Sic transit gloria mundi! czyli „Przemija bowiem postać tego świata” to sentencja, która swobodnie może ilustrować prezentowany dzisiaj obiekt z archiwum fotograficznego elbląskiego Muzeum. Cóż widać na fotografii? To grobowiec rodziny Schichau, który jeszcze w latach 50. XX. stał na dawnym cmentarzu obok kościoła św. Anny, czyli w dzisiejszym parku Traugutta.
W czasie opracowywania albumu z panią Krystyną Laskowską mogłyśmy tylko domniemywać, że grobowiec został wystawiony dla jakiejś znaczącej rodziny elbląskiej. W ikonografii elbląskiej zachowało się bardzo niewiele fotografii dotyczących cmentarzy. Po 2000 roku Muzeum zaczęło systematycznie otrzymywać egzemplarze czasopisma „Elbinger Nachrichten”, wydawanego najpierw przez Güntera Pruschoff, w ostatnich latach przez „Landsmannschaft Westpreussen” pod redakcją doskonale znanego w Elblągu Hansa Jürgena Schuch. W numerze EN 681/35 z 1986 r., przy zdjęciach ukazujących Park Traugutta pojawiła się notatka opisująca lokalizację Mauzoleum rodziny Schichau ze wzmianką, że stało ono jeszcze przez wiele lat po wojnie. W numerze 861/51 z listopada 2001 zamieszczono fotografię samego obiektu z komentarzem. Ostatnie zdjęcie zostało udostępnione niemieckiemu wydawnictwu przez panią Elizabeth van Scherpenberg, praprawnuczkę Ferdynanda Schichau. Według informacji przez nią podanych grobowiec kazał wystawić jeszcze sam fabrykant po śmierci swojej żony Juliany w 1893 roku, sam spoczął obok niej trzy lata później. Porównanie obu fotografii oraz opisu dawnej lokalizacji wyjaśniło przeznaczenie obiektu uwiecznionego w 1954 roku.
Mauzoleum wzniesiono w formie tzw. prostylos nawiązującej do jednego z typów świątyni greckiej wznoszonej na planie prostokąta z portykiem czterokolumnowym, nakrytej niewysokim dachem dwuspadowym. Formę niewielkiej greckiej świątyni, powstałą prawdopodobnie w VIII wieku pne., naśladowano później w architekturze etruskiej i antycznego Rzymu, w dobie renesansu i w okresie klasycyzmu. Elbląski obiekt widzimy w wersji toskańskiej: charakterystyczne kolumny, proste belkowanie złożone jedynie z architrawu i płaskiego fryzu, pozbawione dodatkowych elementów dekoracyjnych. W polu fryzu znajduje się jedynie napis „Familie Schichau” w formie metalowej inskrypcji, zaś w polu tympanonu monogram imienia Chrystus z greckimi literami po bokach: Α i Ω (alfa i omega). Monogram ten już w czasach wczesnochrześcijańskich stał się samoistnym symbolem triumfu Jezusa nad śmiercią. Bardzo często znakowano nim prawie wszystko, co mogłoby zaświadczyć o wierze. We wczesnej tradycji chrześcijańskiej znakowanie pochówków tym monogramem (a właściwie krzyżem monogramicznym) nie tylko było znakiem wiary, ale wyrażało nadzieję, że triumf Chrystusa stanie się także udziałem zmarłego. Wymowę znaku krzyża wzmacniało umieszczenie liter „Α i Ω”. Miały one odwoływać się do słów proroka Izajasza: „ Ja, Pan, jestem pierwszy i ostatni”.
Zwracają uwagi wyjątkowo dobre proporcje mauzoleum, jego oszczędna forma. Trzeba pamiętać, że w czasie kiedy powstało, tego typu cmentarne obiekty to rozbuchane formy kaplic wznoszonych w najróżniejszych neostylach, często eklektycznie kompilowanych, bądź alegoryczne rzeźby „płaczących”, „adorujących” aniołów, i inne bogate symbolicznie kompozycje. Jedyną dekorację kaplicy tworzą metalowe drzwi z antabami w formie lwich głów i gęsto nabijane ćwieki w formie rozet. Płotek widoczny przed portykiem, zapewne żeliwny, w tradycyjny sposób przenosi delikatnie przestylizowany ornament anthemionu złożony z palmety i kwiatu lotosu. Całość otacza zadbana zieleń: alejka obsadzona żywotnikami i starannie uformowane oleandry, które zimą należało przenosić do pomieszczeń.
Bez wątpienia mauzoleum rodziny Schichau było wybitnym w sensie architektonicznym dziełem służącym upamiętnieniu zmarłych i bardzo dobrze świadczyło o artystycznym guście fundatora Ferdynanda Schichau. Budowla została wzniesiona zapewne także z myślą o jej trwałości. Wedle relacji krewnej F. Schichau, do jej budowy użyto granitowych bloków, a do portyku i zwieńczenia marmuru. W sensie budowlanym przetrwała walki o Elbląg. Nie uniknęło jednak mauzoleum typowego losu zwyciężonych. Powojenne relacje Niemców i Polaków wspominają dewastację jego wnętrza: rozbite metalowe sarkofagi, sprofanowane szczątki zmarłych. W jednej z relacji uderzało wspomnienie trumien dziecięcych. Zapewne zmarłych w dzieciństwie córek (dwóch?) małżonków Schichau, być może także ich drugiej córki Selmy i zmarłego po porodzie wnuczka.
Po wojnie przez kilka dobrych lat budynek mauzoleum stał, podobnie jak inny wspaniały obiekt z początku XIX wieku, często reprodukowany i opisywany w publikacjach
elbląskich : J. Du Blois (w części cmentarza św. Anny). Dlaczego tak długo czekał na decyzję o ostatecznym przeznaczeniu? Przewidywano dla niego funkcję parkową, ze względu na swoją formę odwołującą się do antyku? Znakomicie do tego by się nadawał. Może przyczyna była bardzo prozaiczna. Zburzenie granitowej solidnej konstrukcji wymagało „nakładu sił i środków”. W tym samym czasie władze miasta podjęły ostateczną decyzję o wyburzeniu resztek pobliskiego kościoła św. Anny, pomimo starań kościoła katolickiego o zgodę na jego odbudowę. Rzekomo, nieźle zachowana wieża, wyższa od ratuszowej (nowej siedziby Urzędu Miejskiego przy ul. Łączności) urągała powadze władzy komunalnej…
W tym samym czasie w prasie pojawiały się apele o usunięcie wszelkich pozostałości „niemczyzny”, nie tylko w tym miejscu,. Drażniło nawet zachowane ogrodzenie otaczające oba cmentarze, które wszak mogło posłużyć w przyszłości jako ogrodzenie planowanego parku. Pewnie, jak zwykle, zadecydowały doraźne korzyści propagandowe oraz plan pozyskania złomu i cegieł…
Dziś, rozważając z okazji dnia i miesiąca szczególnego wspominania zmarłych poświęćmy chwilkę refleksji także nad tymi, którzy nie będąc z naszej krwi i języka, żyli w tym samym mieście, co i my. Chwilę zadumy także nad przewrotnością i okrucieństwem historii oraz każdego człowieczego losu.