Nie czyta kryminałów ani romansów. Woli książki wartościowe, z których może wyciągnąć wnioski i dzielić się nimi. Chętnie dyskutuje, spotyka się z ludźmi, bez których – tak jak i bez książek – nie wyobraża sobie życia. O swojej pracy, która jest jednocześnie pasją, opowiada elbląska bibliotekarka Małgorzata Gwóźdź.
Małgorzata Gwóźdź: - Nie. Na początku pracowałam tylko z dziećmi. Później wykonywałam inne zawody, ale też związane z kontaktem z ludźmi. W końcu zdecydowałam się zmienić zawód i trafiłam do biblioteki.
- Kiedy?
- Około 20 lat. Ten czas minął, nawet sama nie wiem kiedy (uśmiech).
- Pytanie przewrotne: czy lubi Pani czytać książki?
- Oczywiście (śmiech). Jednak zauważyłam, że czytam je od razu pod pewnym kątem. Wyciągam z nich wnioski, głębokie wnioski, takie, które mogłabym komuś przekazać. Czytam bardzo wnikliwie.
- Czyli to poważna literatura?
- Czytam książki, które są mi potrzebne, z których wyciągam coś dla siebie, ale i mogę o nich z kimś porozmawiać. Pokazać, jak przez książkę można wychodzić z trudnych sytuacji, jak pomóc sobie i jak pomagać innym.
- Kryminałów Pani nie czyta?
- Nie.
- Romansów?
- Nie. Czytam poradniki, książki obyczajowe, ale wyszukuję te bardzo wartościowe, które pozostają długo w pamięci.
- Dużo Pani rozmawia o książkach prowadząc Dyskusyjne Kluby Książki.
- Prowadzę dwa kluby – dziecięcy, dla czytelników w wieku od 10 do 13 lat i młodzieżowy - od 14 do 16 lat. Tu, w filii na Zawadzie, od 2013 r. Klubowicze się zmieniają, bo wyrastają, ale i przychodzą nowi. Spotykamy się raz w miesiącu, nawet w wakacje.
- Rozmawiacie o książce, którą wszyscy przeczytali.
- Taka jest zasada. Ale wokół książki powstają także inne historie, bo nawiązujemy do własny przeżyć, do tego, co wokół siebie widzimy. Spędzamy też czas – jak to określają klubowicze - interaktywnie, bo jeśli mamy w książce przepisy to robimy np. ciasteczka, wafelki. Wyszukujemy też zioła, które rosną wokół biblioteki. Bawimy się w odgrywanie scenek i staramy się wejść w role bohaterów.
- Czy dzieci lubią czytać i rozmawiać o książkach?
- Niektórzy może myślą, że trzeba się do spotkania w DKK specjalnie przygotować. Ale nawet jeśli książki się nie pozna, nie przeczyta to też można do nas przyjść i posłuchać, o czym rozmawiamy i włączyć się do dyskusji.
- Statystycznie w Polsce czytelnictwo „leży”. Jak to wygląda z Pani perspektywy?
- Ja tego nie czuję. Mieścimy się w tendencjach ogólnokrajowych, ale czy jest spadek? Nasi czytelnicy dziwią się, skąd biorą się te statystyki. Wypożyczają dużo, pożyczają sobie książki nawzajem, wśród sąsiadów, znajomych, w rodzinie.
- Co najczęściej czytają?
- Zależy od grupy wiekowej. Najwięcej czytają osoby, które nie są już aktywne zawodowo, bo mają dużo czasu i chcą go ciekawie wykorzystać.
- Biblioteka staje się też miejscem spotkań.
- To miejsce, które przyciąga osoby potrzebujące wyjść do ludzi. W naszej bibliotece mamy grupy wsparcia dla mam dzieci chorych, czyli „Szpitalne mamy”. Spotykają się od dwóch lat, raz w miesiącu. Zapraszamy również gości np. kosmetyczkę, wizażystkę, panią prowadzącą sklep zielarski. Nie są to bowiem spotkania nastawione na to, by się posmucić, ale by spędzić ze sobą czas i oderwać się od swojej rzeczywistości.
- W bibliotekach w ogóle więcej się dzieje niż przed laty.
- Organizujemy zajęcia popołudniowe dla rodziców z dziećmi pn. „Bajkowa wyspa”, spotkania z rehabilitantką czyli „Wyspa malucha”, ale także „Planszówkowy zawrót głowy” czy spotkania z elblążanami, którzy opowiadają o swoich podróżach.
- Pani praca bardzo się zmieniła patrząc na mijające 20-lecie?
- Nie patrzę na swoją pracę pod tym kątem. Zawsze, oprócz tego, że obsługiwałam czytelnika, czyli wypożyczałam książki, prowadziłam różne zajęcia z grupami, które przychodziły do biblioteki. Na pewno wzbogaciłam swój warsztat pracy, rozwinęłam się i więcej potrafię. Co również pewne – zmieniły się przestrzenie biblioteczne, obecnie są dużo większe i dostosowane do panujących standardów.
- Lubi Pani swoją pracę?
- Tak. Mogłabym powiedzieć, że nawet kocham (śmiech). Dużo czasu poświęcam na to, co robię, to moja pasja. Jedno działanie nakręca kolejne, bo przychodzą nowe pomysły. Brakuje mi tylko ciągle czasu, by je wszystkie zrealizować. Co ważne, zawsze miałam szczęście do osób, z którymi pracowałam. Sama nie mogłabym działać, ale znajduję wsparcie i zrozumienie.
- Książki w bibliotece to nadal podstawa, dlaczego powinniśmy je czytać?
- Książki pomagają nam żyć, dlatego każdy powinien po nie sięgać. Są pomocne w trudnych sytuacjach, są relaksujące, są odskocznią od rzeczywistości. Książki powinny nam towarzyszyć przez całe życie.
- A pani towarzyszą? Ma pani zawsze jakąś lekturę w torebce?
- Oczywiście. Zawsze i w każdej torebce, bo nie wyobrażam sobie siedzieć i czekać bezczynnie. Dziś nie jest już niczym niezwykłym, że ktoś w autobusie czy w tramwaju wyciąga książkę i czyta.
- Książka tradycyjna czy może audiobooki?
- Czytam tradycyjnie. Nie mogłabym słuchać książki jak piosenki, wykonując przy tym inne czynności, jak np. prowadzenie samochodu. Nie potrafiłabym się skupić. W książce tradycyjnej wchodzi się w treść i myśli się rozpraszają.