UWAGA!

Połączyła je Anna German

 Elbląg, Vladyslava Vdovychenko i Justyna Reczeniedi podczas koncertu w elbląskim teatrze
Vladyslava Vdovychenko i Justyna Reczeniedi podczas koncertu w elbląskim teatrze (fot. WS)

 Mają cudowne głosy, którymi porywają publiczność. Ich koncert z piosenkami Anny German w Teatrze im. Aleksandra Sewruka podbił serca elblążan. We wtorek zupełnie przypadkiem zawitały w naszej redakcji, obiecując, że jeszcze do Elbląga wrócą. Mamy nadzieję, że z nową płytą.

 To „Biały Anioł” połączył ze sobą Vladyslavę Vdovychenko i Justynę Reczeniedi, artystki, które w Dniu Matki wraz z Elbląską Orkiestrą Kameralną dały wspaniały koncert w elbląskim teatrze. Nie tylko śpiew obu pań urzeka, lecz także one same. Są uśmiechnięte, skromne, pełne życia i pasji. W zaciszu naszej redakcji opowiedziały nam o wspólnej pracy i planach na dalszą przyszłość.
      
       Dominika Kiejdo: - Podczas poniedziałkowego koncertu bisowały Panie aż cztery razy. Jak odbierają Panie elbląską publiczność?
      
Justyna Reczeniedi: To była wyjątkowa gorąca publiczność, prawda Vlada?
       Vladyslava Vdovychenko: Bardzo ciepła. Na naszych koncertach zawsze jest pełna sala i wspaniała publiczność. Odbiór ten świadczy o sympatii do Anny German. To wyraz wielkiej miłości do niej.
       DK: Nie widziałam jeszcze nigdy takiego aplauzu, jak ten po Waszym koncercie.
      
JR: Były aż cztery bisy. Muszę powiedzieć, że wasza orkiestra reprezentuje naprawdę wysoki poziom. Jesteśmy szczęśliwe, że mogłyśmy z nią wystąpić i bardzo dziękujemy pani dyrektor Bożenie Sielewicz za zaproszenie do Elbląga. Mamy nadzieję na więcej takich koncertów. Starsi z pewnością pamiętają tę gwiazdę polskiej estrady, która miała w swoim repertuarze najpiękniejsze polskie i rosyjskie piosenki, a także utwory neapolitańskie, które w poniedziałkowy wieczór udało nam się wykonać wraz z tenorem, wspaniałym młodym artystą z Poznania Mikołajem Adamczakiem oraz Elbląską Orkiestrą Kameralną pod dyrekcją Tomasza Radziwonowicza i naszym zespołem. To wspaniali muzycy, którzy na co dzień grają muzykę rozrywkową. Jeden z muzyków pracuje w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie i gra musicale. Muzyka, którą razem gramy, jest muzyką na pograniczu stylów - ani typowo klasyczna, ani rozrywkowa.
       DK: Czy Wasze koncerty zawsze są tak gorąco odbierane?
      
JR: Zazwyczaj jest tak, że ten program szalenie się publiczności podoba. Na początku widzowie są zdystansowani i ich brawa są grzecznościowe, a z czasem się rozkręcają. I wtedy czuje się, że jest dla kogo śpiewać. A potem w ostatniej części, kiedy Vlada opowiada o swoich związkach z Anną German, jest już naprawdę gorąco.
       VV: Anna German to całe moje życie. Przed moim urodzeniem w 1973 roku moja mama spotkała się z nią. Była wtedy w ciąży. Anna przewidziała, że urodzi się dziewczynka. Powiedziała też, że gdy dorośnie, rodzice będą z niej bardzo dumni. Dziś noszę bursztynową broszkę Anny German, która jest dla mnie jak talizman.
       DK: Jak to się stało, że broszka trafiła do Pani?
      
VV: W 2006 roku mąż Anny German Zbigniew Tucholski był na moim koncercie w Czernowach na Ukrainie. Był to koncert ku pamięci Anny German. Nie znałam wtedy pana Zbigniewa. Po moim występie, a śpiewałam wtedy a cappella, ktoś zapukał do drzwi garderoby i nagle wszedł starszy pan o lasce i zapytał, gdzie jest ta dziewczyna, która śpiewała. Przestraszyłam się, bo pomyślałam, że musiałam chyba źle zaśpiewać. A on na to, że nie, że bardzo pięknie śpiewałam. „Twój głos jest bardzo podobny do głosu mojej Ani.” – powiedział. Miał wtedy łzy w oczach. Bardzo długo wtedy rozmawialiśmy i opowiedziałam mu o spotkaniu mojej mamy z Anną German. Pan Zbigniew zaprosił mnie wtedy do swojego domu i powiedział, bym przyjeżdżała do niego jak najczęściej. Odwiedziłam go i złożyliśmy razem kwiaty na grobie Ani, byliśmy też w kościele Adwentystów Dnia Siódmego i wtedy pan Tucholski dał mi tę broszkę. Potem byliśmy na mszy i po niej chciałam mu oddać tę broszkę. A on powiedział: „Nie, ja poczułem, że ona powinna być z Tobą i mam taką prośbę, żebyś na każdym koncercie ją nosiła. Niech będzie ona Twoim talizmanem”. A broszkę tę nosiła babcia Anny, Anna Martens i jej mama Irma Berner, a potem Ania German.
       DK: Można powiedzieć, że jest Pani duchową córką Anny German. Podkładała też Pani swój głos pod utwory śpiewane a cappella w serialu „Anna German” z Joanną Moro w roli głównej. Jak znalazła się Pani w tym serialu?
      
VV: Trzy lata temu zaczęły się prace nad serialem. Powstało dziesięć odcinków filmu. Są w nim momenty, w których Anna śpiewa a cappella, a nie ma tak naprawdę oryginalnych nagrań Anny, na których śpiewałaby a cappella. Są jedynie jej nagrania z orkiestrą. Joanna Moro próbowała śpiewać jej utwory, jednak nie za bardzo jej to wychodziło. Zaczęły się więc poszukiwania głosu podobnego do Anny German. I wtedy producenci filmu znaleźli mnie, odezwali się do mnie, a potem kazali mi zaśpiewać siedem piosenek Anny.
       DK: Jednak długo wahała się Pani, czy przyjąć propozycje zaśpiewania w serialu.
      
VV: Długo rozmawiałam z mężem Anny German i zapytałam go, czy to w porządku, że ja będę śpiewać jej piosenki, że obok jej wykonań w filmie pojawi się drugi głos. A pan Zbigniew powiedział wtedy, że jestem dla niego jak córka, że przecież Anna i tak będzie śpiewać w tym serialu. Ja miałam jednak w sobie wciąż dylemat. Film jednak nie nadawał się do emisji, bo brakowało siedmiu scen, w których Anna śpiewa a cappella. Chodziło tu m.in. o scenę, kiedy Anna jedzie samochodem tuż przed katastrofą, o scenę w jaskini, kiedy śpiewa „Ave Maria” i kilka innych.
       DK: Na Pani decyzję podobno miał wpływ pewien sen…
      
VV: Tak, w tym śnie widziałam Annę German w białej szacie i zapytałam ją: „Pani Anno, czy ja powinnam śpiewać Pani piosenki? Czy nie będzie to dla fanów nietaktem, że ja też je śpiewam?” I wtedy ona odpowiedziała mi, że wcale się na mnie nie obrazi, że przecież pod ziemią orkiestra grać nie może. Chodziło jej o tę scenę w jaskini. I w tym samym śnie reżyser pokazał mi Annę śpiewającą w tej jaskini a cappella. We śnie Anna mnie pobłogosławiła, więc postanowiłam, że użyczę swojego głosu w tym filmie.
       DK: Muszę powiedzieć, że Pani głos został perfekcyjnie podłożony pod niektóre sekwencje grane przez Joannę Moro.
      
VV: Z tym głosem to było tak, że najpierw Joanna Moro śpiewała, a potem ja podkładałam pod jej nagranie swój głos.
       JR: Więc jest to tak naprawdę ogromna praca Vlady, a nie montażu.
       DK: Zaczęły Panie razem koncertować po sukcesie serialu „Anna German”?
      
JR: Po wyemitowaniu serialu dałyśmy pięć koncertów z Królewską Orkiestrą Symfoniczną. Zbliżyłyśmy się wtedy do siebie. Zobaczyłam, że Vlada jest prawdziwą gwiazdą, że ma bardzo podobny głos do Anny German i nie jest jej zwykłą kopią, ale kopią doskonałą i że ma rzeczywiście związek z postacią Anny German. Bardzo mi się to spodobało. Ja z kolei jestem śpiewaczką operową, śpiewam operetkę, musicale, poezję śpiewaną, lubię też mieszać gatunki. Jestem współtwórczynią projektu co-opera, który jest kooperacją różnych stylów: opery, poezji, popu i muzyki rozrywkowej. Nie stronię więc od takich eksperymentów. A piosenki Anny German są tak doskonałe i tak świetne - stwierdziłam więc, że to mi leży, że ja to czuję, jestem w stanie to zrozumieć i że podobnie jak Vlada też mam ten przekaz.
       DK: I śpiewa Pani te piosenki pięknym operowym głosem.
      
JR: Mam głos klasyczny i zawsze będę śpiewała takim właśnie głosem. Zauważyłam, że to się jakoś wpasowuje, że to się podoba. Stwierdziłam więc, że nie będę niczego udawać i będę śpiewać swoim głosem. Stwierdziłam, że to może się spodobać, że będzie to pewnego rodzaju urozmaicenie. Podczas koncertów mamy popowy, nawet rockowy podkład muzyczny, jest i gitara basowa i elektryczna, są klawisze i instrumenty perkusyjne. Powstało z tego coś fajnego, coś współczesnego, coś na pograniczu różnych stylów. Sądzę, że w ten sposób możemy pozyskać kolejnego odbiorcę, nie tylko osoby, które pamiętają Annę German czyli osoby już starsze, ale także młodych ludzi, dzieci, dla których nazwisko Anny German łączy się tylko z serialem. Chcemy, by ludzie usłyszeli to w nowej aranżacji, w nowym wydaniu. I widzę, że spotyka się to z gorącym przyjęciem
       DK: Ile wspólnych koncertów macie już na swoim koncie?
      
JR: Wystąpiłyśmy razem już kilkanaście razy. Jednak występ w Elblągu to nasz siódmy tylko przez nas zorganizowany koncert. Robimy to teraz własnymi siłami. My i mój mąż Gabor. Występowaliśmy już w Lubartowie, Warszawie, Kielcach, Nowym Sączu, Milanówku i na Śląsku.
       DK: Chętnie kupiłabym Waszą płytę…
      
JR: Bardzo chcemy nagrać wspólną płytę. Trudno jest dziś jednak pozyskać taki budżet. Dlatego chcemy uzbierać fundusze na płytę, korzystając ze specjalnego portalu internetowego „Wspieram kulturę”. Projekt będzie nosił nazwę „Pamięci Anny German”.
      
Rozmawiała Dominika Kiejdo

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama