Rozumiem rozczarowanie rodziców, bo mieli konkretne plany na naukę swoich pociech, ale też trzeba zrozumieć drugą stronę. Nie ma się co dziwić, że skoro zrekrutowano tylko 12 uczniów(!) i uczelnia musiałaby do tego dopłacać, to zdecydowali się zawieszenie naboru. Z tego co napisali w artykule, szkoła nie zostawiła dzieci samych sobie ale zorganizowała alternatywę na wysokim poziomie, więc nie rozumiem zapędów na pozwy. Zresztą uważam, że i tak najlepiej jak dzieci uczą się w szkołach państwowych a nie w wyselekcjonowanych grupach z wyższych sfer.