
Mieszkańcy dwóch bloków w Dąbrowie z niepokojem wypatrują zimy. Nie mogą palić w piecach, bo zakazał im tego Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. - Używanie tych instalacji grozi utratą zdrowia i życia – uważa inspektor. Mieszkańcy i tak palą. - Przecież nie możemy tutaj zamarznąć! - twierdzą.
W 2013 roku mieszkańcy zmienili zarządcę, od tego czasu budynkami administruje Zarządca Wspólnot Mieszkaniowych INA z ul. Łączności. Po pierwszej kontroli kominiarskiej w kwietniu 2014 roku (dokonała jej inna firma niż za czasów poprzedniego zarządcy) okazało się, że stan kominów jest zły, w niektórych brak wkładów kominowych, a w większości przypadków przewody kominowe są za wąskie. Kominiarz w protokole kontrolnym napisał, że użytkowanie kominów grozi utratą zdrowia i życia mieszkańców i zakazał dalszej eksploatacji.
Sytuacja jest patowa
Po kontroli wspólnoty mieszkaniowe wynajęły biegłego, który dokonał ekspertyzy całej instalacji. I wyliczył nieprawidłowości: „złe wykonanie kanałów do kotłów, za małe średnice, za cienkie przegrody między kanałami, brak skraplaczy, prowadzenie rurociągów w kanałach wentylacyjnych, brak izolacji wkładów stalowych w górnej części komina i ponad nim, wykucie części przegród rozdzielających kanały wentylacyjne w górze kominów, co powoduje zakłócenia ciągów”.
Najcięższym jednak zarzutem w opinii był brak wymaganej dokumentacji i pozwolenia na budowę instalacji centralnego ogrzewania. - Nigdzie nie ma tych dokumentów, ja ich od poprzedniego zarządcy nie dostałam. Gdybym ja wtedy zarządzała tymi wspólnotami, to nigdy bym nie pozwoliła na realizację takiej inwestycji – twierdzi Janina Grudzińska, Zarządca Wspólnot Mieszkaniowych INA. Takich dokumentów, co sprawdziliśmy, nie ma ani w Urzędzie Miasta, ani w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego, który we wrześniu wszczął w tej sprawie postępowanie administracyjne. Zakazał dalszej eksploatacji kominów i nakazał zamurować dojścia do kominów. Decyzja jest już prawomocna.
- Przez tyle lat wszystko działało, choć oczywiście problemy były. Teraz zakazuje nam się w ogóle użytkowania pieców. Przecież to absurd! Idzie zima, te budynki nie są ocieplone - narzekają mieszkańcy, którzy nawet skierowali sprawę przeciwko poprzedniemu zarządcy do prokuratury. Ta umorzyła postępowanie, bo sprawa się przedawniła.
Na ostatnich zebraniach wspólnoty mieszkańcy próbowali znaleźć rozwiązanie z patowej sytuacji. Jedną z propozycji było zamontowanie przed budynkami zbiornika na propan-butan i ogrzewanie budynków gazem. Na to się jednak mieszkańcy nie zgodzili, bo inwestycja wiązała się z wzięciem kolejnego kredytu. Nadzieję dają plany spółki PGNiG, która ma ciągnąć na Dąbrowę gazociąg na gaz ziemny, do którego można by podłączyć oba bloki. To jednak kwestia co najmniej kilku lat, dopiero trwają prace nad projektem.

To trudne budynki
Poprzedni zarządca budynków – Zarząd Nieruchomości Mieszkalnych i Użytkowych z ul. Krzyżanowskiego - nie ma sobie w tej sprawie nic do zarzucenia. Na naszą skrzynkę mailową przysłał oświadczenie, którym czytamy:
„Zarząd Nieruchomości Mieszkalnych i Użytkowych informuje, że w okresie ośmiu lat w których sprawowano zarząd, budynki posiadały możliwość ogrzewania, instalacje grzewcze były użytkowane i przechodziły wymagane prawem przeglądy. Budynki te są trudnymi do zarządzania ze względów technicznych i muszą być traktowane z należytą ostrożnością oraz uwagą, do czego należy posiadać odpowiednie zaplecze fachowe, wiedzę i doświadczenie - nasza firma je posiada.
Instalacje grzewcze były wykonane zgodnie z przepisami, odebrane przez uprawnione do tego instytucje i osoby - wykonano te prace w oparciu o kredyt, który przyznał bank (po otrzymaniu i zweryfikowaniu dokumentów dotyczących tej inwestycji - w innym przypadku kredyt nie byłby przyznany). Problemy z ogrzewaniem zaczęły się w tych budynkach od czasu gdy oddaliśmy dokumenty i opiekę nad budynkami innemu podmiotowi - efekt tego jest taki, jak widać” - napisał Andrzej Zalewski, prezes ZNMiU.
Mieszkańcy radzą sobie więc teraz, jak potrafią. Czyli grzeją w piecach mimo zakazu.
- Co innego mamy zrobić? Czekać, aż zamarzniemy? - pyta jeden z mieszkańców.