Jest ich siedem i jedno, co na pewno można o nich powiedzieć - są szalone. Szalone na tyle, że na ostatnim Międzynarodowym Dziecięcym Festiwalu Piosenki i Tańca w Koninie zgarnęły najważniejszą nagrodę, zdobywając nominację do udziału w festiwalu we Włoszech. Nam opowiedziały, jak wielkie emocje towarzyszyły im na konińskiej scenie i czy wybiorą się w podróż do słonecznej Italii.
- Dzieciaki, które dostają się na międzynarodowy festiwal, to dzieciaki, które naprawdę bardzo dobrze śpiewają – mówi Katarzyna Panicz, instruktorka zespołu. - Obserwowałam wszystkie zespoły i solistów występujących na scenie w Koninie i muszę przyznać, ze gdybym to ja zasiadała w jury, miałabym ogromny problem, kogo wybrać. Mimo wszystko miałam nadzieję, że zdobędziemy jakiś aplauz i byłam ogromnie zaskoczona faktem, że zebraliśmy aż tyle nagród.
Nie tylko bowiem „Szalone” zaszalały na konińskiej scenie. Srebrny aplauz otrzymał także elbląski zespół wokalny „Szalone Małolaty”, a kolejny srebrny aplauz oraz nominację do udziału w festiwalu na Malcie otrzymała wokalistka Rozalia Grabowska, jednocześnie jedna z siedmiu „Szalonych”. - Gdy jedziemy na festiwal, nastawiamy się na pracę na pełnych obrotach – opowiada Rozalia. - Jesteśmy zmobilizowane do pracy pod każdym względem, żeby super wyglądać, super śpiewać, super się czuć. Dajemy z siebie 150 procent cały czas. Te pięć dni spędzonych w Koninie są dla nas jak miesiąc. To jest zawsze piękny czas, raz płaczemy, raz się śmiejemy. Wszystko jest takie na maksa, także emocje, nie ma pośrednich emocji, albo jesteśmy bardzo wesołe albo bardzo smutne.
„Szalone” stanowią bardzo zgrany team. Jak przyznaje Katarzyna Panicz, w ciągu swojej 25-letniej pracy zawodowej nie miała jeszcze grupy tak zgranej i tak dobrze przygotowanej wokalnie. Ciężka praca dziewczyn przełożyła się na sukces zespołu. - Pracuje na niego sztab ludzi. Nigdy nie biorę całego sukcesu tylko na siebie – mówi instruktorka. - Ja ich przygotowuję wokalnie, Marta Brozdowska przygotowuje choreografię, a Bartek Krzywda robi dla nas nowe aranżacje. Mam także wspaniałych, zaangażowanych w naszą działalność rodziców. Jedna z mam szyje na przykład wspaniale kostiumy dla dzieciaków.
Z każdym takim wyjazdem coraz bardziej się ze sobą zgrywamy, integrujemy i zbliżamy do siebie. Jesteśmy jak siostry – dodaje Ola Bałdyga, jedna z „Szalonych”.
A oprócz tego, że się zgrywamy jako ekipa, zyskujemy nowych przyjaciół, nabywamy doświadczeń. Jesteśmy nie tylko zespołem, ale też przyjaciółmi – dodaje Angelika Duczek.
- Wyjście na scenę to dla nas ogromne przeżycie – dodaje Katarzyna Panicz, która tegoroczny sukces zalicza do największych w swojej pracy zawodowej. - Zależało nam choćby na brązie, tylko po to, by się na niej pojawić. Jak wielkie było nasze zdumienie, gdy zgarnęliśmy główną nagrodę.
„Szalone” czyli Rozalia Grabowska, Michalina Józefowicz, Angelika Duczek, Małgorzata Kanikuła, Ola Bałdyga oraz Wiktoria i Monika Ryńskie już dziś nie mogą się doczekać wrześniowego festiwalu we Włoszech. - Otrzymaliśmy w swojej historii już kilka takich nominacji, jednak ze względów finansowych nie mogliśmy z nich skorzystać. Obecnie jesteśmy na etapie zdobywania środków, by w końcu na taki zagraniczny festiwal pojechać.
„Szalone” cieszą się na samą myśl wyjazdu do Włoch, a my trzymamy kciuki, by do niego doszło. Zaszalały w swoim kraju, muszą więc to zrobić i poza nim.