Jaki był mijający rok w lokalnej polityce, gospodarce, kulturze i sporcie? Dziennikarze portEl.pl przygotowali subiektywny przegląd wydarzeń w każdej z dziedzin. Zachęcamy do dyskusji i własnych ocen. Na początek polityka.
Bez wątpienia najważniejszym politycznym wydarzeniem mijającego roku był listopadowe wybory samorządowe, które po raz kolejny potwierdziły kilka starych prawd.
Ach te wybory...
Po pierwsze, elblążanie nie chcą chodzić na głosowania. 35-procentowa frekwencja to wynik zbliżony do tych sprzed ostatnich lat, ale na tle średniej krajowej (47 proc.) wypadamy gorzej niż kiepsko. Nie mówiąc już o mieszkańcach sąsiednich gmin, w których do urn poszła więcej niż połowa wyborców.
Po drugie, mieszkańcy Elbląga nie chcą oddawać losów miasta w ręce jednej opcji politycznej. Nie zrozumieli tego działacze PiS na czele z dotychczasowym prezydentem Jerzym Wilkiem, którzy w czasie kampanii wyborczej w każdym niemal publicznym wystąpieniu przed drugą turą podkreślali, że mają większość w Radzie Miejskiej, więc powinni mieć też prezydenta, by bez przeszkód realizować swoje pomysły. Elblążanie takiego scenariusza wyraźnie się przestraszyli, oddając więcej głosów na Witolda Wróblewskiego, popieranego nie tylko przez PO i PSL, ale także SLD i Elbląską Koalicję Obywatelską. Potwierdziła się więc też kolejna prawda, że w wielości i różnorodności siła.
Po trzecie, większość głosujących elblążan wie, że polityka to bardzo brudna sprawa. Mimo zmasowanych informacji jednego z portali internetowych - wychwalających pod niebiosa kandydata Obywatelskiego Elbląga i opluwających kandydata PiS, włącznie z wyciąganiem na światło dzienne szczegółów z jego życia osobistego i duchowego – nie zdecydowali się na masowe poparcie kandydata Obywatelskiego Elbląga, który musiał zadowolić się trzecim miejscem po pierwszej turze wyborów i odłożeniem marzeń o naprawianiu miasta na nieokreśloną przyszłość.
Polityka wkroczyła także do pracy Miejskiej Komisji Wyborczej. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, co działo się po pierwszej turze wyborów w Elblągu? Jedna z osób zasiadających w komisji, z ramienia Obywatelskiego Elbląga, nagrywała posiedzenia tego gremium, a nagrania posłużyły do oskarżeń o fałszowanie wyborów. Sąd jeszcze tej sprawy nie rozpatrzył, finał nastąpi w nadchodzącym roku.
Po czwarte, mieszkańcy nie chcą głosować na komitety obywatelskie. Przynajmniej nie w takim zakresie, by mogły one liczyć na mandaty w Radzie Miejskiej. Pokazały to ubiegłoroczne przyspieszone wybory, potwierdziły tegoroczne. Szanse miałby jeden silny komitet i to raczej wywodzący się z ruchów miejskich (w wielu miastach takie inicjatywy zdobyły mandaty), a nie kilka skłóconych. Może przy następnej okazji się uda? Łatwo nie będzie, bo wiele osób mogło się zrazić, widząc skutki „obywatelskich” działań w ostatnich miesiącach. W ubiegłym roku, mimo że Wolny Elbląg doprowadził do skutecznego referendum, nie zdobył ani jednego mandatu; w tym roku te same osoby, tym razem pod szyldem Obywatelskiego Elbląga, chciały zorganizować referendum w sprawie likwidacji Straży Miejskiej. Nie tylko nie zebrały wymaganej liczby podpisów, ale też nie przekazały ich, mimo obietnic, nowo wybranym władzom. Co się z podpisami stało? To pytanie z obawą zadają sobie wszyscy, którzy udostępnili swoje dane na listach za referendum.
Straż Miejska okazała się zresztą największym zwycięzcą całego zamieszania. Nie została zlikwidowana i raczej nie będzie. Nie wiadomo też, czy nowy prezydent będzie kontynuował jej reformę, jak chciał poprzedni włodarz miasta, który przekonał się na własnej skórze, że obietnicę wyborczą rzucić łatwo, trudniej ją zrealizować. Szczególnie gdy decyzja nie zależy jedynie od jednej osoby.
Zgrzyty po wyborach
Koniec roku w elbląskiej polityce nie napawa optymizmem jeśli chodzi o wspólne działanie na rzecz mieszkańców. W Radzie Miejskiej większość ma PiS, które już na pierwszej roboczej sesji pokazało, że radni tego ugrupowania chcą nadawać ton pracom samorządu. Skoro między radnymi PiS a prezydentem zazgrzytało w tak niewinnej sprawie jak rozpoczęcie prac nad wprowadzeniem Karty Seniora, to strach pomyśleć, co będzie dalej. Wypada mieć nadzieję, że to tylko złe miłego początki, a radni skupią się na merytorycznych dyskusjach szczególnie związanych z zadłużeniem miasta i projektami finansowanymi z unijnych funduszy. Chociaż wiadomo, czyją matką jest nadzieja...
Zgrzyta także wewnątrz Platformy Obywatelskiej, a to za sprawą nieporozumień między Marią Kosecką a kierownictwem partii. Efektem kłótni o komisję bezpieczeństwa było publiczne pranie brudów i wystąpienie radnej z klubu PO. Zbliżenie niezależnej radnej z PiS w grę nie wchodzi (nadal toczy się proces Kosecka kontra Wilk w sprawie słynnych taśm), więc pani Marii pozostanie z pewnością recenzowanie poczynań kolegów z dawnego klubu i działalność na rzecz bezpieczeństwa, ale już nie jako przewodnicząca komisji a szeregowa radna.
W temacie wyborów warto odnotować koniec 12-letnich rządów Henryka Mrozińskiego w Braniewie, którego pokonała Monika Trzcińska, współzałożycielka lokalnej telewizji. Także po 12 latach, ale z funkcją starosty elbląskiego, pożegnał się też Sławomir Jezierski, który od listopada jest radnym sejmiku wojewódzkiego.
Co z resztą politycznych wydarzeń mijającego roku w Elblągu? Bledną przy wyniku wyborów, które pokazały, że łaska mieszkańców na pstrym koniu jeździ. Nawet konsekwentnie realizowany przez byłego już prezydenta plan comiesięcznych spotkań z mieszkańcami, obniżki czynszów, cen biletów komunikacji miejskiej, opłat za wywóz śmieci, oddanie do użytku drogi nr 503 czy budowa basenu nie dały mu gwarancji na zakończenie politycznego roku w dobrym humorze.
W poniedziałek podsumujemy rok w elbląskiej gospodarce.
Ach te wybory...
Po pierwsze, elblążanie nie chcą chodzić na głosowania. 35-procentowa frekwencja to wynik zbliżony do tych sprzed ostatnich lat, ale na tle średniej krajowej (47 proc.) wypadamy gorzej niż kiepsko. Nie mówiąc już o mieszkańcach sąsiednich gmin, w których do urn poszła więcej niż połowa wyborców.
Po drugie, mieszkańcy Elbląga nie chcą oddawać losów miasta w ręce jednej opcji politycznej. Nie zrozumieli tego działacze PiS na czele z dotychczasowym prezydentem Jerzym Wilkiem, którzy w czasie kampanii wyborczej w każdym niemal publicznym wystąpieniu przed drugą turą podkreślali, że mają większość w Radzie Miejskiej, więc powinni mieć też prezydenta, by bez przeszkód realizować swoje pomysły. Elblążanie takiego scenariusza wyraźnie się przestraszyli, oddając więcej głosów na Witolda Wróblewskiego, popieranego nie tylko przez PO i PSL, ale także SLD i Elbląską Koalicję Obywatelską. Potwierdziła się więc też kolejna prawda, że w wielości i różnorodności siła.
Po trzecie, większość głosujących elblążan wie, że polityka to bardzo brudna sprawa. Mimo zmasowanych informacji jednego z portali internetowych - wychwalających pod niebiosa kandydata Obywatelskiego Elbląga i opluwających kandydata PiS, włącznie z wyciąganiem na światło dzienne szczegółów z jego życia osobistego i duchowego – nie zdecydowali się na masowe poparcie kandydata Obywatelskiego Elbląga, który musiał zadowolić się trzecim miejscem po pierwszej turze wyborów i odłożeniem marzeń o naprawianiu miasta na nieokreśloną przyszłość.
Polityka wkroczyła także do pracy Miejskiej Komisji Wyborczej. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, co działo się po pierwszej turze wyborów w Elblągu? Jedna z osób zasiadających w komisji, z ramienia Obywatelskiego Elbląga, nagrywała posiedzenia tego gremium, a nagrania posłużyły do oskarżeń o fałszowanie wyborów. Sąd jeszcze tej sprawy nie rozpatrzył, finał nastąpi w nadchodzącym roku.
Po czwarte, mieszkańcy nie chcą głosować na komitety obywatelskie. Przynajmniej nie w takim zakresie, by mogły one liczyć na mandaty w Radzie Miejskiej. Pokazały to ubiegłoroczne przyspieszone wybory, potwierdziły tegoroczne. Szanse miałby jeden silny komitet i to raczej wywodzący się z ruchów miejskich (w wielu miastach takie inicjatywy zdobyły mandaty), a nie kilka skłóconych. Może przy następnej okazji się uda? Łatwo nie będzie, bo wiele osób mogło się zrazić, widząc skutki „obywatelskich” działań w ostatnich miesiącach. W ubiegłym roku, mimo że Wolny Elbląg doprowadził do skutecznego referendum, nie zdobył ani jednego mandatu; w tym roku te same osoby, tym razem pod szyldem Obywatelskiego Elbląga, chciały zorganizować referendum w sprawie likwidacji Straży Miejskiej. Nie tylko nie zebrały wymaganej liczby podpisów, ale też nie przekazały ich, mimo obietnic, nowo wybranym władzom. Co się z podpisami stało? To pytanie z obawą zadają sobie wszyscy, którzy udostępnili swoje dane na listach za referendum.
Straż Miejska okazała się zresztą największym zwycięzcą całego zamieszania. Nie została zlikwidowana i raczej nie będzie. Nie wiadomo też, czy nowy prezydent będzie kontynuował jej reformę, jak chciał poprzedni włodarz miasta, który przekonał się na własnej skórze, że obietnicę wyborczą rzucić łatwo, trudniej ją zrealizować. Szczególnie gdy decyzja nie zależy jedynie od jednej osoby.
Zgrzyty po wyborach
Koniec roku w elbląskiej polityce nie napawa optymizmem jeśli chodzi o wspólne działanie na rzecz mieszkańców. W Radzie Miejskiej większość ma PiS, które już na pierwszej roboczej sesji pokazało, że radni tego ugrupowania chcą nadawać ton pracom samorządu. Skoro między radnymi PiS a prezydentem zazgrzytało w tak niewinnej sprawie jak rozpoczęcie prac nad wprowadzeniem Karty Seniora, to strach pomyśleć, co będzie dalej. Wypada mieć nadzieję, że to tylko złe miłego początki, a radni skupią się na merytorycznych dyskusjach szczególnie związanych z zadłużeniem miasta i projektami finansowanymi z unijnych funduszy. Chociaż wiadomo, czyją matką jest nadzieja...
Zgrzyta także wewnątrz Platformy Obywatelskiej, a to za sprawą nieporozumień między Marią Kosecką a kierownictwem partii. Efektem kłótni o komisję bezpieczeństwa było publiczne pranie brudów i wystąpienie radnej z klubu PO. Zbliżenie niezależnej radnej z PiS w grę nie wchodzi (nadal toczy się proces Kosecka kontra Wilk w sprawie słynnych taśm), więc pani Marii pozostanie z pewnością recenzowanie poczynań kolegów z dawnego klubu i działalność na rzecz bezpieczeństwa, ale już nie jako przewodnicząca komisji a szeregowa radna.
W temacie wyborów warto odnotować koniec 12-letnich rządów Henryka Mrozińskiego w Braniewie, którego pokonała Monika Trzcińska, współzałożycielka lokalnej telewizji. Także po 12 latach, ale z funkcją starosty elbląskiego, pożegnał się też Sławomir Jezierski, który od listopada jest radnym sejmiku wojewódzkiego.
Co z resztą politycznych wydarzeń mijającego roku w Elblągu? Bledną przy wyniku wyborów, które pokazały, że łaska mieszkańców na pstrym koniu jeździ. Nawet konsekwentnie realizowany przez byłego już prezydenta plan comiesięcznych spotkań z mieszkańcami, obniżki czynszów, cen biletów komunikacji miejskiej, opłat za wywóz śmieci, oddanie do użytku drogi nr 503 czy budowa basenu nie dały mu gwarancji na zakończenie politycznego roku w dobrym humorze.
W poniedziałek podsumujemy rok w elbląskiej gospodarce.