Elbląski Sąd Rejonowy do 2 września odroczył rozprawę przeciwko posłance Danucie Hojarskiej, oskarżonej o przywłaszczenie maszyn rolniczych, kupionych za pieniądze z kredytu bankowego. Wartość tej pożyczki to 200 tysięcy zł. Proces odroczono, ponieważ posłanka zmieniła obrońcę. Złożyła pełnomocnictwo dla mecenasa z wyboru - Henryka Dzido.
- Po krótkiej rozmowie z moją klientką stwierdzam, że nie jestem w stanie reprezentować jej interesów nawet na dzisiejszej rozprawie, ponieważ moja linia obrony a linia obrony mecenasa z wyboru znacznie się różnią - powiedział dotychczasowy obrońca z urzędu posłanki - Dariusz Olczak.
Danuta Hojarska powiedziała dziennikarzom, że wcześniej nie będąc posłem i mając tylko gospodarstwo, nie stać ją było na własnego adwokata.
- Teraz jestem posłem, więc mnie na to stać a zresztą uważam, że nie chcę mieć obrony z pieniędzy podatników - stwierdziła.
Mecenas Henryk Dzido jest też jej obrońcą Hojarskiej w procesie o fałszowanie dokumentów na tzw. widzenia w areszcie z synem.
W sprawie o przywłaszczenie maszyn posłanka twierdzi, że to komornik zabrał maszyny i prawdopodobnie już je sprzedał. Więc - jej zdaniem - to on powinien zaciągnięty kredyt spłacić.
Tymczasem komornik zaprzecza.
- Żadnych maszyn z gospodarstwa państwa Hojarskich nie licytowałem, odebrałem tylko dwie maszyny, które były własnością banku: kombajn i pług. Pozostałych siedmiu czy ośmiu nie odebrałem, ponieważ tam [w gospodarstwie Hojarskiej - portEl] ich nie było - powiedział Władysław Kubryń z VI rewiru komorników.
Na dzisiejszą rozprawę posłanka Danuta Hojarska spóźniła się kilka minut. Niewiele brakowało, a sąd mógłby po raz kolejny wystąpić do Sejmu z wnioskiem o jej tymczasowe aresztowanie. Przypomnijmy, szefowa pomorskiej Samoobrony kilkakrotnie nie stawiała się na rozprawy w tym procesie, więc sąd już raz wystąpił z takim wnioskiem. Posłanka jednak zdążyła w samą porę już po decyzji Sejmu, kiedy sąd jeszcze nie zdążył zdecydować w przymusowym doprowadzeniu bądź areszcie. Proces będzie kontynuowany.
Danuta Hojarska powiedziała dziennikarzom, że wcześniej nie będąc posłem i mając tylko gospodarstwo, nie stać ją było na własnego adwokata.
- Teraz jestem posłem, więc mnie na to stać a zresztą uważam, że nie chcę mieć obrony z pieniędzy podatników - stwierdziła.
Mecenas Henryk Dzido jest też jej obrońcą Hojarskiej w procesie o fałszowanie dokumentów na tzw. widzenia w areszcie z synem.
W sprawie o przywłaszczenie maszyn posłanka twierdzi, że to komornik zabrał maszyny i prawdopodobnie już je sprzedał. Więc - jej zdaniem - to on powinien zaciągnięty kredyt spłacić.
Tymczasem komornik zaprzecza.
- Żadnych maszyn z gospodarstwa państwa Hojarskich nie licytowałem, odebrałem tylko dwie maszyny, które były własnością banku: kombajn i pług. Pozostałych siedmiu czy ośmiu nie odebrałem, ponieważ tam [w gospodarstwie Hojarskiej - portEl] ich nie było - powiedział Władysław Kubryń z VI rewiru komorników.
Na dzisiejszą rozprawę posłanka Danuta Hojarska spóźniła się kilka minut. Niewiele brakowało, a sąd mógłby po raz kolejny wystąpić do Sejmu z wnioskiem o jej tymczasowe aresztowanie. Przypomnijmy, szefowa pomorskiej Samoobrony kilkakrotnie nie stawiała się na rozprawy w tym procesie, więc sąd już raz wystąpił z takim wnioskiem. Posłanka jednak zdążyła w samą porę już po decyzji Sejmu, kiedy sąd jeszcze nie zdążył zdecydować w przymusowym doprowadzeniu bądź areszcie. Proces będzie kontynuowany.
J