O nowej elbląskiej kawiarni „Mocca” można by wyrażać się w samych superlatywach, gdyby nie jedno, tradycyjne już u nas „ale”. To „ale” odnosi się niestety (wiadomo!!!) do… obsługi, informował Dziennik bałtycki z 9 stycznia 1959 r.
Siadam oto przy jednym ze stolików w estetycznie urządzonym lokalu. Jestem w towarzystwie dość licznym i spoza Elbląga. Chcę pochwalić się nową placówką, której w mieście było naprawdę brak.
Intencje moje ukoronował odwrotny skutek. Bo dyrekcja PSS, przysługując się miastu otwarciem „Mokki”, zapomniała o przeszkoleniu obsługi, która – pięknie przybrana – wcale nie pięknie spełnia swoje obowiązki. Brudne stoliki, niemrawe tempo wykonywanych zamówień i inne „zalety”, cechujące „dobrego” kelnera – w „Mocce” występują w całej pełni.
Nie chce być złośliwy, ale przypominanie kelnerce o tym, że należy stolik uporządkować i dwugodzinne czekanie na zamówione parówki, bigos, kawę i ciastko po to, aby wreszcie dowiedzieć się, że bigos „wyszedł”, a parówki i kawa z przyległościami, owszem może być – to doprawdy, nawet na najzdrowsze nerwy za dużo.
My, elblążanie, błagamy Cię dyrekcjo PSS o jedno; zdobyłaś się na piękny lokal, zdobądź się tez na sprawną w nim obsługę.
Intencje moje ukoronował odwrotny skutek. Bo dyrekcja PSS, przysługując się miastu otwarciem „Mokki”, zapomniała o przeszkoleniu obsługi, która – pięknie przybrana – wcale nie pięknie spełnia swoje obowiązki. Brudne stoliki, niemrawe tempo wykonywanych zamówień i inne „zalety”, cechujące „dobrego” kelnera – w „Mocce” występują w całej pełni.
Nie chce być złośliwy, ale przypominanie kelnerce o tym, że należy stolik uporządkować i dwugodzinne czekanie na zamówione parówki, bigos, kawę i ciastko po to, aby wreszcie dowiedzieć się, że bigos „wyszedł”, a parówki i kawa z przyległościami, owszem może być – to doprawdy, nawet na najzdrowsze nerwy za dużo.
My, elblążanie, błagamy Cię dyrekcjo PSS o jedno; zdobyłaś się na piękny lokal, zdobądź się tez na sprawną w nim obsługę.
oprac. Olaf B.