Gdy był dzieckiem siostra nazywała go „Gruby”, bo lubił jeść. Do dziś bawi go historia o tym, jak na imieninach u cioci Irenki wcinał kotlety siedząc pod stołem. Kilogramy gubił grając w piłkę nożną, koszykówkę, piłkę ręczną aż zakochał się w triathlonie. Jednak jego miłością pierwszą jest aktorstwo. - Poczułem ją mocno, gdy miałem 6 lat i rodzice zabrali mnie do teatru. Zupełnie zwariowałem i nawet przerwałem spektakl krzycząc do głównej aktorki – wspomina Krzysztof Wieszczek, aktor, elblążanin, juror XXI edycji Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Słowa "...czy to jest kochanie?".
- Coś musi być specyficznego w Elblągu, bo mnóstwo ludzi, z którymi chodziłem do podstawówki czy do liceum zajmuje się dziś kulturą – mówił i jako przykłady podawał: - Paweł Płoski jest kierownikiem działu literackiego w Teatrze Narodowym w Warszawie, a z Dominiką Figurską często gram spektakle.
Krzysztof Wieszczek przyznał, że aktorstwo obudziło się w nim dosyć wcześnie.
- Tę miłość poczułem mocno, gdy miałem 6 lat i rodzice zabrali mnie na "Cud mniemany czyli krakowiacy i górale" do teatru w Elblągu. Zupełnie zwariowałem i przerwałem nawet spektakl krzycząc do głównej aktorki , bo nie mogłem wytrzymać z emocji (śmiech). Pierwszy sukces przyszedł podczas przeglądu przedstawień przedszkolnych w elbląskim teatrze – kontynuował wspomnienia. - Rzecz dotyczyła poszukiwania wiosny i ja płakałem, że jej nie ma. Dobry byłem (śmiech). Dostałem w nagrodę misia. Potrzeba podzielenia się z innymi sobą, podzielenia się swoimi emocjami była bardzo silna.
Później przyszły konkursy recytatorskie i ostatecznie Krzysztof Wieszczek zdecydowałem się zdawać do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Egzaminy poszły mu świetnie już za pierwszym podejściem.
Największą popularność elblążaninowi przyniosła rola w serialu „Szpilki na Giewoncie”. Gra także w emitowanych na antenie Polsatu „Przyjaciółkach” i serialu „Pierwsza Miłość”. Występował także w serialach: „Na Wspólnej”, „Samo życie”, „Hela w opałach”, „M jak miłość” i innych.
Przez lata Krzysztof Wieszczek był aktorem Teatru Starego w Krakowie, obecnie można go zobaczyć na scenie Teatru IMKA i Studio Buffo w Warszawie.
Wśród aktorów, których ceni najbardziej wymienia Jana Peszka.
- Mój profesor, a później także partner sceniczny. Cenię jego kreatywność, doświadczenie i energię, którą zawstydziłby niejednego 18-latka – mówił Krzysztof Wieszczek.
Zapytany o różnicę między pracą w teatrze, a na planie filmowym odpowiedział prosto: czas.
- Praca nad spektaklem trwa dwa miesiące, jest czas nawet na to, by „spalić” pomysły, do których ciągnie. W serialu wszystko musi pójść sprawnie, trzeba wiedzieć, co i jak mówić, bo każdy dzień zdjęciowy kosztuje.
W 2015 r. Krzysztof Wieszczek wygrał emitowany w telewizji program „Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami”.
- To takie twórcze zająć się czymś, do czego nie ma się talentu, stąd „Taniec z gwiazdami” - przyznał aktor. - Było ciężko, ale jak się człowiek zaangażuje to może nieźle wyjść. Robienie nowych rzeczy zawsze jest odświeżające i ma dobry wpływ na szereg innych spraw.
I podobnie Krzysztof Wieszczek traktuje nową pasję jaką jest sport, a dokładnie triathlon.
- W lipcu 2016 r. wystartowałem w Garmin Iron Triathlon w Elblągu.To było wspaniale. Na pewno wrócę tu w czerwcu. W rzece Elbląg świetnie się pływa, jest też płaska droga - zachwalał aktor.
Sport poleca każdemu, ale jeśli chodzi o aktorstwo zaleca ostrożność.
- Wiadomo, jak ktoś bardzo chce to go nic nie przekona, ale to dużo trudniejsze i przykre niż się wydaje – mówił do młodych. - Oczywiście są i piękne chwile. Trzeba być jednak przygotowanym na to, że propozycje można dostawać, a potem telefon milczy. Najgorsze są takie przerwy.
Krzysztof Wieszczek chętnie odpowiadał na pytania uczniów, ucieszył się, że na widowni nie zabrakło również jego dawnej polonistki z III LO Marleny Derlukiewicz.
- Krzysztof był bardzo dobrym uczniem, na koniec roku miał u mnie szóstkę – wspominała.
Aktor przyznał, że chętnie do Elbląga, w którym nadal mieszkają jego bliscy, wraca.
- Bo lubię to miasto i gdyby było bliżej Warszawy, tak do 100 kilometrów, to bym w Elblągu mieszkał - mówił.