UWAGA!

Acid Drinkers grało w Edenie

 Elbląg, Acid Drinkers dało czadu w Edenie
Acid Drinkers dało czadu w Edenie (fot. AD)

Czysta, nieposkromiona moc i metalowy czad! Takiej nawałnicy dźwięków w tym roku w Elblągu jeszcze nie było. Wrócili po dwóch latach i pokazali, że są jak wino. Im starsi tym lepsi. Acid Drinkers! Zobacz fotoreportaż.

Pewne źródła mówią, że miał być suport. Z Acidami na obecnej trasie - w większości przypadków - gra zespół Mouga. W Elblągu jednak ich zabrakło. Czasu było mało i nie udało się zaangażować również żadnej lokalnej kapeli. Mimo to, koncert zaczął się dopiero przed godziną 21. Trzeba się więc było wykazać sporą cierpliwością. Jednak cierpliwość została nagrodzona.
       Acid Drinkers to jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich zespołów metalowych. Grają już ponad 20 lat i ciągle zjednują sobie nowe pokolenia fanów. Sobotni (11 grudnia) koncert był kolejnym w ramach trasy „My name is Dick. Fish Dick. Tour 2010 – 2011” promującej ostatnie wydawnictwo grupy płytę „Fishdick Zwei – The Dick Is Rising Again”. Na albumie tym znalazł się niebanalny przekrój coverów począwszy od klasyki gatunku: Slayera i Metalliki poprzez Red Hot Chilli Peppers i Thin Lizzy a na Lizie Minelli i Donie Summer kończąc.
       „Panie i panowie przed wami zespół Kiss!” – jednak to nie Gene Simmons wyszedł na scenę tylko Titus z ekipą Kwasożłopów. Na pierwszy ogień poleciały utwory z ostatniej płyty „Ring Of Fire” Johnnego Cash’a i „Hit The Road Jack” Raya Charles’a. Obydwa kawałki zabrzmiały zdecydowanie potężniej niż na albumie i te pierwsze pięć minut minęło w tempie błyskawicy. Dosyć tłumnie jak na elbląskie warunki zgromadzeni fani od początku rzucili się pod scenę w wir zabawy. A Acidzi nie dawali za wiele czasu na wytchnienie. Posypały się kolejne numery, wśród nich klasyki zespołu „Barmy Army”, „Drug Dealer” czy „Pizza Driver”. Świetnie sprawdzał się Jankiel, który rok temu zastąpił przedwcześnie zmarłego Aleksandra Mendyka, chłop pełen energii, wspierał Titusa w chórkach ale miał i własne pięć minut w utworze „Hot Stuff” Donny Summer, w którym zaśpiewał jako główny wokal.
       Najlepszy perkusista jakiego znam – po tych słowach Titusa przed mikrofonem stanął Ślimak. W tym czasie frontman usiadł za perkusją, a bas przechwycił Jankiel. Tylko Popcorn pozostał na swoim miejscu. I mogliśmy usłyszeć brawurowo odśpiewane przez Ślimaka „Et si tu n'existais pas” francuskiego muzyka Joe Dassin’a. Nostalgiczna piosenka po francusku i metalowcy w skórach – klimat rodem z Błękitnej Ostrygi. Wyszło znakomicie. Z „Fishdick Zwei” usłyszeliśmy jeszcze m.in.: „Bad Reputation” Thin Lizzy, „Blood Sugar Sex Magic” Red Hot’ów, klasyka Led Zeppelin „Bring it on home” . Szkoda, że zabrakło Slayer’owego “Seasons In The Abyss” w kapitalnej westernowej wersji. Poza coverami zagrali przekrojowo utwory chyba ze wszystkich swoich autorskich albumów.
       Po godzinie 22 zeszli ze sceny. Jednak nikt nie dał się nabrać na to, że tak się może to skończyć. „ACID DRINKERS! ACID DRINKERS!” rozbrzmiewało długo i na tyle skutecznie, że wrócili. Na zakończenie usłyszeliśmy kilka kawałków, wśród których nie zabrakło singlowego „Love Shack”, niestety bez gościnnego udziału Ani Brachaczek.
      

 


       Acid Drinkers zaserwowało nam ponad półtorej godziny konkretnej, metalowej mocy. Przyznaję, że dawno w Elblągu nie było tak dobrego metalowego koncertu. To świadczy o klasie zespołu i tłumaczy, dlaczego po blisko 25 latach na scenie nadal potrafią przyciągać na koncerty rzesze oddanych fanów, zarówno tych starszych z siwymi brodami, jak i tych młodszych. Zacny koncert.
      

Tomasz Sulich

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
Reklama