To był jego pierwszy start od pięciu lat. I od razu sukces. Elblążanin Mariusz Bojanowski wrócił z Międzynarodowych Mistrzostw Polski w podnoszeniu ciężarów z tytułem mistrza. Zwycięstwo obudziło w nim wolę walki.
Mariusz Bojanowski sporty siłowe trenuje od kilkunastu lat. Kiedyś brał udział w zawodach Strongman. Bez większych sukcesów. Po kilkuletniej przerwie powrócił w wielkim stylu, zdobywając najwyższe laury w mistrzostwach Polski w wyciskaniu sztangi na ławeczce i tak zwanym martwym ciągu, które odbyły się niedawno w Zalesiu. Pokonał prawie sześćdziesięciu zawodników z Polski i zagranicy. Nie było łatwo, bo elbląski siłacz musiał podnieść aż 307 kg!
- Wystartowałem za namową kolegów, którzy też biorą udział w podobnych zawodach – mówi Mariusz Bojanowski. - I udało się. Zdobyłem pierwsze miejsce w kategorii deadlift.
Deadlift, czyli martwy ciąg – to ćwiczenie siłowe polegające na podnoszeniu z podłoża ciężaru do momentu, w którym wykonujący je zawodnik ma proste plecy oraz proste nogi w kolanach.
Sukces zmotywował pana Mariusza do startu w kolejnych zawodach, choć, jak mówi, przygotowania wiele kosztują. I wysiłku, i pieniędzy. - Żeby się bawić, trzeba coś wydać – mówi elblążanin. - Na przygotowania wydałem około dwóch tysięcy zł. Tyle kosztuje siłownia, odnowa biologiczna, masaże, a potem dojazd na zawody i hotel.
17 kwietnia pan Mariusz wybiera się na kolejne zawody, do Warszawy. - W miarę możliwości będę ćwiczył dalej, może uda mi się znaleźć jakiegoś sponsora? - ma nadzieję elbląski siłacz.
- Wystartowałem za namową kolegów, którzy też biorą udział w podobnych zawodach – mówi Mariusz Bojanowski. - I udało się. Zdobyłem pierwsze miejsce w kategorii deadlift.
Deadlift, czyli martwy ciąg – to ćwiczenie siłowe polegające na podnoszeniu z podłoża ciężaru do momentu, w którym wykonujący je zawodnik ma proste plecy oraz proste nogi w kolanach.
Sukces zmotywował pana Mariusza do startu w kolejnych zawodach, choć, jak mówi, przygotowania wiele kosztują. I wysiłku, i pieniędzy. - Żeby się bawić, trzeba coś wydać – mówi elblążanin. - Na przygotowania wydałem około dwóch tysięcy zł. Tyle kosztuje siłownia, odnowa biologiczna, masaże, a potem dojazd na zawody i hotel.
17 kwietnia pan Mariusz wybiera się na kolejne zawody, do Warszawy. - W miarę możliwości będę ćwiczył dalej, może uda mi się znaleźć jakiegoś sponsora? - ma nadzieję elbląski siłacz.
dk