Cieszę się, że nasi tancerze są także bardzo dobrymi uczniami, że mają ambicje, by kończyć dobre uczelnie, że swoje plany wiążą nie tylko z tańcem, ale również z wykształceniem. To jest wspaniała rzecz. Ubolewam, że wkrótce rozjadą się po Polsce – mówi Antoni Czyżyk, trener mistrzów świata, formacji standardowej „Lotos-Jantar”.
Oto skład formacji „Lotos-Jantar”, mistrzów świata formacji standardowych: Mateusz Papużyński i Katarzyna Czyżyk, Bartłomiej Szkutnik i Alicja Minkiewicz, Sebastian Rutkowski i Arletta Wyżlic, Paweł Jacewicz i Izabella Gierulska, Mateusz Czyżyk i Marta Pilipczuk, Krzysztof Taurogiński i Dorota Jedynak, Mariusz Pilipczuk i Paulina Misiak, Adrian Kapała i Katarzyna Lesz, Michał Jedynak i Sylwia Fijałkowska, Filip Budzicki i Karolina Smolińska. Trener: Antoni Czyżyk, choreograf: Ariane Schiessler.
Po uroczystości rozmawialiśmy z Antonim Czyżykiem, trenerem naszej formacji i dyrektorem CSE „Światowid”.
Piotr Derlukiewicz: – Jako trener zdobyłeś mistrzostwo świata formacji standardowych już po raz drugi. Pierwszy raz było to w 1999 roku, wówczas mistrzostwa odbywały się jeszcze w hali przy ul. Kościuszki. Okoliczności obecnego i tamtego sukcesu były jednak trochę podobne.
Antoni Czyżyk: – Tak. To nawet nie ja pierwszy spostrzegłem, ale Paweł Tomalczyk, który tańczył w tym zespole z 1999 roku, a teraz był komentatorem Telewizji Elbląskiej. Paweł zauważył, że wówczas mieliśmy identyczne oceny w finale: cztery jedynki, dwie dwójki i jedną trójkę. Również wtedy na najwyższy maszt powędrowała polska flaga, a dwie niemieckie były po bokach.
– Czy był taki moment, oczywiście przed ogłoszeniem wyników, kiedy wiedziałeś już, że zdobędziecie to mistrzostwo świata?
– Obserwując zespół na trzy-cztery dni przed finałem, stwierdziłem, że jesteśmy już perfekcyjni i tylko jakaś sytuacja nadzwyczajna może spowodować, że zespół nie zaprezentuje swoich wielkich możliwości i nie sięgnie po złoto. Ta pewność była trochę mniejsza, kiedy przyszedł moment oceny i sędziowie podnosili tabliczki z numerami. Ale w takich sytuacjach zawsze tak jest, zawsze trzeba doceniać tych, którzy są znakomici, a drużyny niemieckie są znakomite. Jednak tym razem my byliśmy jeszcze lepsi.
– Jesteś również sędzią tanecznym. Jak bardzo subiektywne są oceny sędziowskie w tańcu?
– Ocena w tańcu jest subiektywna, ale w formacjach jest stosunkowo dużo elementów, które można sprawiedliwie ocenić. Pewne elementy pokazu są obowiązkowe – musi być wykonana linia ukośna, musi być przejście prostopadłe do sędziów itp. Takich elementów jest więcej. No i trzeba mieć wysokie umiejętności taneczne. Są też bardziej subiektywne elementy oceny: wrażenie artystyczne, swego rodzaju charyzma, wrażenie muzyczne – tego nie zmierzymy. Tańczyliśmy do muzyki Michaela Jacksona, tancerze wykonywali nawet niektóre ruchy Michaela Jacksona. Do tego potrzebny był nam trener formacji łacińskiej, który przyjechał z Niemiec i te elementy wprowadzał. Jest także ubiór. To wszystko musi być zbieżne z tym, co chcemy zaprezentować, to również sędziowie oceniają.
– Formacja „Lotos-Jantar” należała chyba do najmłodszych, w porównaniu choćby z Niemcami czy Holendrami. W tamtych dużo było tancerzy po „trzydziestce”. Dlaczego?
– Nasza średnia wieku to 19 lat. Powód jest taki, że nasza młodzież wyjeżdża na studia, tam zakłada rodziny, znajduje pracę i na ogół do Elbląga nie wraca. Z tej pierwszej, mistrzowskiej formacji z 1999 roku Paweł Tomalczyk mieszka w Gdyni i prowadzi dosyć dużą szkołę tańca, Olga Korbolewska po skończeniu fizykoterapii osiedlił się w Warszawie, Kamil Luberecki również po studiach zamieszkał w Warszawie, Kuba Sajko prowadzi szkolę tańca w Bydgoszczy itd. Elbląg musiałby stworzyć warunki do tego, żeby ci młodzi ludzie tutaj znaleźli dobrą i ciekawą pracę, wówczas godziliby ją z tańcem w formacji i być może tańczyliby w niej nieco dłużej. Cieszę się z tego, że nasi instruktorzy bardzo często pracują w Trójmieście, Warszawie, Bydgoszczy, że jako ośrodek emanujemy na Polskę. Martwię się, że nie możemy z tych świetnych tancerzy korzystać.
– Czy, wygrywając to mistrzostwo, wyznaczacie formacjom tanecznym nowy kierunek? Bo jednak Wasz pokaz różnił się od pozostałych.
– Myślę, że na tej choreografii, na tej muzyce, na tych rozwiązaniach, które w Elblągu zaproponowaliśmy, będzie budowany rozwój tej dyscypliny na następne lata. Pamiętam, że w 1999 roku również zaskoczyliśmy sędziów rozwiązaniami choreograficznymi – tam zaproponowaliśmy asynchroniczność. Teraz nowością było to, żeby w każdym niemal takcie – co jest prawie niemożliwe – tańczyć inny rysunek taneczny. Nowy takt – nowa linia choreograficzna. To jest niesamowicie duża dynamika przemieszczania. Może tylko Rosjanie są w stanie powtórzyć te rozwiązania choreograficzne, ponieważ oni także są świetnymi technicznie zawodnikami w parach tanecznych.
– Oni też, to znaczy, że i elblążanie?
– Nasza młodzież to krajowa czołówka w parach, młodzieżowi mistrzowie Polski, półfinaliści mistrzostw Polski. Robią znakomite wyniki. Wydaje mi się, że tak dobrych tancerzy jak obecni, jeszcze w tej formacji nie miałem. Oczywiście, Elbląg jest kuźnią talentów, mówi się o elbląskiej szkole tańca... Ale żeby znaleźć tylu świetnych tancerzy w jednym czasie, w podobnym wieku... Prawie wszyscy SA wychowankami „Jantara”, tańczą u nas od ósmego-dziewiątego roku życia. Tyle lat treningów trzeba, żeby osiągnąć taki poziom.
– Macie mistrzostwo świata, co dalej?
– Cieszę się, że oni są także bardzo dobrymi uczniami, że mają ambicje, by kończyć dobre uczelnie, że swoje plany wiążą nie tylko z tańcem, ale również z wykształceniem. To jest wspaniała rzecz. Ubolewam, że rozjadą się po Polsce. Mamy jednak nadzieję, że jeszcze troszeczkę z sobą pobędziemy, poszkolimy się, powalczymy o coś. Cieszę się bardzo, gdy wyjeżdżają studiować do Gdańska, na Uniwersytet, Politechnikę – to tylko godzina jazdy samochodem, wtedy przyjeżdżają na zajęcia. Ale mam świadomość, że powoli trzeba pozyskiwać do formacji troszeczkę młodszych tancerzy i od nowa uczyć. Z jakim efektem, zobaczymy.