Wybory samorządowe przeszły do historii. Zgodnie z prawem do 30 grudnia powinny zniknąć wszelkie ślady po kampanii wyborczej. Resztki materiałów wyborczych powinny uprzątnąć na swój koszt komitety wyborcze. Niestety, w wielu miejscach Elbląga plakaty i banery nadal wiszą.
Drugi blaszany płot – tym razem przy przedszkolu nr 17, ogradzający budowę sądu przy ul. Dąbka. Rodzice odprowadzający swoje maluchy do przedszkola mogą się dowiedzieć, że Robert Falkenberg jest 10 na liście nr 6. Nie za bardzo wiadomo dokąd kandyduje i z jakiego ugrupowania. Ale nazwisko się wyborcom utrwali i może będzie tego efekt przy następnych wyborach. Dla ciekawskich – kandydat zdobył 47 głosów w wyborach do rady miejskiej z listy SLD.
Z wieżowca pod adresem Teatralna 28 gospodarskim okiem spogląda na miasto „czarny koń” wyborów Edmund Szwed. Wybory dla Obywatelskiego Elbląga skończyły się 16 listopada. Osobom, które wszem i wobec deklarowały, jacy elblążanie są dla nich ważni, nie przeszkadza ogromny baner na głównej arterii miasta, który także powinien już zniknąć. Wstydem jest też ogromny baner prezydenta Witolda Wróblewskiego na bloku przy ul. Pokornej. Jest to błąd wizerunkowy nowego prezydenta i „podłożenie się” pod ataki opozycji. Do dzisiaj na płocie przy ul. 3 Maja wiszą też plakaty KWW Ruchu Palikota Elbląg Plus z jeszcze wcześniejszych wyborów. Wszystkie opisane przypadki przez nas są wykroczeniem z art. 495, par. 2 ustawy „Kodeks Wyborczy”. Pełnomocnikom wyborczym wspomnianych komitetów grozi kara grzywny.
Większość mieszkańców chce, aby Elbląg był miastem ładnym, estetycznym. Niewielu osobom zależy na ukaraniu sprawców, wystarczy tylko posprzątać po sobie. Straż Miejska 31 grudnia była zajęta zabezpieczeniem nocy sylwestrowej. Ale od 2 stycznia powinna pokazać elblążanom swoją skuteczność. Banałem będzie twierdzenie, że po wyborach najlepiej widać, jak kandydaci szanują swoich wyborców. Można mieć usta wypełnione frazesami o pracy na rzecz Elbląga, obietnicami „złotych gór”, a półtora miesiąca po wyborach rzeczywistość pokazuje prawdę. Tylko czy za cztery lata ci sami ludzie znowu będą nas przekonywać do siebie?