- Nie widziałam, by moje dziecko czuło się po tym dobrze. Córka mówiła, że już po dwóch "machach" nie mogła chodzić - dziś (9 listopada) w sądzie zeznawała Barbara W., której nastoletnia córka dwukrotnie po zażyciu dopalaczy trafiła do szpitala. - Dalej ją do tego ciągnie, zdaniem psychiatrów jest uzależniona i potrzebuje odwyku.
W elbląskim sądzie trwa proces mężczyzny oskarżonego o handel dopalaczami. Dziś (9 listopada) w tej sprawie miało zeznawać pięcioro świadków, ale stawiły się tylko dwie kobiety. Młodsza, dziś studentka, opowiedziała o imprezie w Braniewie, podczas której miała zatruć się alkoholem. - Dlatego trafiłam do szpitala - wyjaśniała - a nie przez jakieś dopalacze. Paliłam, ale tylko papierosy, które wcześniej kupiłam w Elblągu - zarzekała się.
Z kolei Barbara W., matka nastoletniej dziewczyny, która obecnie przebywa w ośrodku dla nieletnich, przyznała, że jej córka jest uzależniona od dopalaczy.
- Nadużywała dopalaczy i w związku z tym dwa razy trafiła do szpitala - w roku 2013 i 2014. Miała wówczas odpowiednio 13 i 14 lat - mówiła kobieta. - Zeznawała na policji, że działka kosztowała 20 zł, ale w sklepie trzeba było powiedzieć specjalną nazwę, bo tam były sprzedawane jakieś zapachy. Wskazała na sklep przy ul. Królewieckiej, a po jego zamknięciu także na inny, gdzieś w centrum miasta. Kupowali, by palić - kontynuowała matka nastolatki. - Mieli się po tym dobrze czuć, jednak ja nie widziałam, by moja córka czuła się dobrze. Traciła przytomność, wymiotowała, była zasikana. Raz mówiła, że była ze znajomymi na placu przy sądzie, zapalili, a ona już po dwóch "machach" nie mogła chodzić. Dla mnie to są jakieś świństwa - dodała kobieta. - Mam opinię od psychiatry, z której wynika, że moja córka jest uzależniona i potrzebny jest jej odwyk.
Dziewczyna przebywa obecnie w ośrodku dla nieletnich, bo, jak przyznała matka, "nabroiła". - To miejsce przynajmniej trzyma ją z dala od dopalaczy - stwierdziła Barbara W.
Kolejna rozprawa za tydzień.
Z kolei Barbara W., matka nastoletniej dziewczyny, która obecnie przebywa w ośrodku dla nieletnich, przyznała, że jej córka jest uzależniona od dopalaczy.
- Nadużywała dopalaczy i w związku z tym dwa razy trafiła do szpitala - w roku 2013 i 2014. Miała wówczas odpowiednio 13 i 14 lat - mówiła kobieta. - Zeznawała na policji, że działka kosztowała 20 zł, ale w sklepie trzeba było powiedzieć specjalną nazwę, bo tam były sprzedawane jakieś zapachy. Wskazała na sklep przy ul. Królewieckiej, a po jego zamknięciu także na inny, gdzieś w centrum miasta. Kupowali, by palić - kontynuowała matka nastolatki. - Mieli się po tym dobrze czuć, jednak ja nie widziałam, by moja córka czuła się dobrze. Traciła przytomność, wymiotowała, była zasikana. Raz mówiła, że była ze znajomymi na placu przy sądzie, zapalili, a ona już po dwóch "machach" nie mogła chodzić. Dla mnie to są jakieś świństwa - dodała kobieta. - Mam opinię od psychiatry, z której wynika, że moja córka jest uzależniona i potrzebny jest jej odwyk.
Dziewczyna przebywa obecnie w ośrodku dla nieletnich, bo, jak przyznała matka, "nabroiła". - To miejsce przynajmniej trzyma ją z dala od dopalaczy - stwierdziła Barbara W.
Kolejna rozprawa za tydzień.
A