UWAGA!

Kajakiem na jubileusz

 Elbląg, Kajakiem na jubileusz
fot. Anna Dembińska

Ruszyli tydzień temu, po drodze widzieli tylko jeden kajak, spotkali gościnnych ludzi i dużo mniej gościnną zaporę we Włocławku. Były burze, deszcze, ale i słońce, a oni cały czas płynęli do przodu. Trójka kajakarzy z klubu Drużno przy elbląskim PTTK właśnie zakończyła swoją wyprawę.

Trójka śmiałków z elbląskiego PTTK postanowiła w niecodzienny sposób uczcić jubileusz miasta i przez siedem dni płynąć po 77 kilometrów dziennie. Wystartowali z Warszawy, równo tydzień temu i dopłynęli do Elbląga Wisłą.
       Kilka razy złapała ich burza, m.in. na Zalewie Włocławskim, wtedy musieli uciekać na brzeg. Poza tym cały czas płynęli.
       - Co robiłem? Liczyłem ilość wioseł - smieje się Daniel Rydzyński. - Zaczynaliśmy codziennie, około godziny ósmej, czasem dziewiątej i płynęliśmy tak do godziny 19. Oczywiście była też przerwa na obiad, czasami trzeba było rozprostować nogi - dodaje i podkreśla, że to właśnie one najbardziej go bolą.
       - Dzięki tej wyprawie pierwszy raz w życiu zobaczyłem czaplę białą, ale największym zaskoczeniem był fakt, że w okolicach Wisły jest bardzo dużo orłów - dodał Daniel, na co dzień student AWF-u.
       Kajakarze nie tylko płynęli, ale i trzymali się swojego planu pokonania 77 kilometrów dziennie.
       - Odległość mierzyliśmy na początku za pomocą GPS-a, a później za pomocą tablic, które są przy Wiśle - mówił Ryszard Suszlik i dodał z uśmiechem, że to jego kolejna, ale na pewno nie ostatnia taka wyprawa. - Co ciekawe na trasie widzieliśmy tylko jeden kajak. A szkoda, bo to ładne tereny.
       - Schudłem całe pół kilograma - śmieje się Krzysztof Rydzyński, tata Daniela oraz jego kompan w kajaku. - Widzieliśmy piękne widoki i piękne miasta. Dużo mówi się o tych większych miastach, Toruniu czy Bydgoszczy, ale według mnie prawdziwą perełką jest Grudziądz. Pięknie odnowione miasto, widać, że władze miasta dbają o nie.
       Jedyną niemiłą niespodzianką okazała się zapora we Włocławku, która obecnie jest remontowana.

 

- To miejsce kompletnie nieprzyjazne dla kajakarzy. Cały czas nas ktoś przeganiał, pytaliśmy, gdzie możemy zacumować, żeby kajak przenieść, wszyscy nas przeganiali, ostatecznie nieśliśmy go mniej więcej przez kilometr. Może to niedużo, ale taki kajak waży ze wszystkim ok. 100 kg - mówił pan Krzysztof. - Zazwyczaj nocowaliśmy na brzegu, ale raz, tuż za Płockiem przyjął nas właściciel prywatnej przystani, miły człowiek.
       Cała trójka odpowiada zgodnie, że było warto.
      
      
      

mw

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama