Jej przygoda z bikini fitness zaczęła się niespełna rok temu, gdy zobaczyła w gazecie zdjęcia dziewczyn startujących w zawodach. Postanowiła, że też spróbuje. Za nią mordercze treningi, ścisła dieta i moc innych wyrzeczeń. A było warto. - Od sierpnia jestem w ciągłym cyklu startowym, co dwa tygodnie mam jakieś zawody, to prawdziwy maraton, ale cieszy mnie to naprawdę mocno. To naprawdę świetne przeżycie na wielu płaszczyznach: poprawiam swoje ciało, świetne się bawię, poznaję nowych ludzi i nowe miejsca - mówi Katarzyna Dmochewicz.
Ja też tak mogę
Wszystko zmieniło się pewnego niedzielnego poranka, gdy w ręce Kasi wpadło czasopismo dla kulturystów. Natknęła się tam na zdjęcia kobiet, które brały udział w zawodach bikini fitness.
- Pomyślałam wtedy sobie: „Ja też tak mogę i też tak zrobię” - opowiada elblążanka. - Poszłam na siłownię i powiedziałam swojemu trenerowi, że chcę wystartować w zawodach. Taki był mój plan.
Początkowo miała to być tylko jednorazowa przygoda. Kasia wylewała ostatnie poty na siłowni, przestrzegała drakońskiej diety, dawała z siebie sto procent. - Chciałam przygotować się do zawodów najlepiej jak potrafię i na tym miało się skończyć – mówi.
Ale się nie skończyło. To był dopiero początek i końca nie widać. Pierwsze zawody - Mistrzostwa Polski NAC miały miejsce w maju. Jednak ich rezultat nie do końca satysfakcjonował elblążankę. I wtedy postanowiła, że wystartuje jeszcze raz. Pojechała na na IX Pokazy Kulturystyki i Fitness do Sopotu. Zakończyła je z pierwszą lokatą. - Pomyślałam sobie wtedy, że chyba się do tego nadaję – wyznaje.
Od tego czasu wzięła udział w kolejnych siedmiu imprezach. - Wydaje się, że to takie proste, że jeśli ma się odpowiednio przygotowaną sylwetkę, wystarczy tylko wskoczyć w strój, pięknie się uczesać, pomalować i tyle. W rzeczywistości trzeba jednak pokonać wiele barier – mówi Kasia Dmochewicz. - Stoisz przed rzeszą ludzi, oceniają cię sędziowie, padają na ciebie światła reflektorów, konkurencja jest duża, jedna zawodniczka piękniejsza od drugiej, a ty musisz pokazać się z jak najlepszej strony, z gracją baletnicy i przebojowym uśmiechem na twarzy. Potrzeba naprawdę ogromnej odwagi i determinacji, by dać sobie z tym radę. Wiele wysiłku i wyrzeczeń kosztują już same przygotowania. Ja przygotowuję się pod okiem trenera. Mimo mojej łaskawej genetyki, nie przeskoczy się pewnych rzeczy. Podstawą jest dieta i odpowiedni plan treningowy. Jeśli zawodnik nie ma zaplecza, wiedzy teoretycznej, musi znaleźć kogoś, kto ten plan i dietę ułoży. Miałam duże szczęście, że trafiłam na wspaniałego specjalistę już na starcie.
A co bierze się pod uwagę wybierając zwycięzcę w zawodach bikini fitness? - Bikini fitness należy do sportów sylwetkowych – opowiada elblążanka. - Podstawą jest więc prezentacja sylwetki. W ocenie bierze się przede wszystkim pod uwagę sylwetkę, ale też i atuty zawodniczki: estetykę, urodę. Jesteśmy kobietami i zawsze będziemy oceniane przez pryzmat naszej urody, tego nie da się uniknąć. Podczas zawodów decydują porównania między zawodniczkami, pozujemy przodem, tyłem, jednym i drugim bokiem. Na podstawie porównań dochodzi do selekcji dziewczyn.
Mistrzyni Polski
Największym sukcesem Katarzyny Dmochewicz jest tytuł mistrzyni Polski w kategorii “weteranka bikini fitness” podczas październikowych zawodów w Warszawie. Niemałe wrażenie zrobiły na niej także międzynarodowe zawody Arnold Classic, na które udała się aż do Barcelony. Nie weszła do półfinału, jednak nigdy nie zapomni towarzyszących jej wtedy emocji. - To były moje pierwsze zawody międzynarodowe – opowiada Kasia. - Na scenie było 50 dziewczyn i niewyobrażalnie trudnym zadaniem jest wybicie się w tak licznej grupie. Zdobyłam tam ogromne doświadczenie, które pomogło mi zmierzyć się z dziewczynami ze światowej czołówki podczas ostatnich międzynarodowych mistrzostw świata w fitness, które odbyły się w ubiegłą niedzielę w Białymstoku. Na tej płaszczyźnie zrobiłam spory postęp, ostatecznie sklasyfikowano mnie na 13. miejscu na świecie, pokonałam 20 mistrzyń z innych krajów.
Na pytanie, co jeszcze przed nią, zawodniczka fitness odpowiada z pewnością w głosie:
- Obawiam się, że jest to droga trochę nieskończona, bo strasznie mnie to wszystko wciągnęło. Mogę z całą świadomością powiedzieć, że jestem tym sportem zafascynowana. A przecież w moim przypadku ta przygoda to był skok na głęboką wodę. W czwartej dekadzie swojego życia zawzięłam się i po stosunkowo krótkich przygotowaniach wzięłam udział w zawodach.
Na 150 procent możliwości
Przed elblążanką w tym roku jeszcze jeden cel – mistrzostwa świata juniorów i weteranów na Dominikanie. Zawody odbędą się w drugim tygodniu grudnia, i jeśli uda się jej zgromadzić odpowiednie fundusze, znów stanie na scenie w walce o tytuł.
- Od sierpnia jestem w ciągłym cyklu startowym, co dwa tygodnie mam jakieś zawody, to prawdziwy maraton, ale cieszy mnie to naprawdę mocno – dodaje elblążanka. - To naprawdę świetne przeżycie na wielu płaszczyznach: poprawiam swoje ciało, świetne się bawię, poznaję nowych ludzi i nowe miejsca. Każde kolejne zawody powiększają moją kolekcję zdjęć. Uwielbiam te fotografie. Są w nich zaklęte emocje tamtych chwil. Kiedyś po latach spojrzę na te zdjęcia i powiem: „Kaśka, jak ty świetnie wyglądałaś!” Dziś mam 35 lat i pełną świadomość nieuchronności przemijania. Czasu nikt z nas nie oszuka, dlatego każdą chwilę musimy wykorzystywać na 150 procent możliwości.