UWAGA!

Kupić - napisać - oto jest pytanie

 Elbląg, Kupić - napisać - oto jest pytanie

Wielkimi krokami zbliża się już termin składania prac licencjackich, inżynierskich, magisterskich... To już ostatni dzwonek, żeby zabrać się za pisanie. Każdy, kto ma to już za sobą, przekonał się na własnej skórze, że to mozolna i pracochłonna robota. Dlatego proceder kupowania prac naukowych kwitnie. Zawsze znajdą się osoby, które „pójdą na skróty”.

Kto kupuje prace?
     Kiedyś panowało powszechne przekonanie, że kupujący tego typu „usługę” to leniwi, młodzi ludzie, którzy mają za dużo pieniędzy. Jednak okazuje się, że ta tendencja zmieniła się na niekorzyść osób w średnim wieku, które nie mają czasu na naukowe dywagacje i wolą poświęcić swój wolny czas dzieciom.
     Obecnie studiować może każdy, bez względu na wiek, co doskonale widać na studiach zaocznych, gdzie często można spotkać „studentów” starszych od wykładowców i nie mam tu na myśli Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Zdarzają się również „wieczni studenci”, którzy nie mogą „rozstać się” z uczelnią.
     W gronie żaków korzystających z tego typu usług są osoby z ustabilizowaną sytuacją życiową, pracą, rodziną i dziećmi, a co za tym idzie - chronicznym deficytem czasu. W ten sposób kupują swój wolny czas.
     - Sami zbierają materiały, udzielają się przy tym, tylko nie mają czasu tego zebrać do „kupy”, bo są to np. pracujące matki, które cały tydzień harują, a w weekendy są na uczelni. Dlatego zamiast pisać pracę popołudniami i wieczorami, wolą spędzić czas z dziećmi - podsumowuje jedna ze studentek piszących prace na zamówienie.
     Istnieje również trzeci typ ludzi, dla których napisanie czegokolwiek jest koszmarem i największą torturą.
     
     Cennik
     Ceny prac naukowych uzależnione są od: tematu, terminów, stopnia trudności, objętości, dostępności materiałów, a przede wszystkim - uczelni. Nieoficjalnie mówi się również o „ludziach przy kasie”, dla których cena nie gra roli i „zapłacą tyle, ile się im powie”.
     Cena pracy licencjackiej waha się granicach 500 - 1200 zł. Średnio ok. tysiąca złotych. Natomiast magisterka kosztuje od 1 500 do 2 000 zł, przy czym, jeśli temat jest łatwy i przyjemny - 1 200 zł. Podobnie wygląda cennik pracy inżynierskiej.
     - Bywa oczywiście, że ceny są niższe, bo wzrosła konkurencja na tym rynku - wyznaje inna studentka.
     
     Dlaczego?
     Podczas rozmowy z jedną ze studentek wyszło na jaw, iż grupą docelową, klientami są ludzie, którym wydaje się, że nie umieją napisać pracy. W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, kto kupuje tego typu usługę, dotarłam do jeszcze jednego wniosku. Okazało się, że w większości przypadków kupujący to osoby, które wybrały „dziwny” temat pracy, z trudną literaturą.
     - Wydaje się im, że temat jest prosty, ale później nie potrafią tego napisać. Trzeba przeprowadzić nowatorskie badania, a oni nie mają na to czasu - wyjaśnia studentka zajmująca się pisaniem prac.
     - Przyczyną tej sytuacji jest wada w systemie szkolnictwa wyższego. Pisanie prac, które w wielu wypadkach w ogóle nie są w stanie zaświadczyć o rzeczywistych umiejętnościach absolwentów szkół wyższych, jest bzdurą. Na przykład, ocena dobra z pracy inżynierskiej rzadko przekłada się na umiejętności takiego człowieka. Krótko mówiąc, moim zdaniem lepszym świadectwem ukończenia szkoły wyższej i zdobycia konkretnych uprawnień byłyby testy umiejętności. Jednakże jest, jak jest, więc istniejące na rynku zapotrzebowanie zaowocowało tym, że wielu ludzi pisze prace na zlecenia, bo dobrze na tym zarabiają - tak jedna ze studentek widzi istotę problemu kupowania prac naukowych.
     
     Kto pisze prace?
     Zazwyczaj są to niebogaci, inteligentni studenci, dorabiający w ten sposób do głodowego stypendium. Natomiast jeśli chodzi o kierunek ich studiów, przeważa filologia polska. Kiedy znudzi się kelnerowanie i mało ambitne prace, a zabawa w nauczyciela nie sprawia satysfakcji, zaczynają oni poszukiwać zajęcia, które połączy „mieć” i „być”. A pisanie prac to intratne zajęcie, wymagające wiedzy z rożnych dziedzin nauki.
     
     Taka usługa
     Generalnie, trzy studentki piszące prace na zamówienie, z którymi rozmawiałam, traktują swoją działalność jako usługę.
     - Nie mam wyrzutów. Tak zarabiam. Uważam, że napisanie pracy to jest tylko formalność. Zanim ktoś doszedł do obrony, musiał pozaliczać wszystkie egzaminy i skończyć szkołę. Poza tym, najczęściej ludzie, którym piszę, mają pojęcie o temacie, donoszą materiały, polecają lektury, interesują się pracą, tylko nie mają czasu jej napisać.
Anieze

Najnowsze artykuły w dziale Szkoły i uczelnie

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • Brak czasu? To nie argument. Ja studiuję dziennie, pracuję, a mimo to swoją pracę licencjacką piszę samodzielnie. Mój temat nie jest łatwy. Pisanie kosztuje mnie dużo wysiłku i nerwów. Siedzę po nocach, żeby zdążyć. W tej chwili nie mam czasu na nic. Chwilami wręcz mam ochotę wyrzucić laptopa przez okno. Ale nigdy nie zgodziłabym się na to, żeby ktoś mi pisał pracę. Nawet za darmo. Nie pozwoliłabym sobie zabrać tej satysfakcji, która czeka mnie na końcu. Pozdrawiam.
  • Niech piszą ci inteligentni studenci prace dla innych, którzy zostaną również jak oni kimś tam. Ale niech się później nie dziwią że roboty nie mogą znaleźć. Robotę będą mięć ci dla których piszą. Durny system durni studenci. Cymbały do wynajęcia
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Czerwony(2009-04-10)
  • Spytajcie o cenę jedną z pracownic elbląskiego Centrum Mediacji. .. Sama jest po licencjacie w EUHE, magisterce na UG, ale licencjaty pisze niezłe i w miarę tanie:)
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Czwórkowy(2009-04-10)
  • Po pierwsze to tekst manipulacyjny, bzdura wyolbrzymiony przesadzony. Na 65 studentów na roku może kupuje pracę 5 studentów! Po za tym, co to za przyjemność studiowania i „zdobywania wiedzy”, kiedy później ktoś inny napisze za mnie pracę, która będzie określać mój poziom zdobytej wiedzy i wystawi opinię o mnie? Czyżbyśmy mieli do czynienia z „prostytucją inteligencką” Autorka i ci, co ponoć zlecają napisanie pracy powinni pamiętać, ze we wszystkich wyższych uczelniach pracę trzeba oddać również na CD w celu sprawdzenia przez system antyplagiatowy. Dla przykładu, na UG materiał cudzy przypisany sobie w pracy nie może przekroczyć 40%,aby nie zostać posądzonym o plagiat. Podaję link studentąm, którzy chcieli by sprawdzić swoją pracę przez system www.plagiat.pl www.plagiat.pl wsiegda gatow
  • Sven Też jestem w trakcie pisania licencjatu - idzie jak krew z nosa, ale za nic nie zleciłbym pisania go innej osobie. Co swoje, to swoje. Piszę na taki temat, który mnie interesuje, w którym mogę zawrzeć odrobinę siebie. Po co miałbym pozbawiać się przyjemności tworzenia czegoś swojego, nawet, jeżeli jest to niekiedy ciężkie?
  • W tym że studenci kupuja prace jest też wina leniwych promotorow. Za moich czasow promotor nadzorowal prace magisterska, co miesiac dostawal czesc pracy do przejrzenia i potem ddyskutował ze studentem o niej rozmawiali co poprawic co dodac co wyrzucic, rozmawiali dlaczego jest ta k a nie inaczej. Teraz student przychodzi i rzuca promotorowi gotowa prace. P. S. Na moim wydziale nie znałem przypadku zeby ktos kupił prace. .. .. a takie rzeczy po prostu sie rozchodza
  • Studiuję W EUH-E na logistyce, piszę pracę licencjacką i wiem. .. , że dobrze wybrałem Promotora. Biedzę się nad lotniczym tematem, to prawda, ale wiem, że jak opuszczę seminarium, jak spóźnię się, jak nie przygotuję zadanego tekstu - to biada mi! Wiem też, że gdybym kupił prace, to nie przejdzie. TO SPECJALISTA Z PROBLEMATYKI - teoretyk i praktyk. Imponuje mi!!!!! Od pierwszego zdania wyczułby, że coś nie tak, jestem, tego pewien. Fantastyczny Promotor, tak jak mój - nie zdradzę nazwiska, świetny wykładowca i mój Profesor. Chciałbym byc tak mądryM jak ON. Wiem, że chcę być takim jak ON.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    STUDENT LOGITYKI(2009-04-13)
  • I ja też pisze pracę licencjacka w EUH-E. I tez na zarządzaniu. I nie odważyłbym sie podłożyć kupionego gotowca. I tak by to po dwóch zdaniach z promotorem wyszło. Wydaje mi się, że ktoś dziwnie knuje publikując takie teksty. Jakoś przez całe studia nie trafiłem na lewiznę w tej uczelni. Może nie miałem szczęścia. Ale chyba to dobrze. Przynajmniej wiem, że muszę się nauczyć, żeby coś zaliczyć. A przecież. DO LICHA, po to studiuję. A TAK W OGÓLE. Nas nie stać na obiady w stołówce, a co dopiero na kupowanie prac za ciężkie pieniądze, bo te tanie to pewnie nic nie warte i nie warto podkładać sie. Ku przestrodze - dobry promotor od razu pozna, że tekst lewy. Lepiej nie próbować. Można stracić więcej niz pieniądze.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    PRZYSZŁY MENEDŻER(2009-04-13)
  • Jakoś trudno mi uwierzyć, że dwa ostatnie posty są autorstwa studentów i to w dodatku uczelni, gdzie podstawą zaliczenia większości przedmiotów jest frekwencja na zajęciach.
  • Hu hu hu. .. Ale się porobiło. Artykuł jest trochę przesadzony. Fajnie, że bronicie swojej uczelni, studenci EUHE. Mi się to podoba:) I zgadzam się, że pracę powinno się pisac samemu. Ale jak mam zapłacic za studia, mieszkanie, dojazdy i jeszcze się zabawic z mojej pensji, to wybieram prostytucję. Intelektualną, ale przyznam że to prostytucja. Cóż, moja moralnośc zaczęła zgrzytac tuż po maturze, kiedy przyszła do mnie koleżanka z gimnazjum i poprosiła o pomoc w napisaniu pracy. Zobaczyłam wtedy taki czerwony napis w głowie "100 ZŁOTYCH" i tak się zaczęło. I dzięki temu potrafię poznac kto nie pisze pracy samodzielnie. Uwierzcie mi, dużo jest takich osób, tylko po prostu dobrze się maskują. Ale nie warto się frustrowac, i tak taka osoba nigdy nie obroni się na 5- po prostu nie zna literatury i swojej pracy na takim poziomie. A lewe prace były i zawsze będą. Ku uciesze dysputantów na forach i mojego budżetu. He he he he. Pójdę do piekła:P
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Intellectual bitch(2009-04-15)
  • Intellectual bitch - Żyć trzeba i do piekła nie pójdziesz. Kasa to fundament. Ale przyczyniasz się w jakimś stopniu się do pewnej dewaluacji wykształcenia, do tego, ze jako pracodawca zastanawiam się przy rozmowach z kandydatem - Ma jakąś wiedzę czy nie? Dewaluacja dotknęła wykształcenie. Statystyki w górę, poziom w dół. Łatwość z jaką zdobywa się wyższe wykształcenie jest zatrważająca. Z „ przesłuchiwanych” kandydatów do pracy - 80% nie miało należytej wiedzy zawodowej, że o doświadczeniach praktycznych nie wspomnę. W firmie prywatnej pół biedy po tygodniu takiego klienta wywalę, nie zdąży zaszkodzić, ale gorzej jak ci mgr, inż. licencjaci, trafiają na Urzędy czy do polityki. Masakra. Powiesz pewnie a g mnie to obchodzi I pewnie masz rację Tylko nie dziw się, jakaś instytucja będzie robiła np. Studium opłacalności przekopu przez 15 lat albo powstają kretyńskie plany rozwoju miasta czy kuleje oświata. A kto to naprawi?
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Czerwony(2009-04-15)
Reklama