Początek procesu 64-letniego emerytowanego nauczyciela i działacza elbląskiej Solidarności został odroczony.
Mężczyzna ma odpowiadać przed sądem za próbę dokonania czynu lubieżnego na 11-letniej dziewczynce.
Zdarzenie miało miejsce pięć miesięcy temu. W jednej z podelbląskich wsi mężczyzna napadł na dziewczynkę na drodze między
szkołą a jej domem. Dziewczynka opowiadała, że napastnik rozebrał się i zaczął ją szarpać. Uczennicy udało się jednak uciec
i powiadomić o zdarzeniu rodziców. Ojciec poszkodowanej, wspólnie z kolegą, zatrzymał lubieżnika w lesie.
W listopadzie mężczyzna zrzekł się funkcji, jaką piastował w nauczycielskiej Solidarności. W liście do zwierzchników
napisał, że bardzo przeżywa pobyt w areszcie i jest to jego osobisty dramat.
Ze względu na zły stan zdrowia pod koniec grudnia oskarżony opuścił areszt i odpowiada z wolnej stopy. Dziś, podobnie jak
ojciec i brat dziewczynki oraz prokurator, stawił się w sądzie. Mimo to proces nie rozpoczął się, bo zabrakło jego obrońcy,
który musiał wyjechać z kraju. Sędzia odroczyła początek procesu na 23 lutego.
- Moja rodzina przeżyła dramat, córka wciąż boi się sama chodzić do szkoły, ale nie pałam chęcią zemsty - zapewnia ojciec dziewczynki. - Mam jednak żal, że nikt z rodziny tego pana nie próbował nawet kontaktować się z nami, choćby tylko po to, by powiedzieć: „przepraszam”.
Za usiłowanie doprowadzenia nieletniej do tzw. „innej czynności seksualnej” byłemu nauczycielowi grozi od roku do 10 lat
więzienia.
Zdarzenie miało miejsce pięć miesięcy temu. W jednej z podelbląskich wsi mężczyzna napadł na dziewczynkę na drodze między
szkołą a jej domem. Dziewczynka opowiadała, że napastnik rozebrał się i zaczął ją szarpać. Uczennicy udało się jednak uciec
i powiadomić o zdarzeniu rodziców. Ojciec poszkodowanej, wspólnie z kolegą, zatrzymał lubieżnika w lesie.
W listopadzie mężczyzna zrzekł się funkcji, jaką piastował w nauczycielskiej Solidarności. W liście do zwierzchników
napisał, że bardzo przeżywa pobyt w areszcie i jest to jego osobisty dramat.
Ze względu na zły stan zdrowia pod koniec grudnia oskarżony opuścił areszt i odpowiada z wolnej stopy. Dziś, podobnie jak
ojciec i brat dziewczynki oraz prokurator, stawił się w sądzie. Mimo to proces nie rozpoczął się, bo zabrakło jego obrońcy,
który musiał wyjechać z kraju. Sędzia odroczyła początek procesu na 23 lutego.
- Moja rodzina przeżyła dramat, córka wciąż boi się sama chodzić do szkoły, ale nie pałam chęcią zemsty - zapewnia ojciec dziewczynki. - Mam jednak żal, że nikt z rodziny tego pana nie próbował nawet kontaktować się z nami, choćby tylko po to, by powiedzieć: „przepraszam”.
Za usiłowanie doprowadzenia nieletniej do tzw. „innej czynności seksualnej” byłemu nauczycielowi grozi od roku do 10 lat
więzienia.
SZ