Przed elbląskim Sądem Okręgowym toczy się sprawa jak z filmu Krzysztofa Krauze „Dług”. Rafał K., który został uprowadzony dla okupu, miał spłacić swojego rzekomego wybawcę Bartłomieja L. Ten był nienasycony - zabrał mężczyźnie auto oraz kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wspólnie z kolegami straszył go i okaleczał. Dziś (19 listopada) zeznawała była żona poszkodowanego.
O sprawie informowaliśmy już w tekście Dostał nożem w udo, bo nie spłacił „długu”. Wiosną ub. r. Rafał K. został uprowadzony dla okupu. Porywacze żądali 500 tys. zł. Kiedy zwolnili swoją ofiarę, o zwrot rzekomo zapłaconych pieniędzy zaczął upominać się 30-letni Bartłomiej L. Wraz z kolegami wielokrotnie odwiedzał Rafała K. Bił go i okaleczał, m.in. przypalając zapalniczką i wbijając nóż w udo. Poszkodowany płacił pieniądze w ratach. Bandyci zabrali mu również BMW.
Rafał K. nie wytrzymał i zgłosił sprawę policji. Spotkania z Bartłomiejem L. przypłacił oparzeniem palca, cierpi także na niedosłuch jednego ucha spowodowany urazami głowy. Bartłomiej L., który był wcześniej karany za przestępstwa m.in. z art. 160. § 1 kodeksu karnego (narażanie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu), nie przyznał się do winy. Został umieszczony w areszcie w Sztumie.
Dziś (19 listopada)w elbląskim Sądzie Okręgowym odbyła się kolejna rozprawa, podczas której przesłuchana została była żona poszkodowanego Rafała K. Kobieta powiedziała, że nie zna oskarżonego, nie wie, w jakiej sprawie została wezwana i nic jej nie wiadomo o porwaniu Rafała K. wiosną ub. r. Zeznała co prawda, że w 2006 r. Rafał K. przyjechał do niej, choć nie byli już ze sobą. Podobno chciał zobaczyć się z jej dziećmi. Powiedział, że przed domem napadli go jacyś „gówniarze”, stąd miał ranę krwawiącą uda i siniaki na twarzy. Nie mówił, czy znał napastników.
Sędzia przytoczył także treść zeznania kobiety z czerwca ub. r. Było trochę różnic.
Wówczas kobieta przyznała, że Rafał K. przyszedł do niej ranny. Obawiał się zgłoszenia faktu pobicia na policji, jednak zawiozła go do szpitala na opatrzenie ran. Rafał K. przebywał u niej trzy dni. W tym czasie dzwoniła do niego, a także odwiedzała, tylko konkubina. Mówiła, że jacyś ludzie straszą ją, że połamią jej nogi. Natomiast, jak przyznała była żona poszkodowanego, jej nikt nie groził ani nie odwiedzał.
Kobieta przyznała także, że bardziej konkretne było jej zeznanie spisane w 2006 r. Wówczas więcej pamiętała.
Na przesłuchaniu jednego świadka zakończyła się dzisiejsza rozprawa. Sędzia odrzucił wniosek oskarżonego o uchylenie tymczasowego aresztu. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 10 grudnia.
Rafał K. nie wytrzymał i zgłosił sprawę policji. Spotkania z Bartłomiejem L. przypłacił oparzeniem palca, cierpi także na niedosłuch jednego ucha spowodowany urazami głowy. Bartłomiej L., który był wcześniej karany za przestępstwa m.in. z art. 160. § 1 kodeksu karnego (narażanie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu), nie przyznał się do winy. Został umieszczony w areszcie w Sztumie.
Dziś (19 listopada)w elbląskim Sądzie Okręgowym odbyła się kolejna rozprawa, podczas której przesłuchana została była żona poszkodowanego Rafała K. Kobieta powiedziała, że nie zna oskarżonego, nie wie, w jakiej sprawie została wezwana i nic jej nie wiadomo o porwaniu Rafała K. wiosną ub. r. Zeznała co prawda, że w 2006 r. Rafał K. przyjechał do niej, choć nie byli już ze sobą. Podobno chciał zobaczyć się z jej dziećmi. Powiedział, że przed domem napadli go jacyś „gówniarze”, stąd miał ranę krwawiącą uda i siniaki na twarzy. Nie mówił, czy znał napastników.
Sędzia przytoczył także treść zeznania kobiety z czerwca ub. r. Było trochę różnic.
Wówczas kobieta przyznała, że Rafał K. przyszedł do niej ranny. Obawiał się zgłoszenia faktu pobicia na policji, jednak zawiozła go do szpitala na opatrzenie ran. Rafał K. przebywał u niej trzy dni. W tym czasie dzwoniła do niego, a także odwiedzała, tylko konkubina. Mówiła, że jacyś ludzie straszą ją, że połamią jej nogi. Natomiast, jak przyznała była żona poszkodowanego, jej nikt nie groził ani nie odwiedzał.
Kobieta przyznała także, że bardziej konkretne było jej zeznanie spisane w 2006 r. Wówczas więcej pamiętała.
Na przesłuchaniu jednego świadka zakończyła się dzisiejsza rozprawa. Sędzia odrzucił wniosek oskarżonego o uchylenie tymczasowego aresztu. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 10 grudnia.
A