Pieniędzy nie ma, będzie ich jeszcze mniej. Najważniejsza jest edukacja i... inwestycje infrastrukturalne.
W Bibliotece Elbląskiej odbyło się spotkanie na temat kultury. Pojawiło się na nim ponad 40 przedstawicieli elbląskich organizacji pozarządowych i szefów znajdujących się na terenie miasta placówek kulturalnych. Jak zapowiadał dziennikarzom rzecznik Urzędu Miejskiego, Artur Zieliński, miała to być debata na temat wizji kultury.
O kulturze - tej żywej, dla ludzi i kulturze wysokiej, która podobno istnieje dla niewielu, powiedziano jednak mało. Pierwsze czterdzieści minut "debaty" zajęło wystąpienie prezydenta Elbląga, Henryka Słoniny o tym, co miasto zamierza. A zamierza - w sferze kultury - niewiele. W najbliższym czasie najważniejsze mają być bowiem sprawy inwestycji (drogi, mosty) i bezrobocia.
Wiceprezydent Marek Gliszczyński przypomniał jednak o "kulturalnych" programach edukacyjnych dla dzieci i młodzieży, inwestowaniu w "rozwój czytelnictwa i biblioteki" oraz "zachowanie dziedzictwa kulturalnego" - głównie (nie mogący zakończyć się – przyp. aut.) remont Galerii El.
Do debaty nie doszło. Zakończyło się na prezentacji pracy obecnych na sali dyrektorów miejskich placówek kulturalnych. Część uczestników spotkania - o czym dawali znać w czasie nieformalnych rozmów - uznało określenie "debata" za nadużycie.
- Nie widać chęci do jakiekolwiek dyskusji, bo niemal wszyscy są tak mocno zależni od władz miasta, że boją się powiedzieć cokolwiek, co choć trochę przypominałoby krytykę i niezadowolenie. U pozostałej części widać natomiast zadowolenie z istniejącej oferty kulturalnej Elbląga - mówili.
***
Można by powiedzieć, że kiepski poziom wielu - a może większości kulturalnych (artystycznych - właściwie brak) imprez wynika z finansowej mizerii ostatnich lat. Jak jednak wspomina dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury, Jadwiga Dołęga, od co najmniej 40 lat mizeria jest podobna i zawsze na kulturę pieniędzy było niewiele. Może więc winni są też ludzie?...
O kulturze - tej żywej, dla ludzi i kulturze wysokiej, która podobno istnieje dla niewielu, powiedziano jednak mało. Pierwsze czterdzieści minut "debaty" zajęło wystąpienie prezydenta Elbląga, Henryka Słoniny o tym, co miasto zamierza. A zamierza - w sferze kultury - niewiele. W najbliższym czasie najważniejsze mają być bowiem sprawy inwestycji (drogi, mosty) i bezrobocia.
Wiceprezydent Marek Gliszczyński przypomniał jednak o "kulturalnych" programach edukacyjnych dla dzieci i młodzieży, inwestowaniu w "rozwój czytelnictwa i biblioteki" oraz "zachowanie dziedzictwa kulturalnego" - głównie (nie mogący zakończyć się – przyp. aut.) remont Galerii El.
Do debaty nie doszło. Zakończyło się na prezentacji pracy obecnych na sali dyrektorów miejskich placówek kulturalnych. Część uczestników spotkania - o czym dawali znać w czasie nieformalnych rozmów - uznało określenie "debata" za nadużycie.
- Nie widać chęci do jakiekolwiek dyskusji, bo niemal wszyscy są tak mocno zależni od władz miasta, że boją się powiedzieć cokolwiek, co choć trochę przypominałoby krytykę i niezadowolenie. U pozostałej części widać natomiast zadowolenie z istniejącej oferty kulturalnej Elbląga - mówili.
***
Można by powiedzieć, że kiepski poziom wielu - a może większości kulturalnych (artystycznych - właściwie brak) imprez wynika z finansowej mizerii ostatnich lat. Jak jednak wspomina dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury, Jadwiga Dołęga, od co najmniej 40 lat mizeria jest podobna i zawsze na kulturę pieniędzy było niewiele. Może więc winni są też ludzie?...
Joanna Torsh