Śledztwo w sprawie zniszczenia grobowca i zbezczeszczenia złożonych w nich ciał na cmentarzu Dębica prawdopodobnie zostanie umorzone. Nie wiadomo bowiem, kim byli sprawcy ani jakie motywy nimi kierowały.
W rodzinnym grobowcu na cmentarzu Dębica spoczywało małżeństwo: pani Zofia (zmarła w 1985 r.) i pan Wiktor (zmarł w 1991 r.) oraz ich syn, pochowany w 2013 roku. W nocy, 23 września, sprawca (sprawcy) zabrali z grobu jedno z ciał, a pochowanemu w 2013 roku mężczyźnie... oderwali głowę. Trzeci szkielet pozostał nienaruszony, o czym informowaliśmy po zdarzeniu.
Śledztwo w sprawie zbezczeszczenia zwłok prowadzi Prokuratura Rejonowa w Elblągu.
- Nie ma świadków, nie ma zapisu monitoringu, nie ma żadnego punktu zaczepienia, niczego, co mogłoby doprowadzić nas do sprawców tego makabrycznego czynu - mówi prokurator rejonowy Jolanta Rudzińska. - Nie ma wątpliwości natomiast, że sprawców było co najmniej dwóch. Samo odsunięcie płyty grobowca wymagało dużej siły, a zejście do jego wnętrza - użycia drabiny. Biegły z zakresu medycyny sądowej, który dokonał oględzin na miejscu, sam przekonał się, że nie jest to proste. Biegły stwierdził, że brakuje kości w dwóch szkieletach, została również skradziona czaszka, ale nie w całości - kontynuuje prokurator Rudzińska. - Możemy więc wykluczyć, że ktoś chciał sobie skompletować szkielet ludzki. Co zatem kierowało sprawcami? Nie wiadomo. Cała zdarzenie przysporzyło natomiast bólu rodzinie zmarłych.
Śledztwo dobiega końca i prawdopodobnie zostanie umorzone z powodu niewykrycia sprawców. - Chyba, że nastąpi jakiś przełom - kończy prokurator.
Śledztwo w sprawie zbezczeszczenia zwłok prowadzi Prokuratura Rejonowa w Elblągu.
- Nie ma świadków, nie ma zapisu monitoringu, nie ma żadnego punktu zaczepienia, niczego, co mogłoby doprowadzić nas do sprawców tego makabrycznego czynu - mówi prokurator rejonowy Jolanta Rudzińska. - Nie ma wątpliwości natomiast, że sprawców było co najmniej dwóch. Samo odsunięcie płyty grobowca wymagało dużej siły, a zejście do jego wnętrza - użycia drabiny. Biegły z zakresu medycyny sądowej, który dokonał oględzin na miejscu, sam przekonał się, że nie jest to proste. Biegły stwierdził, że brakuje kości w dwóch szkieletach, została również skradziona czaszka, ale nie w całości - kontynuuje prokurator Rudzińska. - Możemy więc wykluczyć, że ktoś chciał sobie skompletować szkielet ludzki. Co zatem kierowało sprawcami? Nie wiadomo. Cała zdarzenie przysporzyło natomiast bólu rodzinie zmarłych.
Śledztwo dobiega końca i prawdopodobnie zostanie umorzone z powodu niewykrycia sprawców. - Chyba, że nastąpi jakiś przełom - kończy prokurator.
A