W październiku na budowie w Malborku koparka wykopała szczątki kilkudziesięciu osób. Potem jesienne deszcze odkrywały kolejne czaszki i kości. Po dwóch miesiącach dokopano się już 1750 osób, najprawdopodobniej narodowości niemieckiej, które zginęły pod koniec II Wojny Światowej. Więcej w środowym numerze „Gazety Wyborczej”.
Na pierwsze kości natrafiono 28 października ub. r. podczas kopania fundamentów pod hotel przy ul. Piastowskiej w Malborku. Wtedy doliczono się szczątków 65 osób. Prokurator orzekł, że nie są to ofiary zbrodni wojennej, a działań wojennych - choć w kilku czaszkach znaleziono ślady po kulach.
Po tekście w „Gazecie” władze miasta zdecydowały się kontynuować wydobycie szczątków, tym bardziej, że jesienne deszcze odsłaniały kolejne kości. Jednak ich liczba zaskoczyła wszystkich. Przez dwa miesiące pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej z Malborka wydobyli szczątki 1750 osób. Prace zostały w końcu wstrzymane z powodu ataku zimy, mają być wznowione w tym tygodniu.
- Są wśród nich szkielety zarówno kobiet, mężczyzn, jak i dzieci. Część - ta znaleziona w najwyższych warstwach - nosi ślady po kulach - mówi szef Prokuratury Rejonowej w Malborku. Wydobyte z ziemi kości są magazynowane w wyznaczonym miejscu. - Gdy ekshumacja się zakończy, obejrzy je biegły. Być może wówczas uda nam się poznać okoliczności śmierci tych ludzi.
Pracownik Muzeum Zamkowego w Malborku i jednocześnie znawca historii miasta Bernard Jesionowski sądzi, że znalezione kości mogą być szczątkami cywilnych niemieckich mieszkańców Malborka, którzy zmarli lub zostali zabici na początku 1945 roku, w czasie walk między wojskami rosyjskimi a niemieckimi.
- Wprawdzie już w końcu 1944 roku niemieckie dowództwo rozkazało ludności cywilnej opuścić Malbork, była jednak spora grupa osób, które nie posłuchały tego nakazu - wyjaśnił PAP Jesionowski. Według jego szacunków w Malborku pozostało kilka tysięcy cywilów. - Los części z nich - w zależności od źródeł od kilkuset do 1,5 tysiąca osób - dotąd był nieznany - powiedział Jesionowski.
Wśród nich jest przynajmniej kilkadziesiąt osób, których czaszki noszą ślady strzałów „między oczy”. Zgodnie z teorią Jesionowskiego, zbiorowa mogiła mogła powstać pod koniec zimy lub wiosną 1945 roku, w czasie porządkowania miasta. - Sądzę, że wykopano dół, do którego zwieziono zwłoki z całego Malborka - tłumaczy.
Zaczęto sprawdzać wersję Jesionowskiego. Zajmujący się sprawą z ramienia Urzędu Miasta Malborka Piotr Szwedowski zwrócił się do niemieckiej instytucji Volksbund Deutsche Kriegs gräber fürsorge (odpowiednik Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa). Okazało się, że posiada ona listę 1840 osób z Malborka uznanych za zaginione pod koniec wojny.
8 grudnia do Malborka przyjechał Wolfgang Dietrich, który przywiózł tę listę. Wraz z nim pojawiła się ekipa, która zapoznała się ze wstępnymi badaniami polskich patologów i przeprowadziła oględziny miejsca, gdzie natknięto się na szczątki. Niemcy nie znaleźli żadnych, nawet najmniejszych przedmiotów, które wskazywałyby na to, jakiej narodowości były to osoby. Mimo to, podczas debaty, która odbyła się w Urzędzie Miasta w Malborku, Dietrich wykluczył, że mogłyby być innej narodowości niż niemiecka.
Według Szwedowskiego Niemcy chcą, by szczątki po tych ogólnych badaniach trafiły na cmentarz wojenny w miejscowości Stare Czernowo koło Szczecina. - Są głosy, by urządzić im nekropolię w naszym mieście, bo przecież to byli obywatele Malborka, ale gmina nie ma uprawnień do tworzenia cmentarza wojennego, więc zdamy się na Niemców. Niech oni decydują.
Po tekście w „Gazecie” władze miasta zdecydowały się kontynuować wydobycie szczątków, tym bardziej, że jesienne deszcze odsłaniały kolejne kości. Jednak ich liczba zaskoczyła wszystkich. Przez dwa miesiące pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej z Malborka wydobyli szczątki 1750 osób. Prace zostały w końcu wstrzymane z powodu ataku zimy, mają być wznowione w tym tygodniu.
- Są wśród nich szkielety zarówno kobiet, mężczyzn, jak i dzieci. Część - ta znaleziona w najwyższych warstwach - nosi ślady po kulach - mówi szef Prokuratury Rejonowej w Malborku. Wydobyte z ziemi kości są magazynowane w wyznaczonym miejscu. - Gdy ekshumacja się zakończy, obejrzy je biegły. Być może wówczas uda nam się poznać okoliczności śmierci tych ludzi.
Pracownik Muzeum Zamkowego w Malborku i jednocześnie znawca historii miasta Bernard Jesionowski sądzi, że znalezione kości mogą być szczątkami cywilnych niemieckich mieszkańców Malborka, którzy zmarli lub zostali zabici na początku 1945 roku, w czasie walk między wojskami rosyjskimi a niemieckimi.
- Wprawdzie już w końcu 1944 roku niemieckie dowództwo rozkazało ludności cywilnej opuścić Malbork, była jednak spora grupa osób, które nie posłuchały tego nakazu - wyjaśnił PAP Jesionowski. Według jego szacunków w Malborku pozostało kilka tysięcy cywilów. - Los części z nich - w zależności od źródeł od kilkuset do 1,5 tysiąca osób - dotąd był nieznany - powiedział Jesionowski.
Wśród nich jest przynajmniej kilkadziesiąt osób, których czaszki noszą ślady strzałów „między oczy”. Zgodnie z teorią Jesionowskiego, zbiorowa mogiła mogła powstać pod koniec zimy lub wiosną 1945 roku, w czasie porządkowania miasta. - Sądzę, że wykopano dół, do którego zwieziono zwłoki z całego Malborka - tłumaczy.
Zaczęto sprawdzać wersję Jesionowskiego. Zajmujący się sprawą z ramienia Urzędu Miasta Malborka Piotr Szwedowski zwrócił się do niemieckiej instytucji Volksbund Deutsche Kriegs gräber fürsorge (odpowiednik Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa). Okazało się, że posiada ona listę 1840 osób z Malborka uznanych za zaginione pod koniec wojny.
8 grudnia do Malborka przyjechał Wolfgang Dietrich, który przywiózł tę listę. Wraz z nim pojawiła się ekipa, która zapoznała się ze wstępnymi badaniami polskich patologów i przeprowadziła oględziny miejsca, gdzie natknięto się na szczątki. Niemcy nie znaleźli żadnych, nawet najmniejszych przedmiotów, które wskazywałyby na to, jakiej narodowości były to osoby. Mimo to, podczas debaty, która odbyła się w Urzędzie Miasta w Malborku, Dietrich wykluczył, że mogłyby być innej narodowości niż niemiecka.
Według Szwedowskiego Niemcy chcą, by szczątki po tych ogólnych badaniach trafiły na cmentarz wojenny w miejscowości Stare Czernowo koło Szczecina. - Są głosy, by urządzić im nekropolię w naszym mieście, bo przecież to byli obywatele Malborka, ale gmina nie ma uprawnień do tworzenia cmentarza wojennego, więc zdamy się na Niemców. Niech oni decydują.
oprac. PD