- Nie bał się podejmować trudnych decyzji, był dobrym człowiekiem – mówią o zmarłym Józefie Gburzyńskim znani elblążanie. Byłego prezydenta miasta wspominają Tadeusz Chmielewski, Jerzy Wilk i Teresa Bocheńska.
Tadeusz Chmielewski, wiceprezydent Elbląga w latach 1991-94, przewodniczący pierwszej elbląskiej „Solidarności”
- Z wielkim smutkiem przyjąłem wiadomość, że po długiej chorobie zmarł Józef Gburzyński. Współczuję rodzinie, szczególnie jego synom i wnukom, a przede wszystkim wnukowi Michałowi, który był z nim przez cały czas choroby i miał z nim miał najlepszy kontakt, mieszkał z nim w ostatnich latach. Śp. Józefa Gburzyńskiego poznałem w pierwszych dniach września 1980 roku tuż po strajkach sierpniowych, po podpisanych porozumieniach. Wówczas był przywódcą organizowanego NSZZ „Solidarność” w Zamechu. Na pewnym etapie działalności społeczno-politycznej byliśmy rywalami, ale wieloletnia znajomość upoważnia mnie do stwierdzenia, że byliśmy nade wszystko przyjaciółmi.
Śp. Józef Gburzyński był bardzo dobrym człowiekiem, pozytywnie nastawionym do życia, choć ono go nie oszczędzało. Wspominam go miło i ciepło. Był dobry dla ludzi, nikomu nie odmawiał pomocy, a drzwi jego gabinetu były dla wszystkich otwarte. I wtedy, kiedy był przewodniczącym komisji zakładowej, i kiedy został prezydentem Elbląga.
Nigdy nie zapomnę tego, że wyciągnął do mnie rękę, gdy sam byłem w trudnej sytuacji. Otrzymałem od niego propozycję objęcia stanowiska wiceprezydenta i przyjąłem ją. Byłem jego zastępcą w latach 1992-1994. Można powiedzieć, że zadania związane z urzędem prezydenta przerastały go, ale podjął się tego dzieła, dzieła jego życia, bo kochał to miasto, kochał ludzi mieszkańców tego miasta, mieszkał w nim od dziecka, znał jego problemy. Postawił wówczas na bardzo dobrych, młodych i nowych w strukturach samorządowych ludzi. Dzięki zaufaniu, jakim go obdarzyli, wiele trudnych spraw udało się wówczas, w latach 1990-1994, rozwiązać. A działo się wtedy bardzo dużo. Codziennie było coś pilnego do załatwienia, a wszystko w atmosferze protestów i zamykanych zakładów pracy. Nie było czasu na dogłębne analizy i opinie ekspertów, miasto czekało na nowe rozwiązania. Były one możliwe dzięki odwadze prezydenta J. Gburzyńskiego i jego spokoju w podejściu do problemów miejskich i modernizowania mechanizmów umożliwiających życie w mieście.
Siłą rzeczy niektóre prowizoryczne i konieczne wówczas rozwiązania okazały się trafne i funkcjonują do dzisiaj w Elblągu, mimo upływu ponad 20 lat. Problemów i spraw do załatwienia był ogrom, a prezydent nie uciekał od nich, zawsze na posterunku gotowy do roboty, nigdy nie pytał, co będzie z tego miał. To były niepowtarzalne czasy, w których niepowtarzalną osobowością był śp. Józef Gburzyński. Za możliwość współpracy w tamtych czasach i za lata przyjaźni dziękuję Ci Józefie.
Korzystając z możliwości wypowiedzenia się, żegnam śp. Józefa w imieniu swoim, mojej rodziny oraz kolegów ze Stowarzyszenia Osób Poszkodowanych i Represjonowanych w latach 1980-1990 Regionu Elbląskiego.
Jerzy Wilk, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Był radnym m.in. w czasie prezydentury Józefa Gburzyńskiego
- Był bardzo życzliwą i dobroduszną osobą. Ogromną dla niego stratą była przedwczesna śmierć jego żony...
Józef Gburzyński był aktywnym działaczem Solidarności, Porozumienia Centrum. Został prezydentem Elbląga w bardzo trudnych czasach, gdy zmieniał się ustrój państwa, powstawała samorządność. To m.in. dzięki niemu miasto przejęło majątek od Skarbu Państwa, zostały skomunalizowane najważniejsze przedsiębiorstwa, nie pozwolił na ich sprzedaż.
W latach 90. wycofał się z lokalnej polityki ze względu na stan zdrowia i śmierć żony, ale nie zrezygnował z działalności społecznej. Angażował się w pracę na rzecz ogrodów działkowych, walczył m.in. o powstanie przy ul. Malborskiej nowoczesnej stacji uzdatniania wody. Wielokrotnie korzystałem z jego rad i doświadczenia, zarówno jako prezydent i jako poseł.
Teresa Bocheńska, prezes Elbląskiego Banku Żywności, radna m.in. w czasach prezydentury Józefa Gburzyńskiego
- Znaliśmy się z Józkiem od lat 70., gdy jeszcze nikt nawet nie śnił o „Solidarności”. Pracowaliśmy razem przy budowie jednej z hal zamechowskich. Byłam wtedy kierownikiem, a Józek pracował w ekipie murarzy. Ponownie nasze drogi się zeszły na początku lat 90. kiedy powstawał samorząd. Był bardzo dobrym prezydentem, mimo braków w wykształceniu. Nie bał się podejmować odważnych decyzji, potrafił słuchać innych. Proszę pamiętać, że wówczas samorządy czekało bardzo dużo zadań, trzeba było przejmować państwowy majątek, to były trudne decyzje. To dzięki niemu powstała komisja morska i komunalny port morski w Elblągu.
Bardzo dobrze będę Józka wspominać, bo był osobą uczciwą, pomocną, odważną. Byliśmy przyjaciółmi, mimo że w ostatnim czasie nasze polityczne drogi się rozeszły.
- Z wielkim smutkiem przyjąłem wiadomość, że po długiej chorobie zmarł Józef Gburzyński. Współczuję rodzinie, szczególnie jego synom i wnukom, a przede wszystkim wnukowi Michałowi, który był z nim przez cały czas choroby i miał z nim miał najlepszy kontakt, mieszkał z nim w ostatnich latach. Śp. Józefa Gburzyńskiego poznałem w pierwszych dniach września 1980 roku tuż po strajkach sierpniowych, po podpisanych porozumieniach. Wówczas był przywódcą organizowanego NSZZ „Solidarność” w Zamechu. Na pewnym etapie działalności społeczno-politycznej byliśmy rywalami, ale wieloletnia znajomość upoważnia mnie do stwierdzenia, że byliśmy nade wszystko przyjaciółmi.
Śp. Józef Gburzyński był bardzo dobrym człowiekiem, pozytywnie nastawionym do życia, choć ono go nie oszczędzało. Wspominam go miło i ciepło. Był dobry dla ludzi, nikomu nie odmawiał pomocy, a drzwi jego gabinetu były dla wszystkich otwarte. I wtedy, kiedy był przewodniczącym komisji zakładowej, i kiedy został prezydentem Elbląga.
Nigdy nie zapomnę tego, że wyciągnął do mnie rękę, gdy sam byłem w trudnej sytuacji. Otrzymałem od niego propozycję objęcia stanowiska wiceprezydenta i przyjąłem ją. Byłem jego zastępcą w latach 1992-1994. Można powiedzieć, że zadania związane z urzędem prezydenta przerastały go, ale podjął się tego dzieła, dzieła jego życia, bo kochał to miasto, kochał ludzi mieszkańców tego miasta, mieszkał w nim od dziecka, znał jego problemy. Postawił wówczas na bardzo dobrych, młodych i nowych w strukturach samorządowych ludzi. Dzięki zaufaniu, jakim go obdarzyli, wiele trudnych spraw udało się wówczas, w latach 1990-1994, rozwiązać. A działo się wtedy bardzo dużo. Codziennie było coś pilnego do załatwienia, a wszystko w atmosferze protestów i zamykanych zakładów pracy. Nie było czasu na dogłębne analizy i opinie ekspertów, miasto czekało na nowe rozwiązania. Były one możliwe dzięki odwadze prezydenta J. Gburzyńskiego i jego spokoju w podejściu do problemów miejskich i modernizowania mechanizmów umożliwiających życie w mieście.
Siłą rzeczy niektóre prowizoryczne i konieczne wówczas rozwiązania okazały się trafne i funkcjonują do dzisiaj w Elblągu, mimo upływu ponad 20 lat. Problemów i spraw do załatwienia był ogrom, a prezydent nie uciekał od nich, zawsze na posterunku gotowy do roboty, nigdy nie pytał, co będzie z tego miał. To były niepowtarzalne czasy, w których niepowtarzalną osobowością był śp. Józef Gburzyński. Za możliwość współpracy w tamtych czasach i za lata przyjaźni dziękuję Ci Józefie.
Korzystając z możliwości wypowiedzenia się, żegnam śp. Józefa w imieniu swoim, mojej rodziny oraz kolegów ze Stowarzyszenia Osób Poszkodowanych i Represjonowanych w latach 1980-1990 Regionu Elbląskiego.
Jerzy Wilk, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Był radnym m.in. w czasie prezydentury Józefa Gburzyńskiego
- Był bardzo życzliwą i dobroduszną osobą. Ogromną dla niego stratą była przedwczesna śmierć jego żony...
Józef Gburzyński był aktywnym działaczem Solidarności, Porozumienia Centrum. Został prezydentem Elbląga w bardzo trudnych czasach, gdy zmieniał się ustrój państwa, powstawała samorządność. To m.in. dzięki niemu miasto przejęło majątek od Skarbu Państwa, zostały skomunalizowane najważniejsze przedsiębiorstwa, nie pozwolił na ich sprzedaż.
W latach 90. wycofał się z lokalnej polityki ze względu na stan zdrowia i śmierć żony, ale nie zrezygnował z działalności społecznej. Angażował się w pracę na rzecz ogrodów działkowych, walczył m.in. o powstanie przy ul. Malborskiej nowoczesnej stacji uzdatniania wody. Wielokrotnie korzystałem z jego rad i doświadczenia, zarówno jako prezydent i jako poseł.
Teresa Bocheńska, prezes Elbląskiego Banku Żywności, radna m.in. w czasach prezydentury Józefa Gburzyńskiego
- Znaliśmy się z Józkiem od lat 70., gdy jeszcze nikt nawet nie śnił o „Solidarności”. Pracowaliśmy razem przy budowie jednej z hal zamechowskich. Byłam wtedy kierownikiem, a Józek pracował w ekipie murarzy. Ponownie nasze drogi się zeszły na początku lat 90. kiedy powstawał samorząd. Był bardzo dobrym prezydentem, mimo braków w wykształceniu. Nie bał się podejmować odważnych decyzji, potrafił słuchać innych. Proszę pamiętać, że wówczas samorządy czekało bardzo dużo zadań, trzeba było przejmować państwowy majątek, to były trudne decyzje. To dzięki niemu powstała komisja morska i komunalny port morski w Elblągu.
Bardzo dobrze będę Józka wspominać, bo był osobą uczciwą, pomocną, odważną. Byliśmy przyjaciółmi, mimo że w ostatnim czasie nasze polityczne drogi się rozeszły.
zebrał RG