A czy jachty śródlądowe nie powinny mieć komór wypornościowych i być niezatapialne, skoro się tak łatwo wywracają?
Nie ma takiej możliwości. Powierzchnia komór wypornościowych konieczna do zapewnienia pływalności jachtu musiałaby być taka, że załoga w praktyce nie miała by miejsca w kabinie. W praktyce jacht zwykle nie topnie od razu, zwłaszcza gdy przy silniejszym wietrze załoga zadba o to, żeby być w komplecie i mieć zamknięte wejściówki i luki. Wtedy przez jakiś czas jacht utrzymuje się na wodzie przez powietrzny bąbel. Po drugie średnie głębokości - choćby Zalewu Wiślanego są takie małe (1,5-3 metry) że jacht po wywrotce zahacza masztem o dno i tkwi w takiej pozycji nie tonąc. Ten jachcik co zatonął to bardzo niewielka jednostka.