Zakłócanie pracy liczników przy pomocy magnesów neodymowych jest obecnie jedną z najbardziej popularnych metod „oszczędzania” na rachunkach za energię. Tak przynajmniej twierdzą sprzedawcy oferujący magnesy. Kupić je można bez problemu - na bazarach, giełdach, przez internet czy od domokrążców.
- To jeszcze nie jest plaga , ale 1/3 potwierdzonych przypadków kradzieży prądu w naszym mieście to zasługa magnesów neodymowych - mówią specjaliści z elbląskiego Rejonu Energetycznego. - Miesięcznie kontrolujemy kilkanaście zepsutych w ten sposób liczników.
Magnesy neodymowe pojawiły się w powszechnej sprzedaży ok. 2 lata temu. Ich cena jest przystępna, co powoduje, że nietrudno znaleźć na nie nabywców. Legalni sprzedawcy tych magnesów lojalnie uprzedzają o ich niezwykle silnym działaniu i o możliwym negatywnym wpływie na urządzenie elektryczne. Pokątni handlarze nie informują o rzeczywistych efektach podłączenia ich do liczników. A początkowo rzeczywiście hamują one tarcze. I może być tak, że osoba korzystająca w takiej „pomocy” będzie mniej płacić za prąd, Do czasu. Bo silne działanie intruza powoduje nieuniknione rozmagnesowanie magnesu w liczniku. Efektem jest nadmierne rozpędzenie tarczy i naliczanie niebotycznych czasem kwot za energię. I to proceder kończy. Delikwent sam zgłasza awarię, nie chcąc płacić za nie zużyty przez siebie prąd.
- Nie podaje oczywiście właściwej przyczyny uszkodzenia, klienci wymyślają różne wytłumaczenia. Dla nas ważny jest raport specjalistów. Rozmagnesowany licznik sprawdzany jest w laboratorium i nie ma możliwości pomyłki - mówi Dariusz Wołukanis, dyrektor Rejonu Energetycznego. - My odbiorców nie oceniamy. Czasem magnes neodymowy przyczepiany jest dla eksperymentu, z ciekawości lub przez osobę postronną. Nie prowadzimy śledztwa. Takie działanie jest traktowane jako kradzież. Kara wynosi od 2 do prawie 5 tysięcy złotych. Przestrzegam przed takimi próbami oszczędzania. A także przed dopuszczaniem niepowołanych osób do państwa liczników.
Problem i konsekwencje używania magnesów neodymowych dotyczą nie tylko liczników na prąd. Tak samo jest z tymi , które naliczają pobór wody czy gazu. Próba takiej zaradności życiowej kończy się zawsze przykrymi konsekwencjami. A na naiwności „oszczędnych” zyskują tylko handlarze...
Magnesy neodymowe pojawiły się w powszechnej sprzedaży ok. 2 lata temu. Ich cena jest przystępna, co powoduje, że nietrudno znaleźć na nie nabywców. Legalni sprzedawcy tych magnesów lojalnie uprzedzają o ich niezwykle silnym działaniu i o możliwym negatywnym wpływie na urządzenie elektryczne. Pokątni handlarze nie informują o rzeczywistych efektach podłączenia ich do liczników. A początkowo rzeczywiście hamują one tarcze. I może być tak, że osoba korzystająca w takiej „pomocy” będzie mniej płacić za prąd, Do czasu. Bo silne działanie intruza powoduje nieuniknione rozmagnesowanie magnesu w liczniku. Efektem jest nadmierne rozpędzenie tarczy i naliczanie niebotycznych czasem kwot za energię. I to proceder kończy. Delikwent sam zgłasza awarię, nie chcąc płacić za nie zużyty przez siebie prąd.
- Nie podaje oczywiście właściwej przyczyny uszkodzenia, klienci wymyślają różne wytłumaczenia. Dla nas ważny jest raport specjalistów. Rozmagnesowany licznik sprawdzany jest w laboratorium i nie ma możliwości pomyłki - mówi Dariusz Wołukanis, dyrektor Rejonu Energetycznego. - My odbiorców nie oceniamy. Czasem magnes neodymowy przyczepiany jest dla eksperymentu, z ciekawości lub przez osobę postronną. Nie prowadzimy śledztwa. Takie działanie jest traktowane jako kradzież. Kara wynosi od 2 do prawie 5 tysięcy złotych. Przestrzegam przed takimi próbami oszczędzania. A także przed dopuszczaniem niepowołanych osób do państwa liczników.
Problem i konsekwencje używania magnesów neodymowych dotyczą nie tylko liczników na prąd. Tak samo jest z tymi , które naliczają pobór wody czy gazu. Próba takiej zaradności życiowej kończy się zawsze przykrymi konsekwencjami. A na naiwności „oszczędnych” zyskują tylko handlarze...
Mira Stankiewicz - Telewizja Elbląska