Grypa przywiązała mnie do łóżka i telewizora jednocześnie. Chcąc nie chcąc, z braku innych ciekawych propozycji śledziłem w piątek na kanale TVN24, jak nasz premier w kilka godzin oszczędził aż trzydzieści parę milionów złotych.
Zazwyczaj, jako lokalna gazeta internetowa nie zajmujemy się sprawami wykraczającymi poza nasz region. Na swoje usprawiedliwienie, poza trudną do opanowania irytacją, mam to, że autorem ustawy ograniczającej dotacje z budżetu dla partii politycznych, bo o niej tu rzecz, jest elbląski poseł Witold Gintowt-Dziewałtowski.
Widzowie programów informacyjnych mogli przez cały dzień obserwować nadzwyczajną aktywność premiera Tuska, który w mocnych słowach dowodził jak to bardzo nieładnie jest w czasach kryzysu żerować na budżecie.
Zakładając nawet, że premierem i jednocześnie pewnym kandydatem PO w najbliższych wyborach prezydenckich kierowały czyste intencje, to trudno było dać wiarę jego argumentom. Bez problemu można wskazać obszary, gdzie podobna szarża ustawodawcza premiera i jego koalicyjnych hufców przyniosłaby znacznie większe korzyści. Na wątpliwości jednego z dziennikarzy, który dowodził, że likwidacja chociażby tzw. gabinetów politycznych przyniosłaby oszczędności rzędu 500 milionów złotych, premier rezolutnie odpowiedział, że po kilku latach zysk z tytułu uchwalonej właśnie ustawy będzie podobny. No cóż kuriozalny to rachunek, podobnie jak kuriozalną instytucją są rzeczone gabinety. Czy ktoś może wie do czego one służą, poza tym, że są wygodną i popłatną przechowalnią dla znajomych i krewnych królika?
W sytuacji, gdy w moim kraju czeka na rozwiązanie wiele rzeczywistych, a nie urojonych problemów, wolałbym, żeby przewodniczący partii, na którą głosowałem ja i ogromne rzesze Polaków, z równym zaangażowaniem i pasją przeprowadził w cztery godziny głosowanie np. nad ustawą umożliwiającą przyspieszenie budowy autostrad. A może coś z zakresu ustaw zwiększających wolność działalności gospodarczej? Obecna, 82 chyba, pozycja w rankingach nie przynosi temu rządowi powodów do dumy. Przykłady spraw odkładanych i niezałatwianych można by mnożyć – służba zdrowia, bariery biurokratyczne w pozyskiwaniu środków unijnych itd. Na tym tle zażenowanie budzi przeprowadzona z ogromnym zadęciem batalia o jakąś śmieszną kwotę. Po panach posłach, szczególnie tych, którzy zostali wybrani z listy partii mieniącej się liberalną, oczekiwałbym większego zainteresowania gospodarką, a mniej populistycznych zagrywek, niezależnie od tego jak bardzo opakowywanych w papier z napisem „społeczna solidarność”.
Widzowie programów informacyjnych mogli przez cały dzień obserwować nadzwyczajną aktywność premiera Tuska, który w mocnych słowach dowodził jak to bardzo nieładnie jest w czasach kryzysu żerować na budżecie.
Zakładając nawet, że premierem i jednocześnie pewnym kandydatem PO w najbliższych wyborach prezydenckich kierowały czyste intencje, to trudno było dać wiarę jego argumentom. Bez problemu można wskazać obszary, gdzie podobna szarża ustawodawcza premiera i jego koalicyjnych hufców przyniosłaby znacznie większe korzyści. Na wątpliwości jednego z dziennikarzy, który dowodził, że likwidacja chociażby tzw. gabinetów politycznych przyniosłaby oszczędności rzędu 500 milionów złotych, premier rezolutnie odpowiedział, że po kilku latach zysk z tytułu uchwalonej właśnie ustawy będzie podobny. No cóż kuriozalny to rachunek, podobnie jak kuriozalną instytucją są rzeczone gabinety. Czy ktoś może wie do czego one służą, poza tym, że są wygodną i popłatną przechowalnią dla znajomych i krewnych królika?
W sytuacji, gdy w moim kraju czeka na rozwiązanie wiele rzeczywistych, a nie urojonych problemów, wolałbym, żeby przewodniczący partii, na którą głosowałem ja i ogromne rzesze Polaków, z równym zaangażowaniem i pasją przeprowadził w cztery godziny głosowanie np. nad ustawą umożliwiającą przyspieszenie budowy autostrad. A może coś z zakresu ustaw zwiększających wolność działalności gospodarczej? Obecna, 82 chyba, pozycja w rankingach nie przynosi temu rządowi powodów do dumy. Przykłady spraw odkładanych i niezałatwianych można by mnożyć – służba zdrowia, bariery biurokratyczne w pozyskiwaniu środków unijnych itd. Na tym tle zażenowanie budzi przeprowadzona z ogromnym zadęciem batalia o jakąś śmieszną kwotę. Po panach posłach, szczególnie tych, którzy zostali wybrani z listy partii mieniącej się liberalną, oczekiwałbym większego zainteresowania gospodarką, a mniej populistycznych zagrywek, niezależnie od tego jak bardzo opakowywanych w papier z napisem „społeczna solidarność”.