben Lehre do Elbląga przyjechali nie po raz pierwszy. Frekwencja na koncercie jasno pokazała, że mogą tu spokojnie wracać również w przyszłości, bo fanów na naszej ziemi im nie brakuje. Okazją do tej wizyty był świeżo wydany, dziesiąty studyjny album grupy „Achtung 2012”.
Już od pierwszych dźwięków „Watahy” było jasne, że to będzie dobry koncert i że zespół nie będzie miał żadnych problemów z porwaniem ludzi do zabawy. Charakterystyczne dla grupy melodyjne a zarazem energetyczne utwory nie sprzyjają pasywnej obserwacji tego, co dzieje się na scenie. Każdy kolejny utwór jak: „Pogodna”, „Szwajcaria”, „Zbrodnia i wiara”, „Terrorystan” „Spodnie z GS- u” to niesamowita moc pod sceną i pogo w dawno nie widzianym w Mjazzdze wydaniu. Nie jeden z tam skaczących latał pod sufitem na rękach reszty publiczności. Muzycy tymczasem prawie nie dawali chwili wytchnienia, przerwy między utworami rzadko trwały dłużej niż 10 sekund. Nie dziwi więc, że w stosunkowo krótkim czasie zdążyli zagrać blisko dwadzieścia numerów. A ponieważ wszystkim było mało, musiały pojawić się bisy: „Helikoptery”, „Corrida”, „Judasz” i zadedykowany Kurtowi Cobainowi „Rape Me”. W trakcie koncertu Wojtek Wojda (wokalista) zadedykował utwór „Nierealne ogniska” zmarłym muzykom-przyjaciołom.
Farben Lehre do Elbląga przyjechali nie po raz pierwszy. Frekwencja na koncercie jasno pokazała, że mogą tu spokojnie wracać również w przyszłości, bo fanów na naszej ziemi im nie brakuje. Okazją do tej wizyty był świeżo wydany, dziesiąty studyjny album grupy „Achtung 2012”.
Już od pierwszych dźwięków „Watahy” było jasne, że to będzie dobry koncert i że zespół nie będzie miał żadnych problemów z porwaniem ludzi do zabawy. Charakterystyczne dla grupy melodyjne a zarazem energetyczne utwory nie sprzyjają pasywnej obserwacji tego, co dzieje się na scenie. Każdy kolejny utwór jak: „Pogodna”, „Szwajcaria”, „Zbrodnia i wiara”, „Terrorystan” „Spodnie z GS- u” to niesamowita moc pod sceną i pogo w dawno nie widzianym w Mjazzdze wydaniu. Nie jeden z tam skaczących latał pod sufitem na rękach reszty publiczności. Muzycy tymczasem prawie nie dawali chwili wytchnienia, przerwy między utworami rzadko trwały dłużej niż 10 sekund. Nie dziwi więc, że w stosunkowo krótkim czasie zdążyli zagrać blisko dwadzieścia numerów. A ponieważ wszystkim było mało, musiały pojawić się bisy: „Helikoptery”, „Corrida”, „Judasz” i zadedykowany Kurtowi Cobainowi „Rape Me”. W trakcie koncertu Wojtek Wojda (wokalista) zadedykował utwór „Nierealne ogniska” zmarłym muzykom-przyjaciołom.
Energia tego wieczoru spływała wręcz z sufitu (dosłownie), co jest ewidentnym dowodem na to, że Farben Lehre dało występ, który nikogo chyba nie zawiódł. Drugi już raz w tym roku widziałem FL "na żywo" (wcześniej na festiwalowej scenie w Węgorzewie) i zdecydowanie chłopaki nie spuszczają z tonu. Ten koncert, choć klubowy, był nawet lepszy niż tamten.
Tomasz Sulich