Podpisaliśmy te umowy z wojewódzkim oddziałem Narodowego Funduszu Zdrowia, które uznaliśmy za możliwe do parafowania. To jednak nas nie satysfakcjonuje, bo są one identyczne jak te ze stycznia 2006 - mówi Elżbieta Gelert, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu. Z dyrektor Elżbietą Gelert rozmawia Andrzej Minkiewicz.
Andrzej Minkiewicz: W zapowiedziach Ministerstwa Zdrowia informowano, że środki na kontrakty ze szpitalami będą na ten rok większe. Co się stało?
Elżbieta Gelert: W Polsce tłumaczy się, że pieniądze, które pojawiły się w NFZ w większej ilości, zostały przeznaczone na podwyżki dla personelu pracującego w całej ochronie zdrowia. Utrzymanie na niezmienionym poziomie kontraktów nas nie satysfakcjonuje, bo, jak Państwo wiecie, prowadząc gospodarstwa domowe, wszystko idzie w górę. Rosną ceny benzyny, gazu a w związku z tym i ogrzewania. W górę idą ceny żywności, a my przecież żywimy pacjentów. W szpitalach w całym kraju możliwości oszczędzania już się wyczerpały, a w kontraktach nie uwzględniono nawet wzrostu inflacji. Nasz szpital nie podpisał umowy na usługi w Zakładzie Rehabilitacji. W województwie warmińsko-mazurskim 99 procent szpitali zawarło umowy na świadczenie usług. Jedynym bez zawartego kontraktu jest Szpital MSWiA w Olsztynie, bo tam rozstrzyga się sprawa dużych pieniędzy na radioterapię. Ale te pieniądze muszą być zabrane z innych miejsc w województwie, bo oddział NFZ ich nie ma.
Na sesji Rady Miejskiej w Elblągu jeden z radnych informował o zmniejszonej o 40 mln zł kwocie pieniędzy na służbę zdrowia w naszym województwie. Czy znana jest przyczyna tego finansowego cięcia?
W roku 2005 zaczęły, zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia, funkcjonować wskaźniki określające sposób, w jaki mają być naliczane finanse dla poszczególnych oddziałów NFZ. Jednym z tych wskaźników jest wskaźnik migracyjny, który dla Warmii i Mazur wynosi 1,7. Co to oznacza w praktyce. Podam przykład. Jeśli pacjent z naszego województwa wyjedzie do szpitala w innym województwie na operację np. wyrostka robaczkowego, która u nas kosztuje 1000 złotych, to szpital w województwie, w którym zabieg wykonano, otrzyma 1700 złotych za tę samą usługę. Ta migracja jest u nas częstym zjawiskiem, bo na naszym terenie nie ma klinik. Zastosowanie wskaźników sprawiło, że z roku na rok ubywa środków w naszych placówkach szpitalnych. Jeszcze w roku 2005 byliśmy jako województwo na ósmym miejscu w kraju w ilości środków uzyskiwanych na jednego mieszkańca, a obecnie spadliśmy na miejsce trzynaste.
Jakie działania są podejmowane, żeby wyprowadzić szpitalnictwo w naszym województwie na bardziej racjonalne pozycje w finansowaniu usług medycznych?
My, jako mieszkańcy tej ziemi, płacimy podatki tak samo jak wszyscy i odprowadzamy te podatki do centrali NFZ. To, co się dzieje, jest dla nas krzywdzące. O zlikwidowanie wskaźników przy naliczaniu kontraktów dla szpitali zabiegają solidarnie wszyscy posłowie z Warmii i Mazur. Chcemy doprowadzić do sytuacji, by w całym kraju usługi medyczne kosztowały jednakowo. Bardzo energicznie do wsparcia nas w powstałej sytuacji włączyła się Anna Szyszka, wicewojewoda warmińsko-mazurski. Poza tym zabiegamy o zwiększenie puli pieniędzy o ok. 40 mln zabranych przez NFZ w roku 2006, bo to by pozwoliło na likwidację w 80 proc. nadlimitów powstałych w ubiegłym roku.
Elżbieta Gelert: W Polsce tłumaczy się, że pieniądze, które pojawiły się w NFZ w większej ilości, zostały przeznaczone na podwyżki dla personelu pracującego w całej ochronie zdrowia. Utrzymanie na niezmienionym poziomie kontraktów nas nie satysfakcjonuje, bo, jak Państwo wiecie, prowadząc gospodarstwa domowe, wszystko idzie w górę. Rosną ceny benzyny, gazu a w związku z tym i ogrzewania. W górę idą ceny żywności, a my przecież żywimy pacjentów. W szpitalach w całym kraju możliwości oszczędzania już się wyczerpały, a w kontraktach nie uwzględniono nawet wzrostu inflacji. Nasz szpital nie podpisał umowy na usługi w Zakładzie Rehabilitacji. W województwie warmińsko-mazurskim 99 procent szpitali zawarło umowy na świadczenie usług. Jedynym bez zawartego kontraktu jest Szpital MSWiA w Olsztynie, bo tam rozstrzyga się sprawa dużych pieniędzy na radioterapię. Ale te pieniądze muszą być zabrane z innych miejsc w województwie, bo oddział NFZ ich nie ma.
Na sesji Rady Miejskiej w Elblągu jeden z radnych informował o zmniejszonej o 40 mln zł kwocie pieniędzy na służbę zdrowia w naszym województwie. Czy znana jest przyczyna tego finansowego cięcia?
W roku 2005 zaczęły, zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia, funkcjonować wskaźniki określające sposób, w jaki mają być naliczane finanse dla poszczególnych oddziałów NFZ. Jednym z tych wskaźników jest wskaźnik migracyjny, który dla Warmii i Mazur wynosi 1,7. Co to oznacza w praktyce. Podam przykład. Jeśli pacjent z naszego województwa wyjedzie do szpitala w innym województwie na operację np. wyrostka robaczkowego, która u nas kosztuje 1000 złotych, to szpital w województwie, w którym zabieg wykonano, otrzyma 1700 złotych za tę samą usługę. Ta migracja jest u nas częstym zjawiskiem, bo na naszym terenie nie ma klinik. Zastosowanie wskaźników sprawiło, że z roku na rok ubywa środków w naszych placówkach szpitalnych. Jeszcze w roku 2005 byliśmy jako województwo na ósmym miejscu w kraju w ilości środków uzyskiwanych na jednego mieszkańca, a obecnie spadliśmy na miejsce trzynaste.
Jakie działania są podejmowane, żeby wyprowadzić szpitalnictwo w naszym województwie na bardziej racjonalne pozycje w finansowaniu usług medycznych?
My, jako mieszkańcy tej ziemi, płacimy podatki tak samo jak wszyscy i odprowadzamy te podatki do centrali NFZ. To, co się dzieje, jest dla nas krzywdzące. O zlikwidowanie wskaźników przy naliczaniu kontraktów dla szpitali zabiegają solidarnie wszyscy posłowie z Warmii i Mazur. Chcemy doprowadzić do sytuacji, by w całym kraju usługi medyczne kosztowały jednakowo. Bardzo energicznie do wsparcia nas w powstałej sytuacji włączyła się Anna Szyszka, wicewojewoda warmińsko-mazurski. Poza tym zabiegamy o zwiększenie puli pieniędzy o ok. 40 mln zabranych przez NFZ w roku 2006, bo to by pozwoliło na likwidację w 80 proc. nadlimitów powstałych w ubiegłym roku.
Andrzej Minkiewicz - Telewizja Elbląska