Autobus PKS na trasie do Milejewa kursuje „od niechcenia”. Czasem trzeba na niego czekać 10 minut, a czasem kilka godzin, informował Dziennik Bałtycki z 2 kwietnia 1954 r.
Milejewianie, to dziwni ludzie. Nie lubię nigdzie wyjeżdżać. Jeśli ktoś musi załatwić jakiś pilny interes np. w Elblągu, w domu takiego „kogoś” odbywa się cała narada.
Żona przygotowuje specjalną paczką z jedzeniem, babcia biega z naręczem palt, swetrów i szalików, synek trzyma w pogotowiu parasol (na wszelki wypadek), w ogóle ruch, jakby wybierano się co najmniej w podróż podbiegunową.
Czyżby z Milejewa do Elbląga było było tak daleko? Nie, tylko autobus PKS na tej trasie kursuje „od niechcenia”. Czasem trzeba na niego czekać 10 minut, a czasem kilka godzin. I te kilka godzin zwykle wypadają wtedy, gdy jest ulewa albo przeraźliwe zimno.
Czy więc można się dziwić, że milejewianie nie lubią wyjeżdżać.
Żona przygotowuje specjalną paczką z jedzeniem, babcia biega z naręczem palt, swetrów i szalików, synek trzyma w pogotowiu parasol (na wszelki wypadek), w ogóle ruch, jakby wybierano się co najmniej w podróż podbiegunową.
Czyżby z Milejewa do Elbląga było było tak daleko? Nie, tylko autobus PKS na tej trasie kursuje „od niechcenia”. Czasem trzeba na niego czekać 10 minut, a czasem kilka godzin. I te kilka godzin zwykle wypadają wtedy, gdy jest ulewa albo przeraźliwe zimno.
Czy więc można się dziwić, że milejewianie nie lubią wyjeżdżać.
oprac. Olaf B.