W kanałach, pustostanach, altankach, choć najczęściej w piwnicach i na klatkach schodowych. Tam bezdomni szukają schronienia w zimowe dni. Rękoma i nogami bronią się przed przeniesieniem do placówki pomocowej. Wybierają wolność i …alkohol. – W tej temperaturze nie mają szans na przetrwanie – mówi Jerzy Tatarowicz, pracownik elbląskiego MOPS-u, który wraz ze strażnikami miejskimi odwiedza miejsca, w których koczują bezdomni. Zobacz fotoreportaż z patrolu.
- Statystyczny bezdomny to 50-latek, po rozwodzie, eksmitowany z miejsca zamieszkania, mający problem z alkoholem – mówi Jerzy Tatarowicz z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Elblągu. – Krach życiowy nie jest dla mężczyzn przysłowiowym kubłem zimnej wody, który pchnie do działania. Staczają się na dno. Inaczej jest z kobietami – zauważa – które potrafią się odnaleźć w trudnej sytuacji. Są silniejsze, bardziej zaradne i odporne.
Tryb życia, jaki prowadzą bezdomni sprawia, że wyglądają na znacznie starszych niż w rzeczywistości są. Organizm 40-latka zachowuje się jak 70-latka. Alkohol też wyniszcza.
-Na dobre trunki ich nie stać więc piją wszystko co popadnie byleby zawierało alkohol – mówi Jerzy Tatarowicz. – Najczęściej jest to denaturat, ale może być i płyn do chłodnicy. Są w złym stanie zdrowia, no bo i o siebie nie dbają.
- Do lekarza idą dopiero wtedy, gdy znajdą się w placówce lub gdy zostaną dowiezieni przez policję lub straż miejską – kontynuuje pracownik MOPSu. – Wówczas się leczą, ale nierzadko jest już za późno. Problemem są owrzodzenia ciała i odmrożenia. Rany trudno się goją, a przy braku higieny to nie ma szans na poprawę. Odmrożenia bardzo często kończą się amputacją.
Z czego żyją bezdomni? Zbierają puszki, żebrzą na ulicach, odprowadzają wózki przy hipermarketach.
- Chodzą też na tzw. klamki, czyli pukają od drzwi do drzwi i zawsze coś dostaną do jedzenia, ktoś gorącą herbatą poczęstuje – mówi Jerzy Tatarowicz. – Społeczność jest do nich nastawiona dość pozytywnie. W sklepach dostają jedzenie, w pizzerii kawałki pizzy. Są zaradni. Jednak to na nic się zda, gdy temperatury spadają. Wówczas nie mają szans na przetrwanie.
Strażnicy miejscy, szczególnie w okresie zimowym, patrolują miasto w poszukiwaniu bezdomnych. Często towarzyszą im pracownicy socjalni oraz policjanci. Namawiają bezdomnych do przeniesienia się do Domu im. Św. Brata Alberta bądź do Pogotowia Socjalnego. Jeśli bezdomny jest nietrzeźwy sprawa jest prosta.
- Wówczas od razu przewozimy go do Pogotowia Socjalnego – mówi st. strażnik Arkadiusz Podolski. – Stan, w którym się znajduje zagraża jego życiu.
- Niektórzy do pogotowia trafiają nawet dwa razy w ciągu doby – dodaje Jerzy Tatarowicz. – Rano jest przywożony, bo już jest pijany, a po kilku godzinach wychodzi, by wieczorem znowu tu trafić.
Trudniej jest, gdy bezdomny jest trzeźwy.
- Tłumaczymy, że mróz, że zamarznie, by przeniósł się do placówki. Ale nie chce. Twierdzi, że jest wolny. I nic na siłę nie można zrobić – stwierdza pracownik MOPS-u.
Dziś (3 lutego) strażnicy miejscy oraz pracownik socjalny wyjechali na kolejny patrol. Temperatura spadła do minus 16 stopni Celsjusza. Przeszukiwali znane im miejsca, w których mogą przebywać bezdomni. Zaglądali do kanałów ściekowych, do piwnic i klatek schodowych. Byli też na terenie ogródków działkowych na Bielanach. Śnieg trzeszczał pod butami. W pustostanie – bez okien, drzwi, gdzie wiatr hula bezdomnych nie było, ale…
- I proszę, to jest miejsce przygotowane do koczowania – wskazywał Jerzy Tatarowicz. – Już naznoszono gałęzi, by rozpalić ognisko, w kącie poskładane talerze, w innym kubek z pastą do zębów. Widać, że ktoś tu wróci na noc.
- Bezdomni nie chcą rzucać się w oczy – mówił pracownik socjalny. – Wiedzą też, że będziemy ich szukać. Dlatego wybierają ustronne miejsca. Zdarzało się, że spali w szałasach czy w namiocie w środku lasu. Nawet w czasie mrozów. A to jest śmiertelne zagrożenie. Często się też przenoszą – kontynuował. - To, że w jednym miejscu dziś nie ma bezdomnych, nie oznacza, że za dwa dni nikt się tam nie pojawi. Sprawdzamy to. Szczególnie w czasie tak silnych mrozów musimy myśleć za nich. Cieszę się, gdy nikogo nie przywozimy do placówek z objazdu – dodał. – Chcemy doprowadzić do sytuacji, by bezdomni sami się zgłaszali. Bo wiedzą, gdzie szukać pomocy.
Na ul. Dojazdowej z daleka było widać pana Tadeusza, który sprzątał pogorzelisko. Jeszcze dwa dni temu stał tu jego „dom” - z dykty, desek. – Miał tu kołdry, kożuchy – wyliczał st. strażnik Arkadiusz Wiśniewski.
- Tu stała kanapa narożna – pokazywał pan Tadeusz. – Był stolik z serwetą, nawet kwiatki miałem. I butlę gazową, na której grzałem sobie wodę na kawę czy herbatę. Ale ktoś mi to podpalił – żalił się.
Pan Tadeusz ma 65-lat. Kiedyś był m.in. maszynistą. Ma rodzinę, dzieci, ale na skutek skomplikowanych sytuacji pozostaje bezdomny. Radzi sobie.
- O, proszę, w torbie mam to, co dostałem od pań w sklepie – i pokazał kapustę pekińską, a także banany i …truskawki. – Część już rozdałem znajomym. Ale dziś to pójdę do domu Alberta – zarzekał się pracownikowi MOPS-u.
- Taka postawa cieszy –przyznał Jerzy Tatarowicz – bo temperatury w nocy spadną jeszcze bardziej.
Straż Miejska apeluje do mieszkańców, by informowali o miejscach koczowania osób bezdomnych. By reagowali też na leżącego gdzieś na chodniku czy skwerze człowieka, bo w ten sposób można uratować mu życie. A gdy jest pijany wychłodzenie organizmu następuje bardzo szybko. W ciągu ostatnich siedmiu dni z powodu silnego mrozu w całej Polsce zmarło 29 osób. Ofiar będzie prawdopodobnie jeszcze więcej.