Pochodzący z Elbląga Ryszard Kalinowski został pierwszym Polakiem, który zasiada w Radzie Miejskiej Stavanger, najważniejszego miasta norweskiego przemysłu naftowego. Elblążanie wiele zawdzięczają mieszkańcom Stavanger, którzy w latach 80. wysyłali do naszego miasta transporty z darami.
Ryszard Kalinowski był pierwszym przewodniczącym elbląskiej Solidarności i jednym z najbliższych współpracowników Lecha Wałęsy. Został internowany w stanie wojennym, po wyjściu z więzienia nigdzie nie mógł znaleźć pracy. W 1984 roku wyemigrował do Norwegii, do dzisiaj mieszka w Stavanger, często odwiedza Elbląg. Jest szefem wydziału do spraw emigracji w tamtejszym Urzędzie Miejskim. Od lat pomaga miejscowej Polonii, która jest najliczniejszą grupą narodową w Stavanger, które stało się bogate dzięki leżącym niedaleko złożom ropy i gazu.
W sierpniu ubiegłego roku Ryszard Kalinowski przewodniczył delegacji Stavanger, która po raz pierwszy w historii odwiedziła nasze miasto. Elblążanie wiele zawdzięczają Norwegom, bo w latach 80. to właśnie ze Stavanger przyjeżdżały transporty z darami.
Dzisiaj można powiedzieć, że Elbląg ma swojego reprezentanta w Radzie Miejskiej Stavanger. Ryszard Kalinowski otrzymał mandat w ostatnich wyborach samorządowych i jest pierwszym Polakiem, który został radnym w tym mieście.
- Pracuję w komisji do spraw sportu i turystyki, jednocześnie jestem pierwszym zastępcą przewodniczącego w jednej z rad osiedlowych. W Norwegii radni jednocześnie kierują radami osiedli, by być bliżej mieszkańców. Cała praca dotycząca lokalnych problemów odbywa się właśnie w radach osiedli i komisjach, na sesji wypracowane rozwiązania są głosowane – opowiada Ryszard Kalinowski.
Stavanger liczy 124 tysiące mieszkańców, podobnie jak Elbląg. Jest jednak od naszego miasta o wiele bogatsze, bo jest stolicą norweskiego przemysłu naftowego. Dysponuje budżetem w wysokości 1,5 miliarda złotych (Elbląg ma około 500 mln zł). - Rada Miejska liczy 67 osób, a samorządowych instytucjach pracuje aż 22 tysiące osób – mówi Ryszard Kalinowski. - Norwegowie mają też trochę inną ordynację w wyborach niż w Polsce. Tam nie ma głosów nieważnych, a ponadto każdy może skreślić tylu kandydatów na danej liście, ilu chce. Jeden głos otrzymuje osoba, która była na najwyższym skreślonym miejscu, a pozostali otrzymują jedną czwartą głosu. Jeśli ktoś nie chce głosować na daną partię, ale docenia działalność osoby z tej partii, to może ją dopisać na swojej karcie do głosowania w specjalnym miejscu. Wtedy ta osoba też otrzymuje jedną czwartą głosu. To dobre rozwiązanie, bo dzięki temu Norwegowie głosują często na osoby, które znają i im ufają a nie na partię.
W sierpniu ubiegłego roku Ryszard Kalinowski przewodniczył delegacji Stavanger, która po raz pierwszy w historii odwiedziła nasze miasto. Elblążanie wiele zawdzięczają Norwegom, bo w latach 80. to właśnie ze Stavanger przyjeżdżały transporty z darami.
Dzisiaj można powiedzieć, że Elbląg ma swojego reprezentanta w Radzie Miejskiej Stavanger. Ryszard Kalinowski otrzymał mandat w ostatnich wyborach samorządowych i jest pierwszym Polakiem, który został radnym w tym mieście.
- Pracuję w komisji do spraw sportu i turystyki, jednocześnie jestem pierwszym zastępcą przewodniczącego w jednej z rad osiedlowych. W Norwegii radni jednocześnie kierują radami osiedli, by być bliżej mieszkańców. Cała praca dotycząca lokalnych problemów odbywa się właśnie w radach osiedli i komisjach, na sesji wypracowane rozwiązania są głosowane – opowiada Ryszard Kalinowski.
Stavanger liczy 124 tysiące mieszkańców, podobnie jak Elbląg. Jest jednak od naszego miasta o wiele bogatsze, bo jest stolicą norweskiego przemysłu naftowego. Dysponuje budżetem w wysokości 1,5 miliarda złotych (Elbląg ma około 500 mln zł). - Rada Miejska liczy 67 osób, a samorządowych instytucjach pracuje aż 22 tysiące osób – mówi Ryszard Kalinowski. - Norwegowie mają też trochę inną ordynację w wyborach niż w Polsce. Tam nie ma głosów nieważnych, a ponadto każdy może skreślić tylu kandydatów na danej liście, ilu chce. Jeden głos otrzymuje osoba, która była na najwyższym skreślonym miejscu, a pozostali otrzymują jedną czwartą głosu. Jeśli ktoś nie chce głosować na daną partię, ale docenia działalność osoby z tej partii, to może ją dopisać na swojej karcie do głosowania w specjalnym miejscu. Wtedy ta osoba też otrzymuje jedną czwartą głosu. To dobre rozwiązanie, bo dzięki temu Norwegowie głosują często na osoby, które znają i im ufają a nie na partię.
RG