Ojciec jednego z uczniów Szkoły Podstawowej nr 1 w Elblągu na wieść o tym, że sąd - na wniosek szkoły - chce ograniczyć mu prawa rodzicielskie, wpadł w złość. Groził śmiercią dyrektorowi placówki oraz pedagogom. Jego słowa zostały potraktowane poważnie, bo chory na schizofrenię mężczyzna ma już na sumieniu zabójstwo. - Spełniliśmy swój obowiązek, reagując na akty przemocy w tej rodzinie, i spotkała nas kara - mówi Andrzej Soja, dyrektor „jedynki”.
Szkoła musi reagować na sytuacje, gdy w rodzinie ucznia dochodzi do aktów przemocy. Najważniejsze jest bowiem dobro dziecka.
- Staramy się stworzyć w naszej szkole taką atmosferę, by zarówno dzieci, jak i rodzice nie bali się mówić, jeśli w ich domach panuje atmosfera terroru - mówi Andrzej Soja, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1. - W tym przypadku matka 9-letniego ucznia zwróciła się do nas o pomoc, bo mąż znęcał się nad nią i dziećmi. Wcześniej sami zauważyliśmy, że z chłopcem dzieje się coś złego - kontynuuje dyrektor. - Stał się smutny, nerwowy, był zaniedbany. Okazało się, że w lutym tego roku - po 5 latach odsiadki - na warunkowe zwolnienie wyszedł ojciec dziecka i zaczął znęcać się nad rodziną. Po wakacjach matka zdecydowała się zwrócić do nas z prośbą o pomoc w rozwiązaniu tej sytuacji. Wystąpiliśmy do sądu z wnioskiem o przyjrzenie się bliżej tej rodzinie. Sąd zdecydował o ograniczeniu ojcu praw rodzicielskich.
W ubiegłym tygodniu 48-letni Adam K. przyszedł do szkoły, by porozmawiać z dyrektorem.
- W trakcie rozmowy rodzic stawał się coraz bardziej zdenerwowany, rozjuszony, używał słów wulgarnych i groził mi i innym pracownikom - opowiada Andrzej Soja. - Na początku chciałem całe zajście zbagatelizować. Myślałem, że zwyczajnie go poniosło.
Dyrektor zmienił jednak zdanie następnego dnia.
- Przyszła do mnie żona tego pana wraz z synem i powiedziała, że poprzedniego wieczora mąż dręczył ją, a dziecko bił. Wydzwaniał też do kolegów i mówił, by pomogli mu namierzyć mój adres, że mnie ukatrupi - mówi dyrektor. - Moi pracownicy wystraszyli się, a i ja zacząłem przypuszczać, że ten mężczyzna jest zdolny do spełnienia swoich gróźb.
Nieoficjalnie wiadomo, że w 2003 r. cierpiący na schizofrenię 48-letni Adam K. został skazany za okrutne zabójstwo. Maczetą przebił na wylot swojego teścia. Podczas rozprawy biegli uznali, że mężczyzna ze względu na chorobę nie był świadomy popełnianego czynu. W lutym tego roku wyszedł na warunkowe zwolnienie.
Dyrektor udał się więc na policję.
- Jeszcze tego samego dnia po południu zatrzymaliśmy Adama K. - mówi Justyna Grzeczka z zespołu prasowego KMP w Elblągu. - Powiedział, że źle się czuje i potrzebuje pomocy lekarza. Został więc przewieziony na oddział psychiatryczny szpitala wojskowego. Dwa dni później trafił na komendę.
- Gdy dowiedzieliśmy się, że on jest na oddziale szpitalnym, zacząłem się obawiać o zdrowie i życie moje, mojej rodziny, pracowników, a nawet uczniów - mówi Andrzej Soja. - Wzmocniliśmy ochronę budynku szkoły, otwarte jest tylko jedno wejście, które jest monitorowane. Zainstalowany został dzwonek i każdy wchodzący musi powiedzieć, w jakim celu odwiedza naszą placówkę.
Andrzejowi K. ostatecznie postawiono pięć zarzutów: trzy dotyczą kierowania gróźb karalnych wobec dyrektora szkoły i grona pedagogicznego, znęcania nad rodziną, a także znieważenia funkcjonariusza publicznego. W piątek (5 grudnia) sąd przychylił się do wniosku policji i prokuratury i aresztował mężczyznę na trzy miesiące.
- Dla nas to nie koniec sprawy - mówi Andrzej Soja. - Przecież ten człowiek to kryminalista, nie wiemy, jakich ma znajomych i czy im nie zlecił skrzywdzenia mnie czy moich pracowników.
Szkoła nie zostawiła bez opieki rodziny zatrzymanego mężczyzny.
- Rodzina ma opiekę psychologiczną, pedagogiczną, ma wsparcie od szkoły - zapewnia dyrektor. - My możemy jej pomóc znaleźć mieszkanie, usamodzielnić się, bo przy naszej placówce działa fundacja, która umożliwia nam takie działanie. W maju ubiegłego roku mieliśmy podobną sytuację - dodaje. - Ojciec znęcał się nad rodziną, a kobieta zwróciła się o pomoc do nas. Daliśmy jej pieniądze na wynajem mieszkania, pomogliśmy je urządzić. Bardzo szybko, bo w ciągu 3 miesięcy, miasto znalazło jej lokal zastępczy. Ta kobieta jest teraz szczęśliwa. Szczęśliwe są również jej dzieci, a to jest najważniejsze.
- Szkoła musi informować odpowiednie instytucje o przypadkach znęcania się nad dzieckiem - mówi Andrzej Soja. - Nie może ono dorastać w atmosferze terroru.
Przy okazji tej sytuacji dyrektor Soja zwraca uwagę na bezpieczeństwo w polskich szkołach.
- Niech to będzie przestroga dla samorządów, dla rządu - mówi. - Przecież do naszych placówek może wejść każdy. Wchodzą i wychodzą uczniowie, rodzice, ale mogą wejść także osoby postronne, które mogą mieć niebezpieczne zamiary. Trzeba to zmienić. W szkołach powinni przebywać tylko uczniowie i nauczyciele, a w uzasadnionych przypadkach, rodzice. I nikt więcej. W obecnej chwili nie można w pełni zapewnić bezpieczeństwa ani uczniom, ani nauczycielom.
- Staramy się stworzyć w naszej szkole taką atmosferę, by zarówno dzieci, jak i rodzice nie bali się mówić, jeśli w ich domach panuje atmosfera terroru - mówi Andrzej Soja, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1. - W tym przypadku matka 9-letniego ucznia zwróciła się do nas o pomoc, bo mąż znęcał się nad nią i dziećmi. Wcześniej sami zauważyliśmy, że z chłopcem dzieje się coś złego - kontynuuje dyrektor. - Stał się smutny, nerwowy, był zaniedbany. Okazało się, że w lutym tego roku - po 5 latach odsiadki - na warunkowe zwolnienie wyszedł ojciec dziecka i zaczął znęcać się nad rodziną. Po wakacjach matka zdecydowała się zwrócić do nas z prośbą o pomoc w rozwiązaniu tej sytuacji. Wystąpiliśmy do sądu z wnioskiem o przyjrzenie się bliżej tej rodzinie. Sąd zdecydował o ograniczeniu ojcu praw rodzicielskich.
W ubiegłym tygodniu 48-letni Adam K. przyszedł do szkoły, by porozmawiać z dyrektorem.
- W trakcie rozmowy rodzic stawał się coraz bardziej zdenerwowany, rozjuszony, używał słów wulgarnych i groził mi i innym pracownikom - opowiada Andrzej Soja. - Na początku chciałem całe zajście zbagatelizować. Myślałem, że zwyczajnie go poniosło.
Dyrektor zmienił jednak zdanie następnego dnia.
- Przyszła do mnie żona tego pana wraz z synem i powiedziała, że poprzedniego wieczora mąż dręczył ją, a dziecko bił. Wydzwaniał też do kolegów i mówił, by pomogli mu namierzyć mój adres, że mnie ukatrupi - mówi dyrektor. - Moi pracownicy wystraszyli się, a i ja zacząłem przypuszczać, że ten mężczyzna jest zdolny do spełnienia swoich gróźb.
Nieoficjalnie wiadomo, że w 2003 r. cierpiący na schizofrenię 48-letni Adam K. został skazany za okrutne zabójstwo. Maczetą przebił na wylot swojego teścia. Podczas rozprawy biegli uznali, że mężczyzna ze względu na chorobę nie był świadomy popełnianego czynu. W lutym tego roku wyszedł na warunkowe zwolnienie.
Dyrektor udał się więc na policję.
- Jeszcze tego samego dnia po południu zatrzymaliśmy Adama K. - mówi Justyna Grzeczka z zespołu prasowego KMP w Elblągu. - Powiedział, że źle się czuje i potrzebuje pomocy lekarza. Został więc przewieziony na oddział psychiatryczny szpitala wojskowego. Dwa dni później trafił na komendę.
- Gdy dowiedzieliśmy się, że on jest na oddziale szpitalnym, zacząłem się obawiać o zdrowie i życie moje, mojej rodziny, pracowników, a nawet uczniów - mówi Andrzej Soja. - Wzmocniliśmy ochronę budynku szkoły, otwarte jest tylko jedno wejście, które jest monitorowane. Zainstalowany został dzwonek i każdy wchodzący musi powiedzieć, w jakim celu odwiedza naszą placówkę.
Andrzejowi K. ostatecznie postawiono pięć zarzutów: trzy dotyczą kierowania gróźb karalnych wobec dyrektora szkoły i grona pedagogicznego, znęcania nad rodziną, a także znieważenia funkcjonariusza publicznego. W piątek (5 grudnia) sąd przychylił się do wniosku policji i prokuratury i aresztował mężczyznę na trzy miesiące.
- Dla nas to nie koniec sprawy - mówi Andrzej Soja. - Przecież ten człowiek to kryminalista, nie wiemy, jakich ma znajomych i czy im nie zlecił skrzywdzenia mnie czy moich pracowników.
Szkoła nie zostawiła bez opieki rodziny zatrzymanego mężczyzny.
- Rodzina ma opiekę psychologiczną, pedagogiczną, ma wsparcie od szkoły - zapewnia dyrektor. - My możemy jej pomóc znaleźć mieszkanie, usamodzielnić się, bo przy naszej placówce działa fundacja, która umożliwia nam takie działanie. W maju ubiegłego roku mieliśmy podobną sytuację - dodaje. - Ojciec znęcał się nad rodziną, a kobieta zwróciła się o pomoc do nas. Daliśmy jej pieniądze na wynajem mieszkania, pomogliśmy je urządzić. Bardzo szybko, bo w ciągu 3 miesięcy, miasto znalazło jej lokal zastępczy. Ta kobieta jest teraz szczęśliwa. Szczęśliwe są również jej dzieci, a to jest najważniejsze.
- Szkoła musi informować odpowiednie instytucje o przypadkach znęcania się nad dzieckiem - mówi Andrzej Soja. - Nie może ono dorastać w atmosferze terroru.
Przy okazji tej sytuacji dyrektor Soja zwraca uwagę na bezpieczeństwo w polskich szkołach.
- Niech to będzie przestroga dla samorządów, dla rządu - mówi. - Przecież do naszych placówek może wejść każdy. Wchodzą i wychodzą uczniowie, rodzice, ale mogą wejść także osoby postronne, które mogą mieć niebezpieczne zamiary. Trzeba to zmienić. W szkołach powinni przebywać tylko uczniowie i nauczyciele, a w uzasadnionych przypadkach, rodzice. I nikt więcej. W obecnej chwili nie można w pełni zapewnić bezpieczeństwa ani uczniom, ani nauczycielom.