Nie twierdzę, że wszystkie dzieci po obejrzeniu żywego autora, zadaniu mu kilku pytań i dotknięciu rąbka jego szaty - by upewnić się, że jest materialny - od razu zaczną pisać epopeje, ale może pozyskamy kolejnych czytelników, a ci, którzy już wiedzą, że biblioteka to miejsce szczególne, docenią ją jeszcze bardziej.
W ubiegły piątek (8 października) w Bibliotece Elbląskiej w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki klasy piąte i szóste z elbląskich szkół miały okazję spotkać się z autorem książek dla dzieci i młodzieży Kazimierzem Szymeczko.
Spotkanie trwało około dwóch godzin. Dzieci zadawały pytania, pisarz odpowiadał –wyczerpująco, nieco dygresyjnie i z poczuciem humoru, który najwyraźniej spodobał się młodym czytelnikom. Rozpiętość pytań – ogromna – począwszy od poważnego zainteresowania warsztatem twórczym artysty, na rozmiarze jego buta kończąc. Dzieci miały także okazję kupić książkę, otrzymać cenną dedykację „od żywego pisarza”, zrobić sobie z nim zdjęcie.
Kazimierz Szymeczko: – Nie twierdzę, że wszystkie dzieci po obejrzeniu żywego autora, zadaniu mu kilku pytań i dotknięciu rąbka jego szaty (by upewnić się, że jest materialny) od razu zaczną pisać epopeje, ale może pozyskamy kolejnych czytelników, a ci, którzy już wiedzą, że biblioteka to miejsce szczególne, docenią ją jeszcze bardziej.
Kazimierz Szymeczko, z zawodu nauczyciel i bibliotekarz, od 30 lat pracuje jako polonista w szkołach Rudy Śląskiej, Zabrza i Skoczowa. Jako pisarz znany jest przede wszystkim z tekstów przeznaczonych dla dzieci i młodzieży. Do tej pory wydał dziewięć książek dla młodych czytelników („Historia Polski w opowieściach”, „Pomolowana historia”, „Zemsta budzika”, „Pościg za czarną Hondą”, „Fałszerze w sieci”, „Kłopoty komendanta Roka”, „Święty w kapeluszu”, „Milion w pięć dni”, „Tajemnica jednej nocy”), ale jak sam przyznaje, napisał ich nieco więcej. Jest też autorem ponad dwustu form mniejszych, w tym opowiadań, bajek, legend, esejów, tekstów popularno-naukowych rozproszonych po czasopismach, antologiach i podręcznikach szkolnych. Fabuła jego opowieści najczęściej osadzona jest w miejscach autentycznych i dobrze mu znanych. Jak sam mówi, lubi pisać o okolicach, które są mu bliskie; zatem dominują klimaty śląskie; średniowieczne zamki, zabytkowe kościółki, tajemnicze zaułki miast, blokowiska, targi staroci, lasy pełne poniemieckich bunkrów – wszystko to spowite mgłą tajemnicy z zagadką dla młodych eksploratorów. Szymeczko niektóre swoje powieści określa jako „kryminalno-przygodowo-historyczno-obyczajowo-regionalne”. Obecnie przygotowuje dwie nowe pozycje książkowe, jednak mimo usilnych nalegań dzieci, szczegółów nie zdradził. – Jak będzie gotowa, to się okaże – skwitował krótko. Wszystkim zainteresowanym polecam stronę internetową pisarza.
Na koniec spotkania autor doczekał się długo wyczekiwanej kawy. Naręcza kwiatów zgodnie ze swoim życzeniem – nie otrzymał.
Kazimierz Szymeczko: – Wleczenie nawet najpiękniejszego bukietu przez pół Polski to katorga, na jaką zasługują tylko wyjątkowo niekomunikatywni goście.
Pisarz komunikatywny był, o czym najlepiej mogą powiedzieć dzieci, zatem zamiast zawartości połowy kwiaciarni, otrzymał książkę oraz kubek… portElu.
Kończąc, nie jestem w stanie powstrzymać się od (zgryźliwej?) uwagi. Podczas spotkania jedna z klas na mało subtelny znak opiekunek po prostu wstała i bez słowa wyszła z sali. Mówi się, że przykład płynie z góry… Rozumiem, że powód był zapewne istotny, jednak sposób, w jaki wychowawczynie przeprowadziły „odwrót”, pozostawia wiele do życzenia. Organizując wyjście na tego typu imprezę, należałoby jednak, używając między innymi wyobraźni, wygospodarować wystarczającą ilość czasu z tak zwanym „zapasem”, a jeżeli nie jest to niemożliwe, po prostu nie organizować wycieczki.
Spotkanie trwało około dwóch godzin. Dzieci zadawały pytania, pisarz odpowiadał –wyczerpująco, nieco dygresyjnie i z poczuciem humoru, który najwyraźniej spodobał się młodym czytelnikom. Rozpiętość pytań – ogromna – począwszy od poważnego zainteresowania warsztatem twórczym artysty, na rozmiarze jego buta kończąc. Dzieci miały także okazję kupić książkę, otrzymać cenną dedykację „od żywego pisarza”, zrobić sobie z nim zdjęcie.
Kazimierz Szymeczko: – Nie twierdzę, że wszystkie dzieci po obejrzeniu żywego autora, zadaniu mu kilku pytań i dotknięciu rąbka jego szaty (by upewnić się, że jest materialny) od razu zaczną pisać epopeje, ale może pozyskamy kolejnych czytelników, a ci, którzy już wiedzą, że biblioteka to miejsce szczególne, docenią ją jeszcze bardziej.
Kazimierz Szymeczko, z zawodu nauczyciel i bibliotekarz, od 30 lat pracuje jako polonista w szkołach Rudy Śląskiej, Zabrza i Skoczowa. Jako pisarz znany jest przede wszystkim z tekstów przeznaczonych dla dzieci i młodzieży. Do tej pory wydał dziewięć książek dla młodych czytelników („Historia Polski w opowieściach”, „Pomolowana historia”, „Zemsta budzika”, „Pościg za czarną Hondą”, „Fałszerze w sieci”, „Kłopoty komendanta Roka”, „Święty w kapeluszu”, „Milion w pięć dni”, „Tajemnica jednej nocy”), ale jak sam przyznaje, napisał ich nieco więcej. Jest też autorem ponad dwustu form mniejszych, w tym opowiadań, bajek, legend, esejów, tekstów popularno-naukowych rozproszonych po czasopismach, antologiach i podręcznikach szkolnych. Fabuła jego opowieści najczęściej osadzona jest w miejscach autentycznych i dobrze mu znanych. Jak sam mówi, lubi pisać o okolicach, które są mu bliskie; zatem dominują klimaty śląskie; średniowieczne zamki, zabytkowe kościółki, tajemnicze zaułki miast, blokowiska, targi staroci, lasy pełne poniemieckich bunkrów – wszystko to spowite mgłą tajemnicy z zagadką dla młodych eksploratorów. Szymeczko niektóre swoje powieści określa jako „kryminalno-przygodowo-historyczno-obyczajowo-regionalne”. Obecnie przygotowuje dwie nowe pozycje książkowe, jednak mimo usilnych nalegań dzieci, szczegółów nie zdradził. – Jak będzie gotowa, to się okaże – skwitował krótko. Wszystkim zainteresowanym polecam stronę internetową pisarza.
Na koniec spotkania autor doczekał się długo wyczekiwanej kawy. Naręcza kwiatów zgodnie ze swoim życzeniem – nie otrzymał.
Kazimierz Szymeczko: – Wleczenie nawet najpiękniejszego bukietu przez pół Polski to katorga, na jaką zasługują tylko wyjątkowo niekomunikatywni goście.
Pisarz komunikatywny był, o czym najlepiej mogą powiedzieć dzieci, zatem zamiast zawartości połowy kwiaciarni, otrzymał książkę oraz kubek… portElu.
Kończąc, nie jestem w stanie powstrzymać się od (zgryźliwej?) uwagi. Podczas spotkania jedna z klas na mało subtelny znak opiekunek po prostu wstała i bez słowa wyszła z sali. Mówi się, że przykład płynie z góry… Rozumiem, że powód był zapewne istotny, jednak sposób, w jaki wychowawczynie przeprowadziły „odwrót”, pozostawia wiele do życzenia. Organizując wyjście na tego typu imprezę, należałoby jednak, używając między innymi wyobraźni, wygospodarować wystarczającą ilość czasu z tak zwanym „zapasem”, a jeżeli nie jest to niemożliwe, po prostu nie organizować wycieczki.
Anna Bielawska