Przed Sądem Grodzkim toczy się proces w sprawie pobicia czarnoskórego, elbląskiego lekarza. Na ławie oskarżonych zasiada dwóch młodych mężczyzn, kibiców piłkarskich: 26-letni Rafał W. z Dąbrowy Górniczej i 29 – letni Mariusz S. z Warszawy. Dziś (28 kwietnia) zeznawali m.in. biegli z zakresu medycyny oraz biologii i genetyki sądowej.
Przypomnijmy: 30 kwietnia 2008 r. wieczorem spacerujące w Bażantarni małżeństwo zaczepiła grupka pijanych, młodych ludzi. Pod adresem 51-letniego, czarnoskórego mężczyzny skierowane zostały rasistowskie wyzwiska i groźby. Młodzieńcy jednak na tym nie poprzestali. Przewrócili mężczyznę na ziemię i dotkliwie pobili – tylko dlatego, że nie podobał im się kolor jego skóry.
O całym zdarzeniu oficera dyżurnego elbląskiej komendy powiadomił mężczyzna, który pomógł pokrzywdzonym, wezwał policję i pogotowie ratunkowe. 51-latek z ogólnymi obrażeniami ciała i wstrząśnieniem mózgu trafił do szpitala.
Policjanci zatrzymali sześciu młodych mężczyzn podejrzewanych o popełnienie tego przestępstwa. Wszyscy byli pijani. Badania wykazały u nich od 1 do ponad 2,5 promila alkoholu w organizmie. Wśród zatrzymanych są kibice, którzy pozostali w mieście po meczu piłki nożnej.
Dwóch z zatrzymanych - 26-letni Rafał W. z Dąbrowy Górniczej i 29 – letni Mariusz S. z Warszawy - zostało rozpoznanych jako ci, którzy brali udział w napaści na czarnoskórego mężczyznę. To oni zasiedli na ławie oskarżenia. Nie przyznają się do winy. Grozi im kara do 3 lat więzienia.
W sądzie zeznawali już policjanci, którzy brali udział w zatrzymaniu mężczyzn na terenie Bażantarni, jak również obecni na miejscu kibice.
Dziś (28 kwietnia) sąd przesłuchiwał kolejnych policjantów. Zeznania złożyli także biegli z zakresu medycyny oraz biologii i genetyki sądowej.
Jeden z policjantów, który brał udział w zatrzymaniu grupy mężczyzn w Bażantarni, przyznał, że oskarżonych nie poznaje. W ogóle już nie pamiętał szczegółów tamtej akcji. Wspominał, że pokrzywdzony lekarz opisał na początku osoby, które go pobiły, a następnie on ruszył wraz z partnerem na penetrację terenu. Później brali udział w zatrzymaniu mężczyzn na ul. Chrobrego.
Natomiast zeznająca w sądzie policjantka wspominała, że pełniła służbę w mieście w związku z odbywającym się tego dnia meczem piłkarskim.
- Przy ul. Wspólnej wylegitymowaliśmy grupę młodych ludzi – mówiła. – Byli oni pobudzeni, pod wpływem alkoholu. W tej grupie był jeden z oskarżonych, ten w okularach (tu wskazała na Mariusza S.- red.). Był on najbardziej pijany i agresywny (krzyczał). Zanotowałam personalia w notesie służbowym i odjechaliśmy – kontynuowała policjantka. – Po południu na terenie Bażantarni znowu zauważyliśmy tę samą grupę i tego mężczyznę w okularach, który wówczas ich chyba nie miał.
Policjantka przyznała, że później skończyła służbę. Na komendę została wezwana następnego dnia. Wówczas została poproszona o pokazanie notesu.
Również jej partner rozpoznał Mariusza S., ze względu na jego charakterystyczną twarz. Przyznał, że podczas legitymowania mężczyzna był pod wpływem alkoholu, ale agresji nie zauważył. Ten policjant jednak nie brał udziału w zatrzymaniu w Bażantarni.
Kolejny policjant nie potrafił powiedzieć, dlaczego nie spisano danych osób, które udzieliły pomocy pobitemu lekarzowi.
- Może to przeoczenie, tam panował taki chaos – mówił w sądzie.
Dziś zeznawali także biegli – lekarka oraz biegły z zakresu biologii i genetyki sądowej.
Lekarka przyznała, że wstrząs mózgu był najpoważniejszym obrażeniem, jakiego doznał poszkodowany czarnoskóry mężczyzna.
- Z tego powodu miał problem ze zrelacjonowaniem zdarzenia, nie pamiętał od razu wszystkich szczegółów, które przypominały mu się w miarę upływu czasu - mówiła.
Drugi z biegłych - biolog, który badał ślady biologiczne na odzieży sprawców, zeznał, że krew znaleziona na ubraniu Mariusza S. to jego krew, nie poszkodowanego. Natomiast w mieszaninie DNA z podeszwy buta oskarżonego znajdują się co prawda elementy profilu genetycznego poszkodowanego, ale nie można mieć pewności ani co do tego, skąd znalazły się na obuwiu, ani co do tego, jak ewentualnie wyglądało zajście.
Sąd nie zamknął dziś przewodu sądowego, choć wcześniej wiele na to wskazywało. Na wniosek obrony przesłuchany zostanie jeszcze jeden świadek. Następna rozprawa odbędzie się 9 czerwca.
O całym zdarzeniu oficera dyżurnego elbląskiej komendy powiadomił mężczyzna, który pomógł pokrzywdzonym, wezwał policję i pogotowie ratunkowe. 51-latek z ogólnymi obrażeniami ciała i wstrząśnieniem mózgu trafił do szpitala.
Policjanci zatrzymali sześciu młodych mężczyzn podejrzewanych o popełnienie tego przestępstwa. Wszyscy byli pijani. Badania wykazały u nich od 1 do ponad 2,5 promila alkoholu w organizmie. Wśród zatrzymanych są kibice, którzy pozostali w mieście po meczu piłki nożnej.
Dwóch z zatrzymanych - 26-letni Rafał W. z Dąbrowy Górniczej i 29 – letni Mariusz S. z Warszawy - zostało rozpoznanych jako ci, którzy brali udział w napaści na czarnoskórego mężczyznę. To oni zasiedli na ławie oskarżenia. Nie przyznają się do winy. Grozi im kara do 3 lat więzienia.
W sądzie zeznawali już policjanci, którzy brali udział w zatrzymaniu mężczyzn na terenie Bażantarni, jak również obecni na miejscu kibice.
Dziś (28 kwietnia) sąd przesłuchiwał kolejnych policjantów. Zeznania złożyli także biegli z zakresu medycyny oraz biologii i genetyki sądowej.
Jeden z policjantów, który brał udział w zatrzymaniu grupy mężczyzn w Bażantarni, przyznał, że oskarżonych nie poznaje. W ogóle już nie pamiętał szczegółów tamtej akcji. Wspominał, że pokrzywdzony lekarz opisał na początku osoby, które go pobiły, a następnie on ruszył wraz z partnerem na penetrację terenu. Później brali udział w zatrzymaniu mężczyzn na ul. Chrobrego.
Natomiast zeznająca w sądzie policjantka wspominała, że pełniła służbę w mieście w związku z odbywającym się tego dnia meczem piłkarskim.
- Przy ul. Wspólnej wylegitymowaliśmy grupę młodych ludzi – mówiła. – Byli oni pobudzeni, pod wpływem alkoholu. W tej grupie był jeden z oskarżonych, ten w okularach (tu wskazała na Mariusza S.- red.). Był on najbardziej pijany i agresywny (krzyczał). Zanotowałam personalia w notesie służbowym i odjechaliśmy – kontynuowała policjantka. – Po południu na terenie Bażantarni znowu zauważyliśmy tę samą grupę i tego mężczyznę w okularach, który wówczas ich chyba nie miał.
Policjantka przyznała, że później skończyła służbę. Na komendę została wezwana następnego dnia. Wówczas została poproszona o pokazanie notesu.
Również jej partner rozpoznał Mariusza S., ze względu na jego charakterystyczną twarz. Przyznał, że podczas legitymowania mężczyzna był pod wpływem alkoholu, ale agresji nie zauważył. Ten policjant jednak nie brał udziału w zatrzymaniu w Bażantarni.
Kolejny policjant nie potrafił powiedzieć, dlaczego nie spisano danych osób, które udzieliły pomocy pobitemu lekarzowi.
- Może to przeoczenie, tam panował taki chaos – mówił w sądzie.
Dziś zeznawali także biegli – lekarka oraz biegły z zakresu biologii i genetyki sądowej.
Lekarka przyznała, że wstrząs mózgu był najpoważniejszym obrażeniem, jakiego doznał poszkodowany czarnoskóry mężczyzna.
- Z tego powodu miał problem ze zrelacjonowaniem zdarzenia, nie pamiętał od razu wszystkich szczegółów, które przypominały mu się w miarę upływu czasu - mówiła.
Drugi z biegłych - biolog, który badał ślady biologiczne na odzieży sprawców, zeznał, że krew znaleziona na ubraniu Mariusza S. to jego krew, nie poszkodowanego. Natomiast w mieszaninie DNA z podeszwy buta oskarżonego znajdują się co prawda elementy profilu genetycznego poszkodowanego, ale nie można mieć pewności ani co do tego, skąd znalazły się na obuwiu, ani co do tego, jak ewentualnie wyglądało zajście.
Sąd nie zamknął dziś przewodu sądowego, choć wcześniej wiele na to wskazywało. Na wniosek obrony przesłuchany zostanie jeszcze jeden świadek. Następna rozprawa odbędzie się 9 czerwca.
A