UWAGA!

Nie ma zgody, będzie proces. O stalking

 Elbląg, Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami
Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami (fot. AD, arch. portEl)

Nie pomógł mediator, więc teraz sprawę będzie musiał rozpatrzyć sąd. Pan Jan, który według ustaleń prokuratury, nachodził w domu i w pracy, śledził, a po odrzuceniu awansów także groził 41-letniej ekspedientce, nie przyznaje się do winy. I nie zgodził się na ugodę. Twierdzi, że poszło o wypłatę zadośćuczynienia, ale nękana kobieta zapewnia: - Nie chodzi o pieniądze. Po prostu nie chcę, by on czy jego rodzina się do mnie zbliżali. Na wniosek obu stron proces toczy się za zamkniętymi drzwiami.

Sprawa dotyczy wydarzeń, jakie miały miejsce w okresie od czerwca 2016 roku do stycznia 2017 roku. To wówczas - jak twierdzi prokuratura - pan Jan, po odrzuceniu jego awansów przez panią Małgorzatę, nachodził ją w domu i pracy, jeździł za nią po mieście samochodem, ponawiał propozycję spotkania, dzwonił, zostawiał kwiaty pod drzwiami jej mieszkania. Nachodził również członków rodziny pani Małgorzaty, zapewniał ich o swoim uczuciu i zdradzał plany na wspólne życie. Gdy kobieta kategorycznie odmawiała kontaktów, zaczął grozić śmiercią - jej i jej dzieciom. Miarka się przebrała i nękana zgłosiła sprawę policji.
       W styczniu 2017 r. pan Jan został zatrzymany, a następnie aresztowany. Później sąd zmienił środek zapobiegawczy na poręczenie majątkowe i zakaz zbliżania się do ofiary. Poskutkowało, ale śledztwo w tej sprawie kontynuowała prokuratura, która pod koniec września ub. r. przesłała akt oskarżenia do sądu.
       W grudniu w Sądzie Rejonowym w Elblągu stawił się zarówno 65-letni pan Jan, jak i pokrzywdzona 41-letnia pani Małgorzata. Oboje ze wsparciem swoich najbliższych i mecenasów. Oskarżony nie przyznawał się do winy, a jego obrońca złożył wniosek o przeprowadzenie mediacji. Druga strona się na to zgodziła.
       Niestety, mediacje nie doprowadziły do ugody, sprawę więc dalej będzie rozpatrywał sąd. Za zamkniętymi drzwiami - o co wnioskowały dziś (6 lutego) obie strony.
       - Ona żądała 50 tys. zł zadośćuczynienia. To bezczelność, nie wyraziliśmy na to zgody - skomentował zakończone fiaskiem mediacje pan Jan i przedstawił dziennikarzom swoją wersję wydarzeń. Stwierdził, że kobietę zna od pięciu lat, a podłożem sporu między nimi nie było odrzucone uczucie tylko pieniądze, której miał jej pożyczyć. Do stalkingu się nie przyznaje.
       - Nigdy też nie groziłem jej śmiercią. Rozstaliśmy się w dzień jej urodzin, 26 listopada. Chciałem to wszystko zakończyć i to ją uraziło - stwierdził 65-latek.
       - Nie chcę, by ani on, ani jego żona, ani jego rodzina zbliżali się do mnie i do moich dzieci. Te warunki nie zostały przyjęte i dlatego do zawarcia ugody nie doszło - zapewnia z kolei pokrzywdzona kobieta.
       Za stalking może grozić kara do 3 lat więzienia. Proces trwa.
      
A

Najnowsze artykuły w dziale Prawo i porządek

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama