UWAGA!

Ruszył proces dotyczący słynnego przesłuchania w elbląskiej komendzie

 Elbląg, Dzisiaj rozpoczął się proces policjanta
Dzisiaj rozpoczął się proces policjanta (fot. Mikołaj Sobczak)

Dziś (16 października) odbyła się pierwsza rozprawa w sprawie słynnego przesłuchania nastolatki w Komendzie Miejskiej Policji w Elblągu. Oskarżonemu Bartłomiejowi K. zarzuca się m. in. psychiczne znęcanie nad świadkiem.

Naruszenie etyki policjanta

Przypomnijmy. Sprawę przesłuchania świadka w Komendzie Miejskiej Policji w Elblągu ujawniliśmy w czerwcu ubiegłego roku w tym artykule. 18-latka przekazała naszej redakcji nagranie dźwiękowe z przesłuchania, które zarejestrowała swoim telefonem komórkowym, wcześniej powiadomiła o zdarzeniu prokuraturę. Nagranie trwa kilkanaście minut. „Myślisz, że przyszłaś tutaj i będziesz nas wk.. od samego rana”, „18-letnia gówniara będzie nam mówić, że się nachlała i nic nie pamięta!” - to niektóre z odzywek do świadka podczas przesłuchania. Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Kościerzynie, bo elbląskie się ze sprawy wyłączyły. Bartłomiejowi K. w styczniu 2023 r. postawiono zarzuty. Grozi mu nawet 10 lat więzienia.

Jak wskazywał podczas dzisiejszej rozprawy prokurator Patryk Kucki, Bartłomiejowi K. zarzuca się przekroczenie uprawnień podczas przesłuchania świadka Natalii T. poprzez stosowanie przemocy w postaci szarpania za odzież, kierowania gróźb pozbawienia wolności oraz pobicia, wielokrotnego znieważania pokrzywdzonej słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe, całokształtem swojego zachowania w toku czynności, znęcanie się psychicznie nad świadkiem celem uzyskania określonych zeznań i informacji. Dodajmy od razu, że te informacje miały pomóc policji w odszukaniu sprawcy uszkodzenia taksówki. W toku czynności dotyczących tej sprawy ustalono, że tę taksówkę zamawiała przesłuchiwana później 18-letnia Natalia. We wcześniejszej rozmowie telefonicznej z policjantką miała przyznać, że na komendzie udzieli informacji dotyczących sprawcy.

Obrona oskarżonego wnosiła o niejawność rozprawy m. in. ze względu na to, że dotyczy ona funkcjonariuszy operacyjnych policji. Sędzia Maciej Rutkiewicz nie przychylił się do wniosku argumentując m. in., że w interesie państwa jest, by społeczeństwo wiedziało, jak działa aparat państwowy, także policja. Prokuratura nie zgodziła się z kolei na warunkowe umorzenie postępowania, o które wnioskowano wcześniej.

Kwestią poruszaną na początku rozprawy było leczenie psychiatryczne, które podjął oskarżony. Sąd zadał w tej sprawie szereg pytań, by rozwiać ewentualne obawy co do poczytalności oskarżonego. Bartłomiej K. odpowiadał, że leczenie dotyczyło "raczej spraw związanych z obciążeniami wynikającymi z mojej służby w policji".

- Są to zdarzenia sporadyczne, to leczenie trwało ok. 10 lat – przyznając, że sporadycznie nadal korzysta z pomocy psychiatry. Jak wskazywał później, jego stan psychiczny pogorszył się po styczniowej rozmowie z prokuratorem w związku z postawionymi mu zarzutami.

Bartłomiej K. nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów, w czasie rozprawy przyznał natomiast, że swoim zachowaniem naruszył etykę policjanta, za to został ukarany dyscyplinarnie w ramach wewnętrznego postępowania policji. Był zawieszony w czynnościach przez kilka miesięcy, ale po tym okresie wrócił do pracy w komendzie.

Oskarżony relacjonował w sądzie, że jego koleżanka, która prowadziła sprawę uszkodzenia taksówki, wezwała tego dnia do pomocy kolegów, gdy Natalia T. na początku policyjnych czynności wycofała się z wcześniejszych oświadczeń.

- Stwierdziła, że nie zna danych sprawcy, że okoliczności tego zajścia nie są jej do końca znane, że była pijana. Od razu od samego początku (policjantka prowadząca sprawę uszkodzenia taksówki – red.) przekazała mi, że zachowywała się dziwnie i irracjonalnie w jej pokoju, lamentowała bez powodu. Prowadząca postępowanie poprosiła mnie o pomoc w czynnościach z panią T., podejrzewała, że pani T. ukrywa prawdę, ukrywa dane sprawcy uszkodzenia, które są jej znane, a poza tym, że w swoim telefonie może posiadać dane, które mogą pomóc ustalić sprawcę, w postaci sms-ów lub danych kontaktowych – zeznawał oskarżony. Później, jak również można było usłyszeć na nagraniu odtworzonym w trakcie rozprawy przez sąd, nastolatka ujawnia imię i nazwisko osoby, która miała uszkodzić taksówkę (jak się okazało, mężczyzna był też poszukiwany do innej sprawy).

Podczas zeznań Bartłomiej K. stwierdził, że dla policjantów było bardzo zaskakujące, że idąc korytarzem komendy 18-latka lamentuje bez powodu.

- Niektórzy z tych policjantów wychodzili na korytarz, żeby zobaczyć, co się dzieje, bo zdarzenie było niecodzienne. Pani T. szła z nami dobrowolnie, nieskrępowana w żaden sposób. W naszym odczuciu i w odczuciu innych policjantów jej zachowanie było niewyjaśnione – zaznaczył oskarżony.

Dalej podkreślał, odnosząc się do zarejestrowanej na nagraniu rozmowy, że osiemnastolatka "zachowywała się jakby była całkowicie zdemoralizowana".

- To że pani T. się tak zastanawiała, wzbudzało w nas zastanowienie, dlaczego aż tak próbuje ukrywać sprawcę. Wielokrotnie w trakcie czynności uzmysławiałem pani T., że ważniejsze jest dobro pokrzywdzonego niż dobro sprawcy, którego dane ukrywała - mówił policjant.

Bartłomiej K. przyznał, że zirytował się zachowaniem nastolatki, bo uważał, że kreuje się na osobę, jaką w rzeczywistości nie jest. Powoływał się przy tym na swoje wieloletnie doświadczenie w pracy policyjnej. Wskazywał, że tekst o tym, że powinna" jeszcze dostać klapsa", miał na celu nie grożenie, ale zdyscyplinowanie nastolatki, żeby się zachowywała jak przystoi "pełnoletniej kobiecie w jej wieku".

 

  Elbląg, Sprawę prowadzi sędzia Maciej Rutkiewicz
Sprawę prowadzi sędzia Maciej Rutkiewicz (fot. Mikołaj Sobczak)

"Nie znęcałem się psychicznie"

- Z uwagi na to, że nie chcieliśmy dopuścić do tego, aby pani T. się zorientowała i skasowała jakieś wrażliwe dane z tego telefonu, które mogłyby pomóc w ustaleniu sprawcy, chciałem to zrobić nie zapowiadając tej czynności, sięgnąłem ręką po jej torebkę, która stała przed panią T. na podłodze. Z uwagi na to, że zrobiłem to zza biurka, z pozycji siedzącej, więc musiałem się wychylić, pani T. zorientowała się, że chcę jej zabrać tę torebkę. Szybko schowała ją za plecy, za oparcie krzesła, co uniemożliwiło mi jej odebranie – zaznaczył oskarżony.

Przesłuchiwana miała jedną ręką trzymać torebkę, drugą ręką uderzać policjanta po rękach w celu utrzymania się posiadaniu tej torebki.

- Widząc jej determinację w chęci zatrzymania tej torebki, odstąpiłem od tej czynności – podkreślił Bartłomiej K.

Jego zdaniem już idąc na komendę nastolatka miała z góry powzięty zamiar wprowadzenia w błąd policji, a nagrywając czynności, tak kierowała ich przebiegiem, by móc przybrać rolę ofiary.

- Na żadnym etapie czynności, które przeprowadzałem z Natalią T., nie szarpałem jej za odzież. Nie doszło między nami do żadnego kontaktu cielesnego, nie dotykałem jej odzieży, nie dotykałem żadnej innej rzeczy poza torebką, którą próbowałem jej zabrać – oświadczył. - Nie groziłem pokrzywdzonej pozbawieniem wolności, a także pobiciem. Podczas całych czynności rozpytania jedynie wielokrotnie uświadamiałem jej, jakie konsekwencje prawne niesie zeznawanie nieprawdy, jakie ma obowiązki świadek w czasie przesłuchania, a także że istnieje możliwość zatrzymania świadka. Co do zwrotu użytego, że dostanie klapsa, zwrot ten jak mówiłem wcześniej nie był użyty w celu wzbudzenia obawy pobicia, a było to słowo, tak jak wcześniej powiedziałem, z taką ojcowską srogością, celem jej zdyscyplinowania. Po trzecie, nie znęcałem się psychicznie nad Natalią T. - dodał.

Zaprzeczył też znieważaniu nastolatki, bo jedynym słowem bezpośrednio skierowanym do niej jest "gówniaro".

- Zgadzam się, stwierdzam, że taki zwrot nie powinien paść z moich ust i nie powinienem też być wulgarnym w trakcie rozpytania – przyznał policjant. - Policjantem jestem od 24 lat, od dobrych kilkunastu lat jestem policjantem operacyjnym i przez wszystkie te lata nie było skarg, uwag czy zażaleń na moją pracę. Nikt też nie miał wątpliwości co do moich intencji w trakcie mojej pracy. Jestem bardzo oddany mojej pracy, poświęcam jej bardzo często dobro mojej rodziny, czas prywatny, po prostu oddaję pracy swoje serce – mówił Bartłomiej K.

W czasie rozprawy przesłuchano dziś także policjantkę, która prowadziła sprawę uszkodzenia taksówki, a także policjanta, który uczestniczył w rozpytywaniu (trzeci funkcjonariusz występujący na wokandzie jako świadek nie był obecny, jak wyjaśniał oskarżony, być może ze względu na pobyt w szpitalu). Świadkowie również wskazywali na dziwne ich zdaniem zachowanie nastolatki. Natalia T. nie stawiła się na dzisiejszej rozprawie, mimo wezwania przez sąd.

 

Ciąg dalszy 15 stycznia

Pod koniec dzisiejszej rozprawy obrona wniosła o powołanie biegłego celem ustalenia, czy prokuratura dysponuje oryginalnym nośnikiem nagrania i czy mogło być manipulowane (wcześniej zastrzeżenia tego rodzaju odnośnie samego nagrania opublikowanego w mediach zgłaszał jeden ze świadków). Prokurator uznał m. in. to za działanie mające na celu przedłużenie postępowania.

- To nagranie było zgrane na płytę przez funkcjonariuszy policji, pokrzywdzona nie wiedziała, kiedy będzie to zrobione i była tym zaskoczona – argumentował prokurator w kwestii autentyczności nagrania.

- Prokurator zakłada, że nagranie nie zostało zmanipulowane, a w przypadku dowodów musi być pewność, a nie założenie – ripostował obrońca policjanta. - Z tego co wiem, pani była wielokrotnie proszona o przekazanie nośnika, z czym zwlekała, więc miała czas, żeby nagranie zmanipulować, natomiast obowiązkiem oskarżyciela publicznego było właściwe zabezpieczenie materiału dowodowego, w tym również nośnika. Nie znam przyczyn, dla których do tej pory tego nie uczynił.

- Ja jestem tylko sądem, jeżeli organy ścigania do tej pory się tym nie zajęły, to ja w tej chwili nie będę pani ścigał i szukał jej telefonu po torebkach, natomiast wezwiemy ją na kolejny termin rozprawy, będziemy poszukiwali pani i zobaczymy, co ona na to powie. I od tego sąd uzależni rozstrzygnięcie w kwestii tego wniosku dowodowego, czy my mamy jeszcze ten telefon, czy mamy jeszcze to nagranie? Ja nie będę teraz wysyłał żadnej grupy bojowej w kominiarkach po to, żeby wyrywała dziewczynom torebki, jeżeli to do tej pory nie było zrobione – skomentował sędzia Maciej Rutkiewicz.

Sprawa wróci na wokandę 15 stycznia.

Tomasz Bil

Najnowsze artykuły w dziale Prawo i porządek

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama