Pracownicy sądów w całym kraju domagają się podwyżek wynagrodzeń, w wielu sądach organizują manifestacje lub masowo biorą zwolnienia lekarskie. W Elblągu przed sądem przy ul. płk. Dąbka dzisiaj też miało dojść do protestu, ale w ostatniej chwili został on odwołany. Dlaczego?
„W środę o godz. 12 podczas 15-minutowej przerwy pracownicy sądu przy ul. Dąbka wyjdą przed budynek, żądając podwyżek wynagrodzeń. Dołączamy się do ogólnopolskiego protestu, bo tak dalej w tej sprawie być nie może” – poinformował nas jeden z pracowników sądu.
W proteście, jak się dowiedzieliśmy, miała początkowo uczestniczyć większość pracowników Sądu Okręgowego i Rejonowego przy ul. płk. Dąbka. Ale tuż przed godziną 12 okazało się, że z zamierzeń nic nie wyszło.
– Kierownicy przekazali nam informację, że jeżeli ktokolwiek wyjdzie protestować na zewnątrz, będą wyciągane wobec niego konsekwencje służbowe. Zastosowano odpowiedzialność zbiorową. Wiele osób się przestraszyło, tym bardziej że w najbliższych dniach mają być wypłacane nagrody, które otrzymamy z puli oszczędności sądu. Poza tym każdy ma jakieś zobowiązania, kredyty – mówi nam jeden z pracowników sądu, który prosi o zachowanie anonimowości.
W efekcie o godz. 12 przed budynek sądu wyszło zaledwie kilka osób. – Nie ma sensu protestować, jeśli jest nas taka garstka. Reszta się przestraszyła. Mówią, że zaczną protest w poniedziałek, jak już dostaną obiecane nagrody. Wtedy to my nie przyjdziemy – mówi jedna z pań, którą spotkaliśmy przed sądem.
O naciski w sprawie rezygnacji z protestu zapytaliśmy rzecznika prasowego Sądu Okręgowego w Elblągu. - Kierownictwo Sądów Okręgowego i Rejonowego w Elblągu w żaden sposób nie wpływało na pracowników sądów w sprawie ewentualnych protestów. Jednocześnie wskazuję, że nie odnotowano, aby pracownicy elbląskich sądów masowo korzystali ze zwolnień lekarskich, nie odnotowano w związku z tym problemów organizacyjnych – odpowiedział na nasze pytania Tomasz Koronowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu.
Pracownicy sądów, a więc m.in. sekretarze sądowi, referendarze, asystenci sędziów w całym kraju domagają się od rządu podwyżek wynagrodzeń o tysiąc złotych brutto. W wielu miastach na znak protestu (strajkować nie mogą) manifestują przed budynkami sądów lub masowo biorą zwolnienia lekarskie, podobnie jak ostatnio policjanci. „ W treści pism i analizy informowaliśmy Pana o tym, że 95 procent pracowników sądów, z wyłączeniem sędziów, asesorów, referendarzy i kuratorów sądowych zarabia mniej niż 2 853,95 zł netto, w tym 20 procent otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze maksymalnie do kwoty 1 808,10 zł netto. I tak: asystenci sędziów, którzy są wykwalifikowanymi prawnikami, osiągają wynagrodzenie zasadnicze na poziomie pomiędzy 1 808,88 zł a 2 853,96 zł netto, natomiast kwoty wynagrodzenia zasadniczego 1 808,10 zł netto nie przekracza 14 procent urzędników sądowych oraz 90 procent innych pracowników tzw. Obsługi” – wylicza Międzyzakładowa Organizacja Związkowa NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa w Katowicach w liście do premiera Mateusza Morawieckiego. „Zwracaliśmy uwagę Pana Premiera na to, że skutki braku waloryzacji i nieadekwatność do poziomu zarobków w Polsce, powodują określone konsekwencje. Są nimi odejścia z pracy na niespotykaną dotąd skalę. W latach 2014-2016 odeszło z sądów 17 tys. naszych koleżanek i kolegów, niebędących sędziami. W pierwszej połowie tego roku odeszło ich już ok. 3 tys. Proszę zwrócić uwagę, że dane te nie uwzględniają rozwiązań umów o pracę spowodowanych przejściem na emeryturę. Taka skala zjawiska, w naszym przekonaniu, poważnie zagraża sprawnemu funkcjonowaniu sądów powszechnych” – dodają związkowcy w piśmie, twierdząc że mimo wielokrotnych apeli Mateusz Morawiecki jeszcze jako minister finansów nie zrobił nic w tej sprawie.
W proteście, jak się dowiedzieliśmy, miała początkowo uczestniczyć większość pracowników Sądu Okręgowego i Rejonowego przy ul. płk. Dąbka. Ale tuż przed godziną 12 okazało się, że z zamierzeń nic nie wyszło.
– Kierownicy przekazali nam informację, że jeżeli ktokolwiek wyjdzie protestować na zewnątrz, będą wyciągane wobec niego konsekwencje służbowe. Zastosowano odpowiedzialność zbiorową. Wiele osób się przestraszyło, tym bardziej że w najbliższych dniach mają być wypłacane nagrody, które otrzymamy z puli oszczędności sądu. Poza tym każdy ma jakieś zobowiązania, kredyty – mówi nam jeden z pracowników sądu, który prosi o zachowanie anonimowości.
W efekcie o godz. 12 przed budynek sądu wyszło zaledwie kilka osób. – Nie ma sensu protestować, jeśli jest nas taka garstka. Reszta się przestraszyła. Mówią, że zaczną protest w poniedziałek, jak już dostaną obiecane nagrody. Wtedy to my nie przyjdziemy – mówi jedna z pań, którą spotkaliśmy przed sądem.
O naciski w sprawie rezygnacji z protestu zapytaliśmy rzecznika prasowego Sądu Okręgowego w Elblągu. - Kierownictwo Sądów Okręgowego i Rejonowego w Elblągu w żaden sposób nie wpływało na pracowników sądów w sprawie ewentualnych protestów. Jednocześnie wskazuję, że nie odnotowano, aby pracownicy elbląskich sądów masowo korzystali ze zwolnień lekarskich, nie odnotowano w związku z tym problemów organizacyjnych – odpowiedział na nasze pytania Tomasz Koronowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu.
Pracownicy sądów, a więc m.in. sekretarze sądowi, referendarze, asystenci sędziów w całym kraju domagają się od rządu podwyżek wynagrodzeń o tysiąc złotych brutto. W wielu miastach na znak protestu (strajkować nie mogą) manifestują przed budynkami sądów lub masowo biorą zwolnienia lekarskie, podobnie jak ostatnio policjanci. „ W treści pism i analizy informowaliśmy Pana o tym, że 95 procent pracowników sądów, z wyłączeniem sędziów, asesorów, referendarzy i kuratorów sądowych zarabia mniej niż 2 853,95 zł netto, w tym 20 procent otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze maksymalnie do kwoty 1 808,10 zł netto. I tak: asystenci sędziów, którzy są wykwalifikowanymi prawnikami, osiągają wynagrodzenie zasadnicze na poziomie pomiędzy 1 808,88 zł a 2 853,96 zł netto, natomiast kwoty wynagrodzenia zasadniczego 1 808,10 zł netto nie przekracza 14 procent urzędników sądowych oraz 90 procent innych pracowników tzw. Obsługi” – wylicza Międzyzakładowa Organizacja Związkowa NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa w Katowicach w liście do premiera Mateusza Morawieckiego. „Zwracaliśmy uwagę Pana Premiera na to, że skutki braku waloryzacji i nieadekwatność do poziomu zarobków w Polsce, powodują określone konsekwencje. Są nimi odejścia z pracy na niespotykaną dotąd skalę. W latach 2014-2016 odeszło z sądów 17 tys. naszych koleżanek i kolegów, niebędących sędziami. W pierwszej połowie tego roku odeszło ich już ok. 3 tys. Proszę zwrócić uwagę, że dane te nie uwzględniają rozwiązań umów o pracę spowodowanych przejściem na emeryturę. Taka skala zjawiska, w naszym przekonaniu, poważnie zagraża sprawnemu funkcjonowaniu sądów powszechnych” – dodają związkowcy w piśmie, twierdząc że mimo wielokrotnych apeli Mateusz Morawiecki jeszcze jako minister finansów nie zrobił nic w tej sprawie.
RG