UWAGA!

Muzyczna podróż z dwoma mistrzami

 Elbląg, Elbląscy kameraliści oraz Jan Stanienda (w środku).
Elbląscy kameraliści oraz Jan Stanienda (w środku). Fot. Anna Dembińska

Jeden żył i tworzył w XIX-wiecznych Włoszech oraz we Francji, drugi na przełomie XIX i XX w. wieku w Polsce. Obaj – zarówno Gioacchino Rossini, jak i Mieczysław Karłowicz – zapisali się w historii muzyki jako wybitni kompozytorzy. Ich utwory do dziś wzruszają i bawią, o czym mogli się przekonać elbląscy melomani, którzy wysłuchali drugiej części koncertu "Dwa akty sonatowej maestrii". Zobacz więcej zdjęć. 

Uczestnicy koncertu w jego pierwszej części mogli usłyszeć trzy sonaty tego urodzonego we włoskim Pesaro kompozytora. Jego twórczość przypomnieli elbląscy Kameraliści wraz z Janem Staniendą, wirtuozem skrzypiec oraz pedagogiem (jest profesorem klasy skrzypiec w warszawskim Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina), w przygotowaniach do niedzielnego (28 kwietnia) koncertu udział brał Mateusz Rusowicz, dyrygent-rezydent Elbląskiej Orkiestry Kameralnej w sezonie 2018/2019. Była to także okazja do tego, żeby poznać (albo przypomnieć sobie) ciekawostki z życia Gioacchino Rossiniego.
       - Miał zaledwie 12 lat, gdy napisał te dzieła. Nie miał w tamtym czasie podstaw harmonii i kontrapunktu, pobrał jedynie kilka lekcji kompozycji, a mimo to w tych sonatach znakomicie oddał klimat włoskiego miasteczka, w którym się urodził – opowiadał Jarosław Praszczałek, który prowadził koncert odbywający się Ratuszu Staromiejskim. - Choć zostały one napisane przez młodego, zaledwie 12-letniego kompozytora, to są to utwory "najeżone" trudnościami technicznymi. Potrzeba wiele pracy i zaangażowania, żeby wykonać je poprawnie, z wdziękiem i iście mozartowską lekkością oraz fantazją.
       Jak mówił Jarosław Praszczałek w sonatach tego włoskiego twórcy słychać jego "charakterystyczne poczucie humoru".
       - Był to człowiek pełen dystansu do siebie. Gioacchino Rossini to jeden z rzadkich przykładów kompozytora, który został doceniony za życia, jego dzieła były grane na całym świecie. Burmistrz jego rodzinnej miejscowości – Pesaro – chciał ufundować mu piękną rzeźbę, która stanęłaby na rynku. Zapytał o zdanie Rossiniego, który był już wtedy w sędziwym wieku, a ten odpowiedział mu: "Panie burmistrzu, nie potrzeba, ja za drobną opłatą sam postoję na tym cokole" – opowiadał Jarosław Praszczałek.
       W drugiej części koncertu wielbiciele muzyki mogli wysłuchać serenady autorstwa Mieczysława Karłowicza.
       - To twórca bez wątpienia genialny i jego utwory nie mają sobie równych, był to jeden z najwybitniejszych synchroników europejskich końca XIX w. Niestety, Mieczysław Karłowicz nie urodził się w Berlinie czy w Paryżu, tylko na terenach dzisiejszej Litwy i kształcił się w Warszawie i czeskiej Pradze. Dopiero później wyjechał do Berlina. Dlatego też twórczość Mieczysława Karłowicza została na pewien okres zapomniana, ale dziś na wraca na estrady i sale koncertowe na całym świecie – tłumaczył Jarosław Praszczałek. - Jego twórczość była niedoceniana w jego czasach, i przez publikę, i przez krytyków muzycznych. Na przykład w Niemczech mówiono, że jest zbyt poprawny i za często sięga do tradycji romantycznej. W Polsce natomiast krytycy muzyczny kręcili nosem i mówili, że jest zbyt nowoczesny.
       Jak wyjaśniał prowadzący koncert młodego Karłowicza fascynowały czasy, w których żył, idee Młodej Polski nie były mu obce, wręcz odwrotnie. Był też człowiekiem, który rozwijał się wielotorowo, studiował fizykę, psychologię, chodził na wykłady z historii religii czy kultury.
mw

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama