UWAGA!

Nic się przed nim nie ukryje (Zawody znane i nieznane, odc. 7)

 Elbląg, Asp. sztab. Arkadiusz Kieca pracuje jako technik kryminalistyki w KMP w Elblągu
Asp. sztab. Arkadiusz Kieca pracuje jako technik kryminalistyki w KMP w Elblągu (fot. nadesłana)

- Proces dochodzenia, ustalania, analizowania, myślenia tak, jak sprawca jest ciekawy. I nieważne czy z piwnicy zginęły cztery słoiki weków, dokonano kradzieży na większą kwotę czy zabójstwa. Satysfakcję mamy wtedy, gdy znajdziemy ślad, który doprowadzi nas do sprawcy – mówi asp. sztab. Arkadiusz Kieca, technik kryminalistyki Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.

- Proszek i pędzelek z marabuta to pana narzędzia pracy?
       Asp. sztab. Arkadiusz Kieca: - Do ujawniania śladów daktyloskopijnych służą proszki i póki co nic innego nie wymyślono. No, w laboratoriach są inne metody, ale my w terenie musimy posługiwać się tym, co mamy w walizeczce, a tam zazwyczaj są pędzelki, proszki, rękawiczki. Zazwyczaj jesteśmy kojarzeni z "tymi panami, którzy robią zdjęcia i pylą proszki" (śmiech), bo tak społeczeństwo naszą pracę widzi w serialach telewizyjnych. Pracę, która ma bardzo duży wpływ na proces wykrywczy. Człowiek jest zawsze omylny, pod wpływem emocji świadek wypadku drogowego może zeznać, że samochód sprawcy jechał od lewej do prawej strony, a inny powie, że odwrotnie. Rzeczowe środki dowodowe ciężko jest podważyć. Sytuacja idealna jest wtedy, gdy zeznania świadków i dowody rzeczowe się łączą.
      
       - W filmach czy w serialach kryminalnych technicy mają do dyspozycji różne „gadżety”. Też takie macie?
       - Jak to słyszę to mnie szlag trafia. Kiedyś kątem oka widziałem fragment „W 11”, ale nie trawię tych seriali, bo bardzo odstają od rzeczywistej pracy policyjnej.
      
       - I naprawdę nic nie świeci po rozsypaniu magicznego proszku?

       - Do ujawniania starych śladów plam krwawych wykorzystuje się luminol. Pojawia się efekt fluorescencji i faktycznie miejsce świeci piękną, błękitną poświatą. Tylko to nie będzie oszałamiająca iluminacja (śmiech). Poświatę widać dopiero po kilku minutach i szybko znika więc znowu miejsce trzeba „dopylić”.
       Gdy krew ujawnia się światłem żarowym nic nie świeci, plamy są czarne.
      
       - Wszystkie ślady można zabezpieczyć?
       - Wszystkie. Ślady linii papilarnych, ślady rękawiczki, czerwieni wargowej, małżowiny usznej, stóp, tropów zwierząt i wiele innych.
      
       - Zawsze coś po sprawcy zostaje?
       - Nie ma zbrodni doskonałej. Ślady zawsze zostaną, nawet jeśli zostały zatarte. Brak śladów też jest śladem. Zazwyczaj wycierane są ślady krwi, ale niedokładnie. Zawsze coś zostanie w jakiejś szczelinie. W celu ustalenia czy to krew, czy też nie używamy testu Hem. On błyskawiczne reaguje z jednym ze składników, który jest we krwi i wówczas przebarwia się. Bo czasem są wątpliwości.
      
       - ?
       - Pod Pasłękiem kobieta urodziła, a następnie w piecu spaliła zwłoki noworodka. Podczas oględzin toalety, na ścianach zauważyliśmy rozmazane, czerwone ślady. Pewnie krew - tak myśleliśmy na początku, a okazało się, że to stara farba. Krew była na podłodze, taki niepozorny brązowy nalot.
      
       - Ale, gdyby ktoś wykorzystał jednorazowy kombinezon, rękawiczki, dołożył starań, by absolutnie nic po nim nie zostało?
       - Na pewno zostanie zapach. Zabezpieczamy takie ślady, bo jest coś takiego, jak osmologia. Tu ekspertami są psy. Poza tym zostaną inne ślady: sprawca przyniesie pod butem fragmenty roślin, kombinezon gdzieś porzuci, a tam też zostaną mikroślady, zahaczy i rozerwie kombinezon, a ja znajdę i zbadam włókna. Nie ma miejsca przestępstwa, gdzie nie ma śladów.
      
       - Sprawa jest prostsza, gdy na miejscu jest narzędzie zbrodni bądź pozostał ślad jego użycia.
       - Gdy mężczyzna ma głowę rozwaloną, a obok leżą fragmenty butelki to na pewno będzie tam DNA i sprawcy, i pokrzywdzonego. A jak jeszcze lekarz sądowy powie, że zgon nastąpił na skutek urazu głowy, który spowodowało takie narzędzie to sprawca już się z tego nie wyłga.
       Pamiętam zabójstwo sprzed kilku lat na ul. Browarnej. Kobieta miała zmasakrowaną głowę i twarz. Na jej czaszce odwzorował się młotek i już wiedzieliśmy, co było narzędziem zbrodni. Wiedzieliśmy, że musimy szukać młotka.
      
       - Czy można przyzwyczaić się do widoku zwłok?
       - Myślę, że tak, choć na początku występuje niepożądany odruch. Po prostu chce się wymiotować. Podczas pierwszej sekcji trząsłem się okropnie. Zresztą podobnie, jak przy dwóch kolejnych. Później to przechodzi. Trzeba zająć myśli czymś innym, najważniejsze nie skupiać się na tym, co mnie nie dotyczy. Wydaje mi się, że od widoku gorszy jest jednak odór, bo zwłoki znajdują się w różnym stanie rozkładu.
       Muszę przyznać, że do dziś wrażenie robi sekcja zwłok dziecka. Większość naszych techników też ma dzieci …
      
       - To nie jest praca dla każdego.
       - Trzeba to lubić, trzeba się tym interesować. W szkole nauczą tylko podstaw, a w pracy technik musi wykazywać się pomysłowością. Musi kombinować, jak np. plamę krwi z tapczanu odwzorować. No, można zrobić zdjęcie, naszkicować, ale fajnie by było, gdyby odkształciła się np. na kawałku gazy albo bibuły. Jednak najważniejsza jest odporność psychiczna. Musimy oglądać zwłoki, dotykać, odwrócić, a one mogą się … rozpaść. Miejsca, które odwiedzamy bywają zawszone, zapchlone. No i jest ryzyko zarażenia chorobami, dlatego jesteśmy zaszczepieni przeciwko odkleszczowemu zapaleniu mózgu, żółtaczce typu C, tężcowi. Ale zdarza się ofiara, nosiciel wirusa HIV... Jesteśmy też narażeni na urazy. Nie każdy takie warunki pracy zaakceptuje. Jako technicy kryminalistyki pracują przeważnie mężczyźni. W garnizonie warmińsko-mazurskim jest jedna pani technik, z wykształcenia biolog.
      
       - Rozwój nauki i techniki pomaga w waszej pracy.
       - Genetyka poszła niesamowicie do przodu, w daktyloskopii cały czas odkrywają nowe środki chemiczne. Są i inne dziedziny. Kiedyś wiedzieliśmy, że ze zwłok musimy zabezpieczyć robaki, ale do czego to potrzebne? By określić czas zgonu? To jedno, bo na to wskaże okres ich inkubacji, ale mogą też „podpowiedzieć” czy np. w tym lesie faktycznie doszło do zdarzenia. Może się bowiem okazać, że robak nie jest stąd, co może wskazywać, że zwłoki zostały przeniesione.
      
       - Jako technik pracuje pan 16 lat. Sprawy, przy których pan pracował zostają w pamięci?

       - Na początku pamiętałem wszystkie sprawy, rozmyślałem czy wszystko zrobiłem jak należy, czy czegoś nie pominąłem, czy zastosowana metoda była trafna. Z biegiem lat staram się nie wspominać, ale są sprawy, które pozostają głęboko w pamięci, bo doszło do tragedii ludzkiej. Pamiętam, jak kilkanaście lat temu pod Nowakowem wywróciła się cysterna, uderzył w nią samochód i kobieta nim podróżująca spłonęła. Pamiętam, jak na Browarnej mężczyzna zabił młotkiem nauczycielkę. Nie można wyrzucić wspomnień, gdy ludzie Bogu ducha winni giną. Podzielam żal ich bliskich, ale gdybym cały czas tym żył, nie doczekałbym 16 lat w służbie.
      
       - Ile razy w roku pakujecie walizkę i jedziecie na miejsce przestępstwa?
       - Dawniej było 1200-1300 wyjazdów na same oględziny, a teraz jest ich nieco ponad połowę. Przestępczość typowa spadła, ale chyba też dlatego, że sporo sprawców pozamykaliśmy (śmiech).
      
       - Do jakich zdarzeń więc jeździcie?
       - Zawalił się wiadukt na Warszawskiej i przygniótł koparkę. Albo w zakładzie przemysłowym operator wsadził głowę w maszynę i doszło do tragedii. Było też 40 kilogramów narkotyków. Zdarzają się wypadki drogowe albo powieszony pies. Są też pożary, włamania. Jeździmy wszędzie tam, gdzie mogą wystąpić ślady przestępstwa.
       Nie można powiedzieć o tendencji jakiegoś rodzaju przestępstw. Jeździmy do włamań, ale w międzyczasie trafi się zgon na działkach lub ugodzenie nożem. Nie wpadamy w rutynę i nie możemy powiedzieć, że, o, teraz jesteśmy spece od kradzieży z włamaniem.
      
rozmawiała Agata Janik

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Ciekawy artykuł, ciekawa praca... czytając książki s. Kinga doczytalam się, iż jest morderstwo doskonale. Niemożliwe do wykrycia. Jedynym wymogiem jest być w USA, gdzieś mniej więcej w wielkim kanionie i właśnie tam porzucić ciało. W ciągu kilku minut sepy zjedzą wszystko. Nawet kości. :) fajna ma Pan pracę i ciekawie Opowiada:)
  • Tragedia z cysterną była pod Nowiną na dk 7, po kobiecie nie zostało nic od temp. jej ciało i kości wyparowało był to rok Ok 2005 lub 2006.
  • Jak to nie ma zbrodni doskonałej ? A Petelicki, Lepper, Papała, Dębski, Zielonka, Michniewicz, Ziętara, Grocholewski, Dulinicz, Tretriakow, Wróbel, Kuciński, Podgórski, Szpinieta, Pronobis, Abramowicz, Knyż, Urbanowicz, Cieślar, Ratajczak, Lawina, Falzman, Pańko, KaRp, Sekuła, Zaporowski, Struglik, Kowalczyk, Faltynowski, Majka, Grobelny, Blida, Muś, Goliński, Zalewski, Skalski, kilkunastu twardych bandziorów z krwi i kości którzy załamali się w celi i wiele setek innych osób ginących z reguły w piątek żeby sekcja powołana po weekendzie zwłok nie wykazała niczego ?
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    1
    0
    Znawca.tematu(2016-10-15)
  • obyś zył w ciekawych czasach, . .. a jak jeszcze do tego masz "ciekawą" pracę to mamy combo
  • Co za bzdury w tym artykule. Głównie jak dochodzi do kradzieży słoika w piwnicy to winnym jest przypadkowy słup idący na kacu do sklepu. Najważniejsze są statystyki. Nie chcesz się przyznać? NO TO CI GNOJU POKAŻEMY
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    1
    1
    Spust_krokodyla(2016-10-15)
  • ziobro się weźmie też za was fałszerze zw białych rękawiczkach, oj będziecie skamleć za fałszerstwa
  • Potwierdzam, byłem i widziałem to na 7ce na pasie w stronę Elbląga
  • Kiedyś próbowano się włamać do mojego mieszkania. Po powrocie z pracy zastałem drzwi odchylone u góry, a w przestrzeń drzwi ktoś włożył zapalniczkę - pewnie po to by podważać i odchylać drzwi do tego momentu aż zamek odskoczy albo drzwi pękną (drewniane bez wkładki w środku). Były jeszcze drugie drzwi za drewnianymi i albo to wystraszyło złodzieja albo ktoś go wystraszył. Wezwałem Policję do próby włamania. Zanim przyjechali obejrzałem wszystko dokładnie i znalazłem kilka śladów po narzędziach. Było widać ślady butów - traperów przy drzwiach (u nas nikt nie nosił takich) itd. .. zrobiłem kilka zdjęć zanim Policja przyjechała. Po ich przybyciu (para ona i on). Wszystkie potencjalne ślady szlag trafił. Policjant bezpardonowo wyciągnął zapalniczkę łapiąc za drzwi, a tym samym za miejsca w których ktoś mógł trzymać drzwi rękoma (mógł być bez rękawiczek i zostawić jakiś ślad. .. ). Mało tego genialny funkcjonariusz przytrzasnął sobie palca - bo przecież po wyjęciu zapalniczki logicznym był fakt, że drzwi wrócą do poprzedniego stanu i wskoczą na miejsce. Powiedziałem, że teraz to na pewno nikogo nie znajdziecie skoro pozbyliście się śladów. Coś tam poburczeli, spisali zgłoszenie, moje dane i powiedzieli, że mają kontakt i się zgłoszą w razie czego. Minęło 6 lat i nikt się nie zgłosił. Szlag mnie trafił bo nikt nic nie zrobił. Mało tego ślady zostały zatarte. Zawsze tak to działa? Czy trzeba mieć farta aby trafić na osobę, która pomyśli więcej niż jest to wymagane?
  • @KuloMiot - W takich wypadkach nic pewnie nie robią.
Reklama