Zawodnik płynął na samym końcu i ratownicy nad nim czuwali, co widać było po tym, że odrazu go wyciągneli (przejrzystość wody w kanale jest taka, że końca dłoni nie widać) zatem organizacja była prawidłowa. Przykre, że czasami po prostu ciało odmawia nam posłuszeństwa. W Poznaniu kilka lat temu był identyczny przypadek i nic na to nie można poradzić.
Zawodnik nie płynął na samym końcu tylko w końcówce stawki a to różnica! Niemniej jednak tak jak piszesz akcja ratowników błyskawiczna już w łodzi był reanimowany.