W lipcu 1965 roku oczy całej Polski skierowane były na Elbląg. Prasa rozpisywała się o I Biennale Form Przestrzennych -nowatorskim pomyśle ludzi zgromadzonych wokół Galerii EL.
Artyści rzeźbiarze i malarze wspólnie z robotnikami tworzyli dzieła z materiałów przekazanych przez "Zamech" - ze złomu, choć nie tylko. Efekt ich pracy możemy do dziś oglądać na elbląskich ulicach. Pomysł na Biennale zrodził się w środowisku "galerników". Tworzyli je artyści, a także inżynierowie o artystycznej duszy, skupieni wokół Galerii EL.
Kulturalne miasto
- Przyjechałem do Elbląga w latach 50-tych - wspomina Jerzy Wojewski, inżynier "Zamechu", współorganizator I Biennale Form Przestrzennych. - Ukończyłem Politechnikę Gdańską Wydział Mechaniczny i uzyskałem tytuł inżyniera o specjalizacji turbiny parowe. Mimo ciekawej pracy w Biurze Konstrukcyjnym "Zamechu" interesowałem się także sztuką, szczególnie plastyką. W Elblągu, tak jak wielu moich kolegów, znalazłem się z nakazu pracy. Byliśmy młodzi, chcieliśmy żyć pełnią życia, oglądać spektakle teatralne, dobre filmy, słuchać koncertów, spotykać się z ciekawymi ludźmi. Chcieliśmy czegoś więcej od tego, co oferował nam wtedy Elbląg, o którym mówiono „siedem wsi połączonych tramwajem”.
- Działałem w klubie NOT, później razem z Mirkiem Dymczakiem i Wackiem Nadziakiewiczem współtworzyłem Dyskusyjny Klub Filmowy "Czerwona Oberża" - kontynuuje J. Wojewski. - Organizowaliśmy projekcje filmów z Archiwum Filmów Dawnych oraz innych niedostępnych zachodnich obrazów, jak i spotkania z ludźmi kultury m.in. z aktorem Kazimierzem Rudzkim czy Jerzym Waldorffem. Były koncerty Filharmonii Narodowej, która występowała jak dotąd tylko w stolicy, wykłady o sztuce oraz spektakle naszego teatru olsztyńsko - elbląskiego. W "Czerwonej Oberży" były również wystawy. Jako pierwszy swoje prace zaprezentował Janusz Hankowski. W grupie artystycznych zapaleńców działał Gerard Kwiatkowski, wizjoner sztuki i natchniony plastyk, a zarazem monter telefoniczny, a później dekorator w "Zamechu". To on wystąpił do władz miejskich o przekazanie na użytek artystyczny tego, co zostało z kościoła podominikańskiego NMP na Starym Mieście.
Galernicy
- To była ruina - mówi Jerzy Wojewski. - Nie było dachu, a w środku rosła trawa i krzewy. Jednak byliśmy zdecydowani stworzyć w tym miejscu galerię. Wzięliśmy się więc do pracy.
Własnymi rękami, w wolnym czasie, porządkowali obiekt inżynierowie z "Zamechu": Wacław Nadziakiewicz, Lechosław Rutkowiak i Jerzy Wojewski oraz oczywiście Gerard Kwiatkowski. Pomagała im młodzież z zakładowej organizacji ZMS. Wyrzucali zwały gruzu, śmieci i nieczystości. W efekcie w 1962 r. Galeria EL została otwarta, a jej szefem został Gerard Kwiatkowski. Na pierwszą wystawę złożyły się jego prace oraz Gizeli Pierzyńskiej - Hankowskiej, Janusza Hankowskiego i Jana Góry, plastyków z Trójmiasta. Później w galerii eksponowano prace artystów z całej Polski. W takiej atmosferze dojrzewał pomysł Biennale Form Przestrzennych - imprezy organizowanej wspólnie przez galerię EL i Zakłady Mechaniczne "Zamech".
Dzieła ze złomu
22 lipca 1965 r. do Elbląga przyjechało ponad 40 twórców - rzeźbiarzy i malarzy – z Polski i zza granicy. Mieli oni stworzyć formy przestrzenne, które następnie miały stanąć w różnych punktach miasta. Tworzywo do pracy (złom metalowy użytkowy, choć nie tylko) oraz wykonawców zapewnił "Zamech". Artyści mieli pomysły i projekty, które pomagali im realizować inżynierowie i technicy "zamechowscy" – przeprowadzając potrzebne obliczenia, udzielając konsultacji konstruktorskich i materiałoznawczych - oraz spawacze i ślusarze - wykonując w metalu, a następnie montując dzieła.
- To czasem była trudna współpraca - dodaje Jerzy Wojewski.- Trzeba było wytłumaczyć artystom, że czegoś po prostu nie da się zrobić, bo materiał nie wytrzyma, bo kąt nie ten i rzeźba się przewróci.
Robotnicy pracowali przy tzw. popularnie "biennalach" po godzinach pracy, za darmo. Ale byli dumni ze współpracy z artystami.
- Cieszyli się, że artyści pytajš ich o zdanie, zwracają się do nich jako do fachowców - wyjaśnia Jerzy Wojewski.
Ostatecznie po miesiącu pracy w Elblągu stanęło 40 form przestrzennych autorstwa m.in. takich artystów jak: Magdalena Abakanowicz, Jerzy Jarnuszkiewicz, Zbigniew Gostomski, Zbigniew Dłubak, Henryk Stażewski, Marian Bogusz, Edward Krasiński, Lech Kunka, Adam Marczyński, Antoni Starczewski, Kajetan Sosnowski, Jerzy Krechowicz. Elblążanie, a także goście z całej Polski, podziwiali efekty I Biennale Form Przestrzennych.
- Robotnicy z dumą pokazywali swoim bliskim i znajomym wykonane przez siebie "biennale" - mówi Jerzy Wojewski.
O elbląskiej inicjatywie artystyczno - robotniczej rozpisywał się prasa. Był to bowiem ewenement na skalę nie tylko krajową, ale i międzynarodową.
- Sądzę, że zostawiamy tu nie tylko formy przestrzenne i plastyczne - zostawiamy bliskich przyjaciół - zwierzył się jednej z gazet Marian Bogusz, warszawski malarz i animator działań plastycznych, współzałożyciel Galerii "Krzywego Koła" w Warszawie.
Po pierwszym Biennale w Elblągu duńskie miasto Aalborg też zorganizowało na swoim terenie podobny plener rzeźby.
Elbląg organizował Biennale jeszcze czterokrotnie: w 1967, 1969, 1971 i 1973 r. Na terenie miasta stanęły kolejne formy przestrzenne autorstwa, m.in. Lecha Tomaszewskiego, Magdaleny Więcek, Macieja Szańkowskiego i Henryka Morela (II Biennale), Zbigniewa Książkiewicza (III Biennale).
- Jednak tym imprezom nie towarzyszyła już taka atmosfera, jak za pierwszym razem - dodaje Jerzy Wojewski.
Kulturalne miasto
- Przyjechałem do Elbląga w latach 50-tych - wspomina Jerzy Wojewski, inżynier "Zamechu", współorganizator I Biennale Form Przestrzennych. - Ukończyłem Politechnikę Gdańską Wydział Mechaniczny i uzyskałem tytuł inżyniera o specjalizacji turbiny parowe. Mimo ciekawej pracy w Biurze Konstrukcyjnym "Zamechu" interesowałem się także sztuką, szczególnie plastyką. W Elblągu, tak jak wielu moich kolegów, znalazłem się z nakazu pracy. Byliśmy młodzi, chcieliśmy żyć pełnią życia, oglądać spektakle teatralne, dobre filmy, słuchać koncertów, spotykać się z ciekawymi ludźmi. Chcieliśmy czegoś więcej od tego, co oferował nam wtedy Elbląg, o którym mówiono „siedem wsi połączonych tramwajem”.
- Działałem w klubie NOT, później razem z Mirkiem Dymczakiem i Wackiem Nadziakiewiczem współtworzyłem Dyskusyjny Klub Filmowy "Czerwona Oberża" - kontynuuje J. Wojewski. - Organizowaliśmy projekcje filmów z Archiwum Filmów Dawnych oraz innych niedostępnych zachodnich obrazów, jak i spotkania z ludźmi kultury m.in. z aktorem Kazimierzem Rudzkim czy Jerzym Waldorffem. Były koncerty Filharmonii Narodowej, która występowała jak dotąd tylko w stolicy, wykłady o sztuce oraz spektakle naszego teatru olsztyńsko - elbląskiego. W "Czerwonej Oberży" były również wystawy. Jako pierwszy swoje prace zaprezentował Janusz Hankowski. W grupie artystycznych zapaleńców działał Gerard Kwiatkowski, wizjoner sztuki i natchniony plastyk, a zarazem monter telefoniczny, a później dekorator w "Zamechu". To on wystąpił do władz miejskich o przekazanie na użytek artystyczny tego, co zostało z kościoła podominikańskiego NMP na Starym Mieście.
Galernicy
- To była ruina - mówi Jerzy Wojewski. - Nie było dachu, a w środku rosła trawa i krzewy. Jednak byliśmy zdecydowani stworzyć w tym miejscu galerię. Wzięliśmy się więc do pracy.
Własnymi rękami, w wolnym czasie, porządkowali obiekt inżynierowie z "Zamechu": Wacław Nadziakiewicz, Lechosław Rutkowiak i Jerzy Wojewski oraz oczywiście Gerard Kwiatkowski. Pomagała im młodzież z zakładowej organizacji ZMS. Wyrzucali zwały gruzu, śmieci i nieczystości. W efekcie w 1962 r. Galeria EL została otwarta, a jej szefem został Gerard Kwiatkowski. Na pierwszą wystawę złożyły się jego prace oraz Gizeli Pierzyńskiej - Hankowskiej, Janusza Hankowskiego i Jana Góry, plastyków z Trójmiasta. Później w galerii eksponowano prace artystów z całej Polski. W takiej atmosferze dojrzewał pomysł Biennale Form Przestrzennych - imprezy organizowanej wspólnie przez galerię EL i Zakłady Mechaniczne "Zamech".
Dzieła ze złomu
22 lipca 1965 r. do Elbląga przyjechało ponad 40 twórców - rzeźbiarzy i malarzy – z Polski i zza granicy. Mieli oni stworzyć formy przestrzenne, które następnie miały stanąć w różnych punktach miasta. Tworzywo do pracy (złom metalowy użytkowy, choć nie tylko) oraz wykonawców zapewnił "Zamech". Artyści mieli pomysły i projekty, które pomagali im realizować inżynierowie i technicy "zamechowscy" – przeprowadzając potrzebne obliczenia, udzielając konsultacji konstruktorskich i materiałoznawczych - oraz spawacze i ślusarze - wykonując w metalu, a następnie montując dzieła.
- To czasem była trudna współpraca - dodaje Jerzy Wojewski.- Trzeba było wytłumaczyć artystom, że czegoś po prostu nie da się zrobić, bo materiał nie wytrzyma, bo kąt nie ten i rzeźba się przewróci.
Robotnicy pracowali przy tzw. popularnie "biennalach" po godzinach pracy, za darmo. Ale byli dumni ze współpracy z artystami.
- Cieszyli się, że artyści pytajš ich o zdanie, zwracają się do nich jako do fachowców - wyjaśnia Jerzy Wojewski.
Ostatecznie po miesiącu pracy w Elblągu stanęło 40 form przestrzennych autorstwa m.in. takich artystów jak: Magdalena Abakanowicz, Jerzy Jarnuszkiewicz, Zbigniew Gostomski, Zbigniew Dłubak, Henryk Stażewski, Marian Bogusz, Edward Krasiński, Lech Kunka, Adam Marczyński, Antoni Starczewski, Kajetan Sosnowski, Jerzy Krechowicz. Elblążanie, a także goście z całej Polski, podziwiali efekty I Biennale Form Przestrzennych.
- Robotnicy z dumą pokazywali swoim bliskim i znajomym wykonane przez siebie "biennale" - mówi Jerzy Wojewski.
O elbląskiej inicjatywie artystyczno - robotniczej rozpisywał się prasa. Był to bowiem ewenement na skalę nie tylko krajową, ale i międzynarodową.
- Sądzę, że zostawiamy tu nie tylko formy przestrzenne i plastyczne - zostawiamy bliskich przyjaciół - zwierzył się jednej z gazet Marian Bogusz, warszawski malarz i animator działań plastycznych, współzałożyciel Galerii "Krzywego Koła" w Warszawie.
Po pierwszym Biennale w Elblągu duńskie miasto Aalborg też zorganizowało na swoim terenie podobny plener rzeźby.
Elbląg organizował Biennale jeszcze czterokrotnie: w 1967, 1969, 1971 i 1973 r. Na terenie miasta stanęły kolejne formy przestrzenne autorstwa, m.in. Lecha Tomaszewskiego, Magdaleny Więcek, Macieja Szańkowskiego i Henryka Morela (II Biennale), Zbigniewa Książkiewicza (III Biennale).
- Jednak tym imprezom nie towarzyszyła już taka atmosfera, jak za pierwszym razem - dodaje Jerzy Wojewski.
A