UWAGA!

Kołysz się i słuchaj tekstów…

 Elbląg, Kołysz się i słuchaj tekstów…
(fot. Daniel Orłowski)

Rozmowa z Muńkiem Staszczykiem, liderem grupy T.Love. W środę zagrali w Elblągu w ramach III Letnich Ogrodów „Polityki”.

Daniel Orłowski: Pięć lat to długi okres czasu. Czemu musieliśmy tyle czekać na nową płytę?
     Muniek Staszczyk: Były różne przyczyny. Z jednej strony coś się niby działo, wychodziły różne wydawnictwa typu DVD. Były dwa DVD, w tym jedno z Woodstock. Z drugiej strony było troszkę rozprężenia, to się zdarza w zespołach, że tak powiem, wiekowych, które długo grają. I ten kryzys wystąpił, tak że nie było jakby motywacji. Słabo to wszystko wyglądało. Musieliśmy się zebrać do kupy, zmobilizować, nagrać płytę i to troszkę trwało.
     
     „I hate rock&roll”, jej tytuł brzmi dziwnie. Sam przecież rzeźbisz polski rock&roll od 25 lat.
     Dlaczego dziwnie… Tytuł jest przekorny. Zawiera w sobie skrajne emocje. Z reguły rock&roll nigdy nie był muzyką happy. Raczej ten najlepszy rock&roll rodził się, że tak powiem, bardziej z bólu niż z jakiejś tam irytacji. W naszym zespole, po dość trudnym okresie, postanowiliśmy wziąć się na nowo do roboty. Wnieśliśmy się do sali prób, wróciliśmy do gitar, bębnów. A poza tym, jak się rozejrzysz dookoła, świat, który nas otacza, nie jest za bardzo love. Słowo „hate”, jak i słowo „love”, zawiera w sobie emocje jakoś tam nagromadzone. Wydaje mi się, że tytuł jest adekwatny do współczesności. Tytułów było zresztą wiele. Pisałem je sobie w zeszycie i chciałem, żeby w tytule był rock&roll. Jak mnie ktoś pyta, co gramy, zawsze odpowiadam: rock&roll. Pomimo tego, że robiliśmy dużo różnych rzeczy. To jest nasze źródło. Ten rock&roll ma już prawie 50 lat, a tak naprawdę - od Elvisa, Chucka Berry’ego, poprzez punk rock i Nirvanę - niewiele się zmienił. Tak naprawdę chodzi o przekaz szorstki, 4-5-6 akordów. I to jest T.Love. To jest ta baza. Do tego dochodzi jeszcze reggae.
     
     Właśnie, płytę dodatkowo wzbogaciła rozległa sesja instrumentalna: puzony, trąbki, saksofon, nadające utworom charakterystyczne brzmienie ska, post punk, reggae. Prawdę mówiąc, T.Love nigdy jeszcze nie był tak reggae jak teraz…
     Na każdej płycie mogłeś znaleźć jakieś kawałki reggae. Już w zasadzie od „Prymitywu” jakiś kawałek zawsze był. Zawsze byłem fanem The Clash, byłem fanem Marleya, jestem fanem po dziś dzień. W zasadzie poprzez końcówkę lat 70., kiedy zaczynałem słuchać reggae, do dziś, najbardziej lubię oczywiście to reggae stare, takie old-schoolowe. Mniej do mnie trafiają wszystkie rzeczy związane z Ragga Muffin. Na tej płycie jest hałas i puls.
     
     Nowa płyta jest zdecydowanie ostrą produkcją. Wydawałoby się, że po płycie „Model 01”, a przede wszystkim po singlu „Polish Boyfriend”, T.Love zwolnił tempo. A tu bum. Skąd ten powrót do korzeni?
     Nie tyle zwolniliśmy tempo, tylko „Model 01” to była taka płyta, gdzie my mieliśmy taki syndrom zespołu, który dużo rzeczy nagrał i chciał się sprawdzić w pisaniu piosenek ładnych. „Model 01” jest albumem pop, nie ukrywaliśmy tego. Mieliśmy syndrom np. późnych Beatlesów - wszyscy siedzą, komponują, schodzą się, robią nagranie, pieszczą to. A teraz to był powrót do normalnego walenia w gitary. Tak powstawały płyty takie jak „Prymityw”, „King”, tak powstawały płyty w latach 60. i 70. Takie płyty robili The Who, Stonesi, The Cash, Sex Pistols. Po prostu wchodzili i grali. Byłem producentem tej płyty, po raz pierwszy. Powiedziałem: panowie, dosyć, musimy wrócić do źródła, do tego, co jest najprawdziwsze w nas. Przez lata zastanawiałem się, skąd się wzięliśmy. I oczywiście, były takie piosenki jak „Polish Boyfriend”, które były dowcipem, pastiszem, ale nie każdy to łapał. Często dostawało nam się za to w d... Z jednej strony słusznie. Z drugiej… Gdyby nie było płyty tak lekkiej, łagodnej jak „Model 01”, nie byłoby „I hate rock&roll”. Tak naprawdę na koncertach zawsze graliśmy ostro, tylko single były różne.
     
     Na szczególną uwagę zwraca wokal na płycie. Kiedyś mówiłeś, że nie potrafisz śpiewać. Chyba czas zmienić wypowiedzi?
     No, nie wiem. Ja tak mówię przekornie… Swoje potrafię śpiewać, w swojej nucie, w swoim rejestrze. Może nie potrafię śpiewać tak jak Robert Plant czy Freddie Merkury, wiem. Śpiewać potrafię w tym, co robię. Prowokacyjnie mówię, że nie potrafię śpiewać.
     
     W utworach „Czarnuch” czy „Mr president” wykazujesz duże umiejętności wokalne. Skąd ta agresja w głosie?
     Przy tej płycie było dość dużo takich emocji, pewnego wkurzenia. Nie tylko na rzeczywistość, ale i między nami było nieciekawie.
     
     Doszły mnie słuchy, że to ostatnia płyta T.Love. Czy to prawda?
     Mogę cię zapewnić, że nie.
     
     Czy nie obawiasz się, że czasy rocka już minęły, że nowe płyty Kultu czy mocniejszego Turbo nie mają tej samej siły przekazu, co kiedyś. Że jest to tylko świadectwo, że zespół istnieje i coś tam robi?
     Uważam, że rock&roll ma się bardzo dobrze. Jak patrzę na scenę światową, angielską, amerykańską od pięciu-sześciu lat, dochodzę do wniosku, że dawno nie było tak wielu dobrych płyt, tak wielu nowych zespołów. Dawno nie kupiłem sobie tak wielu płyt. W Anglii np. co tydzień, co dwa tygodnie jest wysyp nowych, fajnych zespołów. One mijają, tak sezonowo, ale cała fala nowych zespołów jest to coś wspaniałego. Oczywiście, nie ma takiej siły jak punk czy rock w latach 60. W Polsce dzieciaki też słuchają rocka. Koncert, który grałem tam kilka lat temu - „Punk Rock Later…” - dał mi odpowiedź, kiedy przyszło 6-7 tysięcy dzieciaków w koszulkach The Clash, The Ramones. W ogóle wydaje mi się, że rock wraca w wielkim stylu. A co do siły przekazu, no to nie wiem. Nie słucham płyt Turbo, są to zespoły jakby nie z mojej półki.
     
     A nowa płyta Kultu?
     Kult to jest zaprzyjaźniona grupa, ale nie podoba mi się nowa płyta. Tzn. oczekuję od Kultu więcej. Po prostu Kult jest zespołem bardzo dużym w Polsce, ma wielki kredyt zaufania u fanów, a tu tekstowo ani muzycznie niczym mnie nie zaskoczył. T.Love też nie gra może nic nowego muzycznie, ale wydaje mi się, że nasza płyta jest lepsza od płyty Kultu. Powiem tak nieskromnie, nie, żeby się licytować, ale tak rzeczywiście jest.
     
     Jesteś osobą otwartą na różne style. Powiedz mi, jak przebiegała współpraca z Ponem, Fu i Korasem, czyli hip-hopowym kolektywem Zipera?
     Spoko. To było jakiś czas temu. Był ten moment, kiedy obserwowałem bacznie hip-hop, w sumie do dziś go obserwuję. Teraz na tej scenie zostali oczywiście najlepsi, najbardziej wiarygodni. Kiedyś zainteresował mnie pierwszy album Molesty Ewenement. Tekstowo była to po prostu nowa jakość. A z Ziperą było tak, że gdzieś tam poznałem chłopaków, spotkaliśmy się raz, drugi, zrobiliśmy jakiś tam melanżyk. Chłopaki zadzwonili, a ja powiedziałem, że ok., mogę spróbować, ale nie będę z siebie robił rapera, bo to jakiś absurd. Postanowiłem wykorzystać fragment ze starej piosenki T.Love, który brzmi „marne to robotnicze życie…”, i potraktować to jako sympatyczną sytuację. Tak samo było z Krawczykiem. Lubię grać duety z ludźmi, którzy wnoszą jakieś wyzwanie dla mnie. Przyszedł hip-hop, później się skiepścił, trochę się zwieśniaczył, zrobił się za bardzo komercyjny. No i normalną koleją rzeczy następuje odsiew, zostają najlepsi. O tyle hip-hop był ciekawy dla mnie, że to nowe słowotwórstwo, nowy styl pisania tekstów, opowieści o rzeczywistości. Jestem tego typu gościem, że opowieści o rzeczywistości bardzo mnie interesują.
     
     Jak mało kto, potrafisz opisać naszą rzeczywistość. Nowa płyta jest bardzo prawdziwa, szczera. Co dajesz ludziom, po raz kolejny opisując tę chrypę społeczną, zgniliznę medialną i polityczną… Dajesz lekarstwo, zarzut czy po prostu obraz rzeczywistości oddany do oceny im samym? Ludzie przecież wiedzą, że jest źle.
     Mówię swoje. To nie jest ani pisanie pod nastolatków ani pisanie pod ludzi, którzy czytują poważne gazety. To jest mój punkt widzenia i 15 płyta T.Love, jakiś tam kolejny odcinek z serii pt. T.Love i moje teksty. Żyję w tym kraju i obserwuję. Nie chcę być gazetą pokolenia, natomiast na pewno rzeczywistość znajduje się tam wyraźnie. Wiele rzeczy mnie irytuje, to nasze zakłamanie, ta hipokryzja związana z religią, ten dysonans między deklarowanym katolicyzmem a codziennością na ulicach - przemocą, chamstwem, rasizmem. To są rzeczy, o których w zasadzie nie chciałbym śpiewać, ale po prostu mnie to irytuje.
     
     Jesteś osobą tolerancyjną. Jednak nietolerancyjną dla nietolerancji. Śpiewasz: „Strażnikom wiary pa”, „Faszyści spadajcie na inny parkiet”, „Dlatego, że jesteście inni, gnoje nie tolerują was…”
     Nietolerancja wyzwala złe emocje, po prostu wolę ludzi otwartych niż ludzi broniących jakiejś idei. Wszelkie takie zapieczenie się w jakimś –izmie: nacjonalizmie, komunizmie prowadzą do wypaczeń. Tak radykalne poglądy są niebezpieczne. Dlatego mówię otwarcie, że jestem po przeciwnej stronie barykady, ale nie chcę walczyć z tymi ludźmi, siać nienawiści, chcę zwracać uwagę na pewne rzeczy. Wiadomo, że ludzie wiedzą… Ale niech coś ze sobą zrobią. Ten nasz mental jest tragiczny. Wiesz, składanie rączek i mówienie, że jesteśmy dobrzy, a za chwilę, jak to się mówi: pedała, czarnucha, żyda po ryju, ale papieża kocham. I to jest najgorsze. Łączymy się, przyjeżdża papa jeden czy drugi, a potem znowu to samo. Irytuje mnie to.
     
     Zamierzacie grać jakieś koncerty poza granicami naszego kraju?
     Gramy często, głównie na Wyspach Brytyjskich, tam jest mnóstwo Polaków. W ciągu ostatniego roku byliśmy trzy razy w Irlandii i raz w Szkocji, teraz w lipcu też jedziemy. Tak, jak kiedyś się jeździło do Ameryki, teraz się jeździ w okolice Londynu. Graliśmy w Brukseli, ostatnio w Hiszpanii - to są wszystko koncerty głównie dla Polaków. Oczywiście, przychodzą faceci, którzy maja tam dziewczynę Polkę: Szkoci, Irlandczycy. Podobało się i było fajnie. Ale wiesz, myślę, że za późno jest, żeby się wbić w tamte rejony, żeby zrobić karierę na Zachodzie. Trzeba by w wieku 15-16 lat wyjechać, zacząć grać w Londynie, w Amsterdamie. Oczywiście, można grać sporadyczne koncerty i to jest fajne, wiadomo. Fajnie gdzieś sobie pojechać, ale masz świadomość tego, że trudno będzie coś zwojować.
     
     Kilka słów do elblążan…
     Ja wszystkim mówię to samo, co powiedział kiedyś Bob Marley: „Positive vibrations”, czyli po prostu kołysz się i słuchaj tekstów. Myśl, ale tańcz. Myśl i potańcz sobie przy muzyce T.Love, to jest taka jakby idea. Generalnie jestem tylko facetem grającym w rock&rollowym zespole. Wiem, że świata nie zmienię. Wiem, że nie zmienił go Mick Jagger, nie zmienił go Curt Cobain. Po prostu trzeba robić swoje i swoje śpiewać. Sprawia mi to przyjemność, jest moją pasją, kocham fanów, gram dla nich. A jednocześnie okazało się, że jest to moja praca, po prostu świetnie się ułożyło. Życzę wszystkim kapelom elbląskim, żeby nie dały się zeszmacić, nie myślały o pieniądzach, tylko robiły swoje i wierzyły w to, co robią. Bo T.Love długo grał, zanim doszedł do czegoś. Bo takie zespoły z kastingu, nie wiem, Idol czy festiwal w Opolu, to są zespoły sztuczne, a ludzie cenią prawdziwość. Jak grasz rocka, to szybko nie dorobisz się pieniędzy. Nie trzeba myśleć o szmalu, rock jest dla muzyków wytrwałych. A muzykom z Elbląga mówię to, co kiedyś powiedział Johnny Rotten z Sex Pistols: „pierwsza lekcja - zrób to sam, druga lekcja - zrób to dobrze”. Czyli najlepiej próbować szukać czegoś swojego. No i wszystkiego dobrego, miłych wakacji.
     
Orzeu

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • Zajefajny wywiad. Pytania z sensem i Muniek szczery.
  • Muniek, dawaj na kelycha!!! Dobry chłopak z tego Muńka.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Ni w ząb(2006-06-03)
  • dziennikarzu Orzeu, powinieneś wyłączyć datę na zdjeciach. a tak poza tym fajny wywiad
  • do "pbl" "ORZEU" a co to za neologizmy - kłania się język polski z podstawówki :-P
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Tweety(2006-06-03)
  • orzeu - miszczu , a gdzie na zdjęciu twoje dredy rodem z bliżniaków z matrix'a ? również facjata z kolczykami a'la podróba "michał wiśniewski" też nie uwieczniona..... panie i panowie: daniel "the wiśniewski twins orzeu" orlowskiiiii !!!!!
  • Orzeu sieu marnujeu w portelu.
  • dobry chlopak jest,jak kazdy ma swe lepsze dn i gorsze.salamanejkum
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    bidgit(2006-06-04)
  • A byście coś ciekawego napisali może o Muńku albo T.Love, a nie biadolicie po wiejsku o typie po lewej, który tylko przygotował te pytania. Wiśniewski, Matrix- widzisz człowieku jakimi farmazonami sobie głowę trujesz... Masz tu maila i pisz co wiesz, z checia cie poznam.
  • Danielu , dziękujemy za uwiecznienie "Specjala" na zdjęciu. Bądź co bądź to reklama Twojej zaprzyjaźnionej firmy , prawdaż ?
  • Wywiad był spoko :) I to nie było biadolenie o niczym. Kolesiu wyżej najpierw przeczytaj, a potem się wypowiadaj. To jest życie i twórczość zespołu. A o czym chciałeś się dowiedzieć?? Taniej sensacji?? Jakiego koloru slipy nosi Muniek? Albo jakiej jest orientacji seksualnej?? Takich pikantnych szczegółów to szukaj w brukowcach, wywiad miał głębie, której w sobie chyba nigdy ty nie odkryjesz. Wracając do koncertu to był fantastyczny! I T.Love zapraszamy ponownie do Elbląga :)
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    mieszkanka(2006-06-05)
Reklama