Chciałbym podzielić się kilkoma refleksjami i doświadczeniami na temat Elbląskiej Karty Miejskiej (EKM). Wszystko zaczęło się od nagłej konieczności zakupu biletu okresowego. Interesował mnie miesięczny, bo jest on najtańszy w ofercie. Co za tym idzie, chcąc nie chcąc, musiałem wyrobić sobie Elbląską Kartę Miejską...
Pech chciał, że zbiegło się to z rozpoczęciem roku akademickiego. Niestety, organizator transportu w mieście nie jest gotowy na taką ilość chętnych osób. Zostałem poproszony o wypełnienie druku i zgłoszenie się po kartę po tygodniu. Przecież powinny w takiej sytuacji być wydawane jakieś dokumenty zastępcze. Nie mogę być karany za nieprzygotowanie firmy do pełnienia jednej ze swoich podstawowych funkcji – dystrybucji biletów.
Ale to nie koniec wątpliwości. Nazajutrz, czyli w sobotę, dotarła do mnie wiadomość, która mnie, delikatnie mówiąc, wprawiła w osłupienie. Mój znajomy poszedł tego dnia w to samo miejsce, co ja, czyli do Centrum Obsługi Interesanta przy ul. Czerwonego Krzyża, i dostał swoją spersonalizowaną kartę od ręki. Formalności i proces uzupełniania karty o dane osobowe trwały łącznie około 5 minut. Poczułem się jak pechowiec, w dodatku już tego dnia nie mogłem pójść po kartę. Musiałem czekać do nowego tygodnia. Ale to nie koniec perypetii.
Jako człowiek zapracowany, pomyślałem, że mogę poprosić kogoś o odbiór tego kawałka tworzywa sztucznego. Napisałem upoważnienie ze wszystkimi danymi i myślałem, że załatwione. Niestety, myliłem się. Obsługująca Pani zażądała nie tylko dowodu osobistego upoważnionego, ale i upoważniającego. Tylko po co? Wszystkie dane się zgadzały, podpis ten sam, co na wniosku, a EKM była przecież jeszcze pusta. Nie mogę pozwolić sobie na oddanie dowodu osobistego na cały dzień. Nie można bez niego, chociażby, prowadzić samochodu. Czy matkom, które przychodzą po bilet dziecka, też każe się zabierać legitymacje pociech, pozbawiając je ulg na przejazdy?
Kolejny dzień zwłoki, ale nie poddawałem się. I tak oto w środę udało mi się urwać troszeczkę z pracy i za kwadrans przed zamknięciem Centrum zjawić się w jego progach. A tu... Ciemno. Pierwsza myśl – może mam zepsuty zegarek. Ale dwa rożne czasomierze nie mogą spóźniać się o tyle samo minut, łącznie z tym przy budynku. A w nim była tylko jedna osoba. Na moje pytanie o obsługę biletów, odpowiedziała, że może mi jedynie zasugerować spacer na Plac Słowiański do budki ZKM. Nie o to mi jednak chodziło...
Jeżeli to wszystko nazywa się tańszym, bardziej wygodnym rozwiązaniem, to chyba mam zaburzone postrzeganie rzeczywistości:
1. EKM nie jest kompatybilna z elektroniczną legitymacją studencką. Elbląg buduje odrębny system, zamiast korzystać z gotowych elementów występujących na rynku. Studenci mają już nowoczesne legitymacje i na nich można by zapisywać bilety okresowe. Takie rozwiązanie funkcjonuje w Trójmieście od dobrych kilkunastu lat. Niestety, u nas postawiono na: wnioski, kolejki i kaucje.
2. Do dzisiaj elektroniczna portmonetka nie działa, mimo głośnych zapowiedzi wrześniowego startu. Nie ma więc płacenia za postój samochodu we wszechobecnych parkometrach „wygodną” EKM.
3. Centrum Obsługi Klienta – miejsce wprawdzie w centrum, ale bez wolnych miejsc parkingowych, nieprzystosowane do osób niepełnosprawnych (przycisk na zewnątrz budynku nie jest rozwiązaniem problemu), z hałdą piachu i brudu pod schodami wejściowymi – w dodatku, jak się okazuje, pracujące w luźnych ramach czasowych.
Żeby dreszczowcowi stało się zadość – już mi się udało swoją kartę odebrać. Przypuszczam, że Pan Prezydent także taką posiada. Czy jej używa? Czy korzysta z dobrodziejstwa komunikacji miejskiej w Elblągu? Nie wiem. Ale, zapewne, by otrzymać Elbląską Kartę Miejską, nie musiał przechodzić takich perypetii, co zwykli mieszkańcy naszego miasta.
Ale to nie koniec wątpliwości. Nazajutrz, czyli w sobotę, dotarła do mnie wiadomość, która mnie, delikatnie mówiąc, wprawiła w osłupienie. Mój znajomy poszedł tego dnia w to samo miejsce, co ja, czyli do Centrum Obsługi Interesanta przy ul. Czerwonego Krzyża, i dostał swoją spersonalizowaną kartę od ręki. Formalności i proces uzupełniania karty o dane osobowe trwały łącznie około 5 minut. Poczułem się jak pechowiec, w dodatku już tego dnia nie mogłem pójść po kartę. Musiałem czekać do nowego tygodnia. Ale to nie koniec perypetii.
Jako człowiek zapracowany, pomyślałem, że mogę poprosić kogoś o odbiór tego kawałka tworzywa sztucznego. Napisałem upoważnienie ze wszystkimi danymi i myślałem, że załatwione. Niestety, myliłem się. Obsługująca Pani zażądała nie tylko dowodu osobistego upoważnionego, ale i upoważniającego. Tylko po co? Wszystkie dane się zgadzały, podpis ten sam, co na wniosku, a EKM była przecież jeszcze pusta. Nie mogę pozwolić sobie na oddanie dowodu osobistego na cały dzień. Nie można bez niego, chociażby, prowadzić samochodu. Czy matkom, które przychodzą po bilet dziecka, też każe się zabierać legitymacje pociech, pozbawiając je ulg na przejazdy?
Kolejny dzień zwłoki, ale nie poddawałem się. I tak oto w środę udało mi się urwać troszeczkę z pracy i za kwadrans przed zamknięciem Centrum zjawić się w jego progach. A tu... Ciemno. Pierwsza myśl – może mam zepsuty zegarek. Ale dwa rożne czasomierze nie mogą spóźniać się o tyle samo minut, łącznie z tym przy budynku. A w nim była tylko jedna osoba. Na moje pytanie o obsługę biletów, odpowiedziała, że może mi jedynie zasugerować spacer na Plac Słowiański do budki ZKM. Nie o to mi jednak chodziło...
Jeżeli to wszystko nazywa się tańszym, bardziej wygodnym rozwiązaniem, to chyba mam zaburzone postrzeganie rzeczywistości:
1. EKM nie jest kompatybilna z elektroniczną legitymacją studencką. Elbląg buduje odrębny system, zamiast korzystać z gotowych elementów występujących na rynku. Studenci mają już nowoczesne legitymacje i na nich można by zapisywać bilety okresowe. Takie rozwiązanie funkcjonuje w Trójmieście od dobrych kilkunastu lat. Niestety, u nas postawiono na: wnioski, kolejki i kaucje.
2. Do dzisiaj elektroniczna portmonetka nie działa, mimo głośnych zapowiedzi wrześniowego startu. Nie ma więc płacenia za postój samochodu we wszechobecnych parkometrach „wygodną” EKM.
3. Centrum Obsługi Klienta – miejsce wprawdzie w centrum, ale bez wolnych miejsc parkingowych, nieprzystosowane do osób niepełnosprawnych (przycisk na zewnątrz budynku nie jest rozwiązaniem problemu), z hałdą piachu i brudu pod schodami wejściowymi – w dodatku, jak się okazuje, pracujące w luźnych ramach czasowych.
Żeby dreszczowcowi stało się zadość – już mi się udało swoją kartę odebrać. Przypuszczam, że Pan Prezydent także taką posiada. Czy jej używa? Czy korzysta z dobrodziejstwa komunikacji miejskiej w Elblągu? Nie wiem. Ale, zapewne, by otrzymać Elbląską Kartę Miejską, nie musiał przechodzić takich perypetii, co zwykli mieszkańcy naszego miasta.